„Filharmonia we wsi Słupno”. Recital Tomasza Rittera

Jest tuż pod Warszawą miejscowość Słupno – trzy tysiące mieszkańców, dwie szkoły podstawowe , ośrodek duszpasterski. I Pracownia Pianin i Fortepianów Andrzeja Włodarczyka znana w całej muzycznej branży, jak Polska długa i szeroka. Poza Polską zresztą również. Do Słupna za sprawą budowniczego instrumentów przyjeżdżają muzyczne sławy, ostatnio zawitał tu Tomasz Ritter, który dał wspaniały koncert.

Recital Tomasza Rittera
fot. DlaKultury.pl

I nie wiem naprawdę, od czego zacząć – od niezwykłego występu pianisty, którego cenię bezgranicznie od lat, czy od aktywności podejmowanych przez Andrzeja Włodarczyka, które budzą we mnie podziw i wzruszenie. Bo obie kwestie zasługują na szczególną uwagę.

Najpierw opowiem może o pracowni, żeby nakreślić tło. Znajduje się ona w dwupiętrowym budynku. Na dole właściciel wraz z kilkoma świetnymi specjalistami remontuje i buduje kolejne fortepiany. Kiedy zajrzałam tu po raz pierwszy, panowie w roboczych ubraniach, z młotkami, pędzlami, zwitkami metalowych strun w rękach, zaczęli wykładać tajniki swojego fachu. To była fascynująca opowieść! Cytowali listy i wspomnienia XIX-wiecznych pianistów, które są dla nich bogatym źródłem wiedzy, nawiązywali do bogatej literatury przedmiotu, opowiadali, jak dociekają prawdy, jak dedukują! Bo to, co robią, ociera się o pracę naukową. Fantastyczny wykład praktyków!

Piętro wyżej stoją owoce ich pracy – w stumetrowej sali Andrzej Włodarczyk zgromadził około dwudziestu instrumentów. To oryginały, które dostały drugie życie lub ich kopie, wykonane w pracowni. Nie stoją ot tak tylko, byle stać. Andrzej Włodarczyk regularnie zaprasza tu artystów, którzy występują dla miejscowej publiczności i dla tych, którzy dotrą tu z dalszych okolic. „Filharmonia we wsi Słupno” – mówią o tym miejscu jego stali bywalcy. Wszystko odbywa się pro publico bono, z inicjatywy właściciela tego miejsca. Trudno uwierzyć, że takie rzeczy się naprawdę dzieją. I to jeszcze w dzisiejszych czasach, w epoce komercji…

Recital Tomasza Rittera, Pracownia Pianin i Fortepianów Andrzeja Włodarczyka
fot. DlaKultury.pl

Tu właśnie, do salki koncertowej na piętrze pracowni, zawitał ostatnio Tomasz Ritter. Zaprezentował recital fortepianowy na trzech fortepianach – kopii Waltera z 1795 roku, na fortepianie Broadwood z 1824 roku i na kolejnym Broadwoodzie – z 1847 roku. Tomek Ritter zna możliwości poszczególnych egzemplarzy i gra w taki sposób, by wyeksponować specyfikę każdego z nich, pokazując najpiękniejszą stronę brzmienia. Mało kto ma takie podejście do instrumentów historycznych. On je czuje, rozumie, zgłębia tajniki, analizuje dźwięki, jakie z nich wychodzą. Nie siłuje się, nie walczy ze „słabościami”. Przyjmuje je takimi, jakimi są, dociekając prawdy o dawnych czasach, o zamyśle kompozytorów, o ich planie kompozycji, który uwzględniał przecież możliwości ówczesnych instrumentów.

