Bach – porywczy i krnąbrny?

Jan Sebastian Bach to ikona. Nie ma nikogo, kto dyskutowałby z wielkością jego geniuszu. Niebywały talent, matematyczna precyzja, pracowitość, energia, wszystko to złożyło się na doskonałość tworzonej przez niego muzyki. Twórczość Bacha rozpatrywana jest jako metafizyczne przesłanie, sztuka głęboko powiązana z religią. Mówiąc o geniuszu, rozbiera się na czynniki pierwsze intelekt, nowatorstwo, wkład w dorobek światowej kultury. Ale nie mniej ciekawa jest osobowość i historia życia wielkiego kompozytora. Dlatego tym razem proponuję zejść mocno na ziemię, żeby przybliżyć Bacha jako człowieka.

Jan Sebastian pochodził ze starego, dużego rodu Bachów. Kolejne pokolenia parały się muzyką. Była to swego rodzaju rodzinna profesja, przechodząca z ojca na syna. W miasteczku Erfurt, będącym głównym ośrodkiem rodu, nazwisko Bach jeszcze do końca osiemnastego wieku było synonimem zawodu miejskiego trębacza. Co roku w środkowych Niemczech organizowano doroczne zjazdy rodzinne członków wielkiej rodziny, podczas których oczywiście muzykowano.

Gdy twój ojciec, jego ojciec i kuzynostwo parają się muzyką, naturalnym wydaje się, że i ty musisz iść w tym kierunku. Tak było w przypadku Jana Sebastiana, który od najmłodszych lat zdobywał muzyczne szlify w zaciszu rodzinnego domu. Ojciec uczył do gry na instrumentach smyczkowych, a kuzyn – na organach. Sielanka nie trwała długo. Chłopiec w wieku 10 lat został sierotą. Najpierw zmarła mu matka, a dziewięć miesięcy później ojciec. Na szczęście miał ośmioro rodzeństwa, po śmierci rodziców zaopiekował się nim starszy brat, organista w miejscowości Ohrdruf. Jan Sebastian uczył się tam w dobrym gimnazjum, gdzie nauczył się łaciny. Z czasem się usamodzielnił. Opuścił dom brata i przeniósł się do Lüneburga, gdzie śpiewał w chórze kościelnym, a po mutacji został skrzypkiem w orkiestrze.

Muzyka nie była czymś narzuconym, była głęboką potrzebą młodego człowieka. Bach odbywał pierwsze wędrówki m.in. do Hamburga, by słuchać wybitnych organistów i zapoznawać się z różnymi odmianami muzyki organowej i klawesynowej. Z jednej strony chłonął nowe trendy i style, z drugiej – tworzył własne kompozycje, jedyne i niepowtarzalne. Pierwsze powstały w 1700 roku, gdy miał 15 lat. Jako osiemnastolatek dostał posadę skrzypka w kapeli Johanna Ernsta w Weimarze. Po paru miesiącach został organistą w Arnstadt. Miał sporo wolnego czasu, doprowadził więc do mistrzostwa grę na organach. Zyskał sławę na całe Niemcy. Oceniano go również jako eksperta w dziedzinie budowy organów. Dostawał zaproszenia na uroczystości odbioru nowych instrumentów. A sporo się działo w tym obszarze, był to przecież czas rozkwitu budownictwa organowego.

