W 2018 roku najpopularniejszy na świecie portal społecznościowy wypowiedział wojnę paleolitycznej pornografii. Jedenastocentymetrowa wapienna figurka nagiej kobiety, dodajmy – figurka sprzed 30 tysięcy lat – tak zelektryzowała cenzorów portalu, że postanowili usunąć jej zdjęcia i uchronić użytkowników przed zgubnym wpływem nagości z wczesnej epoki kamienia łupanego. Wojnę wygrała figurka – po kilku dniach i tysiącach szyderczych komentarzy, do przestrzeni cyfrowej Facebooka wróciła paleolityczna bogini – Wenus z Willendorfu.
Wenus bardzo impudica
W 1908 roku w okolicach wioski Willendorf niedaleko Wiednia, Johan Verann – robotnik budujący drogę, znalazł niewielką wapienną figurkę przypominającą człowieka. Zapewne nie przyszło mu wówczas do głowy, że od tej pory jego nazwisko będzie się pojawiać w każdym tekście dotyczącym sztuki pradziejowej. Okazało się bowiem, że ta mniejsza od dłoni dorosłego człowieka rzeźba stanie się sztandarowym przykładem jednego z ciekawszych przejawów sztuki prehistorycznej – tzw. paleolitycznych Wenus.
Mianem tym określono zbiór ponad 200 niewielkich rzeźb kobiet wykonanych w kamieniu, kości, glinie lub agacie, powstałych w górnym paleolicie (ok. 40 tys. – ok. 10 tys. lat p.n.e) na ogromnym obszarze od Europy Zachodniej po jezioro Bajkał. Większość wyrzeźbionych kobiet charakteryzują przesadnie bujne kształty, schematyczny zarys głowy, a także szczątkowo przedstawione kończyny i zupełnie nie szczątkowo zarysowane waginy i piersi.
Wenus z Willendorfu nie była więc ani jedyną, ani pierwszą, ani nawet najstarszą paleolityczną Wenus. Pierwszą figurkę tego typu odnalazł jeszcze w XIX wieku francuski markiz Paul Hurault, który amatorsko parał się archeologią. Nazwał ją wówczas Venus impudica czyli Wenus nieskromna. Określenie to miało być niejako antytezą klasycznych przedstawień Venus pudica (Wenus wstydliwa), na których naga, stojąca kobieta w geście skromności zasłania ręką intymne fragmenty swojego ciała. Paleolityczne figurki Wenus jako żywo niczego nie zasłaniały. Wręcz przeciwnie.
Sylwetkowy zawrót głowy
Dzięki sztuce znamy oczekiwania dotyczące wyglądu kobiet (mężczyzn oczywiście też) w każdej epoce. Kobieta antyku powinna być harmonijnie zbudowana, lekko umięśniona, z nieznacznie zarysowaną talią. Kobiety średniowiecza wyskubywały sobie włosy z czoła, aby je podwyższyć; w modzie była wysmukła sylwetka, ale brzuch musiał widocznie odstawać. Twarze kobiet renesansu były delikatne, pełne spokoju, ramiona okrągłe, a dłonie idealne. Określenie „rubensowskie kształty” jasno wskazuje, jak powinna wyglądać kobieta XVII wieku. XVIII wiek przynosi modę na gorsety i szczupłe sylwetki, szerokie spódnice na fiszbinach i oczywiście cudaczne z dzisiejszego punktu widzenia wysokie pudrowane peruki. Peruki znikają w XIX wieku, niestety nie znika gorset. Pojawiają się za to krynoliny, które poszerzały spódnicę, i tiurniury z tyłu, które miały sprawiać, że idealna sylwetka przypominała kształtem literę „S”. Przeorany dwiema wojnami XX wiek różnie widział kształty kobiety – do momentu, kiedy pojawiła się lalka Barbie i na stałe określiła oderwany od rzeczywistości kanon kobiecej figury.
No dobrze, a jakie były trendy w modzie w Europie 30 tysięcy lat temu? Jaką sylwetkę kobiety preferowali przedstawiciele takiej na przykład kultury graweckiej, która dominowała na Starym Kontynencie 32 – 20 tysięcy lat p.n.e? I czy w ogóle jesteśmy w stanie to określić? Oczywiście, nie jesteśmy. Naukowcy mogą odtworzyć wygląd poszczególnych osób na podstawie kości znalezionych w grobach sprzed tysięcy lat, ale nie są w stanie określić ich upodobań estetycznych dotyczących budowy ciała. Być może jednak z pomocą przyjdą nam figurki paleolitycznych Wenus.
Barbie epoki lodowcowej
Spójrzmy na Wenus z Willendorf. Ta jedenastocentymetrowa rzeźba ma cechy typowe dla wielu spośród ponad dwustu wenusek znalezionych w Europie i Azji na obszarach występowania kultury graweckiej. Widzimy niską, nagą kobietę o ociężałych kształtach. Sylwetka naszej Wenus to koszmar każdego dietetyka – ogromny brzuch, obwisłe piersi, rozłożyste pośladki, zwaliste uda, nalane kolana. Głowę pozbawioną twarzy okala siedem pasm czegoś, co może być ozdobą, czapką albo po prostu fryzurą. Nasza Wenus nie ma stóp, a więc nie była przeznaczona do stania. Jej ręce, cieniutkie i wiotkie, spoczywają na wielkich piersiach, i zupełnie nie pasują do reszty ogromnego ciała.
Czyli Wenus nie ma twarzy, nie ma stóp, ręce mają szczątkową formę. Ma za to przerysowane trzeciorzędne cechy płciowe i to jedno miejsce, zupełnie odkryte, które tak wzburzyło facebookowych stróżów moralności – wyeksponowaną, pulchną waginę, która zupełnie nie chce się schować pod obwisłym brzuchem.
Czy to jest symbol kobiecego piękna sprzed 30 tysięcy lat? Czy kobieta o takich kształtach była atrakcyjna dla graweckiego mężczyzny? Niestety nigdy się tego nie dowiemy. Ale możemy domniemywać, że dla paleolitycznej kobiety, żyjącej w niskich temperaturach ówczesnej Europy, przenoszącej się co chwila z miejsca na miejsce, nieznającej frytek, hamburgerów i czekolady, żywiącej się tym, co udało się upolować chłopakom z grupy, taka sylwetka mogła być niemożliwym do osiągnięcia ideałem. Zupełnie jak sylwetka Barbie dla współczesnej kobiety.
O co chodzi z tą Wenus?
Pomysły dotyczące przeznaczenia paleolitycznych Wenus są różne. Wyeksponowane waginy i rozbuchane kształty kierują nasze myśli w stronę kultu płodności. Wenus z Willendorfu na pewno nie jest pierwszej młodości i zapewne ma za sobą kilka porodów. Dla graweckiej kobiety taki totem mógł być niezwykle ważny. Ale wśród wenusek pojawiają się też szczupłe i młode, bez obwisłych piersi, z wyraźnie zarysowanymi kończynami. Co z nimi? Z jakim kultem mogły się wiązać?
Istnieje też hipoteza wskazująca, że wyrzeźbione postaci kobiet przedstawiały prehistoryczne szamanki, które były niezwykle istotne dla danej grupy. Cięcia na figurkach miałyby wówczas symbolizować malunki czy tatuaże na żywych postaciach.
A może nasza Wenus wcale nie służyła kobietom? Może była zabawką erotyczną dla mężczyzn, rozbudzającą ich wyobraźnię, kiedy wyruszali na łowy? Taka hipoteza także się pojawia, ale jej anachronizm jest wręcz bolesny.
A może w ogóle niepotrzebnie się nad tym zastanawiamy? Przedstawiciele kultury graweckiej wytwarzali rzeźby swoich Wenus przez wiele tysięcy lat na ogromnym obszarze Europy i Azji. Nie możemy oczekiwać, że funkcja i znaczenie motywu Wenus pozostały niezmienne na tak rozległym terytorium i w tak długim czasie. A nasza niewiedza dotycząca prehistorii i nieustanne próby przykładania współczesnych wartości i wyobrażeń do czasów sprzed 30 tysięcy lat tylko nieustannie prowadzą nas na manowce.
Jolanta Boguszewska