Dużym wyzwaniem byłoby dla pianisty mającego na co dzień do czynienia z fortepianem współczesnym zagranie na fortepiano Waltera. To instrument specyficzny. Natężenie dźwięku jest słabsze, brzmienie – delikatniejsze. Chwilami przypominał dźwięki pozytywki. Trzeba czasu, by nakłonić ucho do innego słuchania, by przywyknąć do nowego brzmienia. Wyzwaniem jest artykulacja. Dźwięki są samoistne, wyizolowane. Utkanie z tych autonomicznych brzmień całości muzycznej materii wymaga dużej uwagi. Tomasz zagrał na nim utwory Wolfganga Amadeusa Mozarta, Josepha Haydna i Josepha Wölfla.

fot. DlaKultury.pl

Zaprezentował wspaniałą Fantazję c-moll Mozarta, w której wybrzmiewa inny Mozart, nie twórca lekkich, radosnych melodii, a autor dzieła mrocznego, przepełnionego bólem. Zagrał też Sonatę F-dur Haydna. Jej pierwsza cześć zabrzmiała zadziornie i zaczepnie, bardzo tanecznie. Z kolei druga była tak piękna, rzewna, liryczna!… Świetliste wysokie dźwięki instrumentu poruszane przez artystę z taką delikatnością i wyczuciem sprawiały, że słuchacze wstrzymywali oddech. I gdy wydawało się, że nie da się już zagrać z większą czułością, delikatniej, zastosował pedał (w instrumencie Waltera uruchamiany kolanem, trzeba docisnąć w górę element zamontowany tuż pod klawiaturą), zdławił tę jasność brzmienia, otulając boskie dźwięki dodatkową „mgłą”. Myślę, że sam Haydn uroniłby łzę, słuchając tego wykonania. Na takie granie nie ma mocnych…

Na Broadwoodzie z 1824 roku wykonał kolejne części programu – Sonatę g-moll Muzio Clementiego, wybór kilku tańców niemieckich Franza Schuberta, nokturn Johna Fielda, irlandzkiego kompozytora, który zapoczątkował ten gatunek, Romans Clary Schumann i trzy utwory z cyklu Pieśni bez słów Felika Mendelssohna-Bartholdy’ego. W finale pianista miał zaprezentować 32 wariacje c-moll Ludwika van Beethovena, ale… w fortepianie złamał się młoteczek. W dodatku na dźwięku C. Takie sytuacje w pracowni Andrzeja Włodarczyka nie są jednak problemem. Dostępne były kolejne modele Broadwooda, Tomasz Ritter zasiadł przy instrumencie z 1847 roku i to na nim wykonał kompozycję Beethovena i bisy, wśród których pojawiło się Preludium Des-dur Fryderyka Chopina.

Tomasz Ritter, Pracownia Pianin i Fortepianów Andrzeja Włodarczyka
fot. DlaKultury.pl

Dzięki wypadkowi z młoteczkiem mieliśmy okazję zasmakować brzmienia instrumentów wybudowanych w różnych czasach, różniących się od siebie brzmieniem i artykulacją. Podczas takiej prezentacji widać doskonale, jak zmieniał się dźwięk fortepianu wraz z rozwojem nowych technik. Każdy kolejny egzemplarz miał pełniejsze, głębsze brzmienie, stawał się coraz bardziej donośny i zbliżał się do możliwości, jakie oferuje współczesny fortepian. Tomasz Ritter ma rękę do instrumentów historycznych. To mistrz detalu, potrafi wydobyć z nich to, co najpiękniejsze, zachwycając i edukując słuchaczy.

Co niezmiernie cieszy – wkrótce będzie mógł dzielić się swoją wiedzą i wrażliwością z młodymi adeptami sztuki pianistycznej! Od października będzie prowadził klasę fortepianu historycznego w Akademii Muzycznej w Bydgoszczy. Uczelnia dysponuje fortepianem Pleyela wykonanym przez Paula McNulty’iego, kopią pianoforte Antona Waltera z 1795 r., która powstała w pracowni Andrzeja Włodarczyka i oryginalnym fortepianem Johna Broadwooda z 1835 r. Jestem przekonana, że Tomasz Ritter zrobi z nich doskonały użytek!

Monika Borkowska


To może Cię zainteresować


Opublikowano

w

Tagi: