W sobotni wieczór w Radziejowicach swoje 94. urodziny obchodził Józef Wilkoń, rzeźbiarz, ilustrator i autor scenografii. Obchody były wyjątkowe, tak jak wyjątkowy jest sam jubilat. Było dużo śmiechu, ale nie zabrakło też wzruszeń i sentymentów. I mimo że nikt nie uderzał w wysokie tony, wydarzenia tego wieczora kluczyły wokół spraw najważniejszych. Motywem głównym był powrót do źródeł.
„94 lata to tylko zwykła data. Wcale nie koniec świata” – tymi słowami artysta przywitał swoich gości, którzy licznie zgromadzili się w Nowym Domu Sztuki. Wilkoń na dobre związał się z Radziejowicami. W przypałacowym parku na stałe oglądać można jego instalację „Arka”. Z okienek drewnianej arki wystają głowy zwierząt wyciosane z klocków drewna. Artysta przedstawił wspólnotę uczłowieczonych zwierząt, która rządzi się prawami opartymi na miłości. Tuż obok znajduje się jeszcze jedna jego instalacja, „Brama Teatru Narodowego”, której podstawą jest autentyczna stara teatralna brama. Oprócz tego odbywają się tu wystawy czasowe prac Wilkonia. Od lat jego urodziny są symboliczną inauguracją nowego sezonu w Pałacu w Radziejowicach. A dodać trzeba, że kalendarz wydarzeń kulturalnych tej instytucji jest niezwykle bogaty.
Józef Wilkoń pochodzi z Bogucic koło Wieliczki. Uczył się w Liceum Sztuk Plastycznych w Krakowie. Ukończył krakowską Akademię Sztuk Pięknych i Historię Sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Zilustrował blisko dwieście książek, zarówno dla dzieci jak i dla dorosłych. Inspiruje go przede wszystkim natura. Chętnie odwołuje się do świata przyrody i zwierząt. Na początku lat 90. zainteresował się rzeźbą. „Malowałem tuszem i akwarelą, z gestu. Moją ambicją było uchwycić ruch i charakter zwierzęcia jednym pociągnięciem dużego pędzla. Teraz rolę pędzla spełniają uderzenia siekiery czy pociągnięcia elektrycznej piły – moje zwierzaki są zrobione kilkunastoma ciosami” – mówił sam artysta. Podczas sobotniego wieczoru odsłonięta została kolejna piękna rzeźba – okazałego niedźwiedzia. Tego dnia można było też obejrzeć inne prace artysty.
Wieczór był pełen niespodzianek. Prowadzącym był związany z Radziejowicami Jerzy Kisielewski. Wilkoń zaprosił do wspólnego świętowania między innymi swojego przyjaciela Joszko Brodę z zespołem. Joszko nawoływał do odnalezienia swojego początku, swojej kultury, korzeni. W jego muzyce jest coś niezwykłego. To natura w czystej postaci. Grał na kamieniu, na drewnianej trąbie wyrzeźbionej przez Wilkonia, na fujarkach, liściach. Ale też na drumli, pile i różnej wielkości przypadkowych rurach. Takie wyzwanie rzucił mu Wilkoń. Poradził sobie wyśmienicie. Jego muzyka jest naznaczona czymś pierwotnym. Pochodzi ze źródła, z miejsca, w którym ludzkość jest zespolona z naturą. Było coś niezwykle wzruszającego w tym odsłanianiu prawdziwego ludzkiego ducha, odarciu go z nalotu cywilizacji. Od dźwięków natury muzycy przeszli w preludium c-moll Chopina i w góralskie pieśni śpiewane przez nastoletnią córkę muzyka, Marię. Droga wiodła od najgłębszych korzeni po szeroko rozumianą tradycję…
Pojawił się też Janusz Prusinowski z zespołem. Muzycy zagrali na ludową nutę – wykonali piękną kolędę, oberki i kołysankę. Na uroczystości obecna była także Joanna Papuzińska, która napisała dla jubilata piękny, wzruszający wiersz: „Wspomnienie”. Było wspólne czytanie strof z wiersza „ZOO” Jana Brzechwy, życzenia, prezenty, podziękowania.
Wilkoń wcale nie wygląda jak 94-latek. Głos ma potężny i głęboki, ruchy energiczne. Uśmiech nie schodzi mu z ust. Jest otwarty na ludzi, ma bardzo wielu przyjaciół. Ciepły, dobry człowiek. Orędownik życia w zgodzie z naturą, kocha zwierzęta i przyrodę. Nie sposób go nie polubić. A do tego jest niezwykle utalentowany. Jego prace zachwycają. Są wyjątkowo oryginalne, niepowtarzalne. Zaczątkiem jego obrazów bywa barwna plama, która dzięki kilku szybkim, zdecydowanym ruchom pędzla zyskuje konkretny kształt. Podobnie z rzeźbą. Nie cyzeluje ostatecznego kształtu, nie pieści. Jest zdecydowany i energiczny. Za pomocą tych kilkunastu ciosów, o których wspominał, potrafi stworzyć figurę będącą kwintesencją konkretnego stworzenia, wydobywając na światło dzienne jego istotę.
Prace Wilkonia rozsiane są po całym świecie. Znajdują się w kolekcjach publicznych i prywatnych. Do tego dochodzą niezliczona ilość ilustracji książkowych, w tym do „Sonetów dla Orfeusza” Rainera Marii Rilkego, „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza, „Utworów poetyckich” Jamesa Joyce’a, „Sonetów dla Laury” Petrarki, „Baśni o rumaku zaklętym” Bolesława Leśmiana czy „Księgli dżungli” Rudyarda Kiplinga.
Już niedługo będzie można przybliżyć sobie postać artysty i jego dorobek, w tym roku w Piasecznie zostanie bowiem otwarte Muzeum Sztuki Współczesnej Józefa Wilkonia (Wilkoń mieszka w położonym niedaleko Zalesiu Górnym). Muzeum ma prezentować prace artysty i krzewić pamięć o nim, ale też promować sztukę współczesną, realizować różne projekty artystyczne i prowadzić działalność edukacyjną. Wspaniała i wyczekiwana inicjatywa. Czekamy z utęsknieniem!
Monika Borkowska