Emocje zaprowadziły go do… aresztu

No dobrze. Mamy zarys ścieżki kariery w początkowym okresie życia Bacha, ale wciąż odbieramy go jako pomnik kultury, niewiele wiemy o jego charakterze. A nie była to postać bezbarwna, cicha, zamknięta w sobie. Potrafił tupnąć mogą, wykazać się niesubordynacją – oczywiście w imię wyższych celów. Miał w sobie tę zadziorność, która wpłynęła na jego dalsze losy. Przesądziła ona ostatecznie o konieczności odejścia z posady organisty w Arnstadt. Przeciwnicy Bacha zarzucali mu, że nie wywiązywał się należycie z obowiązków organisty kościelnego, bo… grał zbyt długie i zbyt ozdobne improwizacje. Do tego doszła pretensja o brak autorytetu u chórzystów. Jednak w największym stopniu oburzenie wywołało samowolne wydłużenie przez Bacha urlopu. W październiku 1705 roku otrzymał pozwolenie na cztery tygodnie wolnego. W tym czasie muzyk udał się do Lubeki, gdzie słuchał gry mistrza Dietricha Buxtehude. Najwyraźniej twórczość artysty go pochłonęła, bo z urlopu wrócił dopiero… w połowie lutego kolejnego roku!

W końcu 2006 roku objął posadę organisty w Mühlhausen i ożenił się ze swoją kuzynką Marią Barbarą Bach. Jednak i to miejsce pracy nie sprzyjało rozwojowi. W mieście coraz silniejszą pozycję zyskiwał nurt pietystów, którzy dyskryminowali muzykę w kościele i ograniczali jej rolę w obrzędach religijnych. Bach wrócił więc do Weimaru, gdzie został nadwornym organistą na dworze księcia Wilhelma Ernsta. Tu spędził prawie dekadę. Książę był miłośnikiem sztuki, melomanem, otaczał się muzyką. Ale i w tym przypadku ambicje Bacha położyły kres spokojnemu życiu w Wejmarze. Jan Sebastian ubiegał się o awans – pragnął zostać kapelmistrzem. Przegrał wyścig o wymarzoną posadę z Georgem Philippem Telemanem, który był wówczas bardzo sławnym i poważanym muzykiem. Tu po raz kolejny dał o sobie znać porywczy charakter Bacha. Urażony – złożył dymisję, tym bardziej, że miał już na oku kolejne stanowisko w innym mieście. Zrobił to jednak w takiej formie, że rozwścieczył swojego pracodawcę. Krnąbrna postawa, będąca efektem urażonej ambicji, sprawiła, że Bach spędził miesiąc w areszcie. Tym samym słono zapłacił za niesubordynację i lekceważenie dworskiej etykiety.

Po wyjściu z aresztu udał się do Köthen, gdzie spędził sześć lat życia jako nadworny muzyk. Zaprzyjaźnił się ze swoim pracodawcą, księciem Leopoldem von Anhalt-Köthen, który sam był muzykiem. Był to niezwykle płodny twórczo czas. Szczególnie owocny był rok 1720 naznaczony nieszczęściem w życiu prywatnym kompozytora – śmiercią jego żony. Rok później 36-letni Bach ożenił się powtórnie. Tym razem wybranką została 21-letnia Anna Magdalena Wilcke, córka trębacza, śpiewaczka, osoba umuzykalniona, inteligentna i zdolna. Jan Sebastian komponował część utworów specjalnie dla niej. W podobnym czasie ślub wziął również pracodawca Bacha, książę Leopold. Żona księcia nie podzielała jednak miłości do muzyki, co zaczęło wywoływać napięcia w otoczeniu Bacha. Jak zwykle w takich sytuacjach, nieskłonny do nadmiernych kompromisów Jan Sebastian zaczął myśleć o nowej pracy.

Pod natłokiem obowiązków

W 1723 roku objął posadę kantora przy kościele św. Tomasza w Lipsku. Miał wówczas 38 lat, a przed sobą – kolejnych 27. Rzucił się w wir pracy. Poza pracą kantora pełnił obowiązki dyrektora muzycznego miasta, uczył śpiewu i łaciny w przykościelnej szkole i opiekował się uczniami zamieszkującymi sąsiadującą z jego mieszkaniem bursę. Trzymał też pieczę nad stanem organów w lipskich świątyniach. Na każdą niedzielę zobowiązany był skomponować nową kantatę. Był dyrygentem, kompozytorem, organistą, akompaniatorem. Pracował za trzech, usiłując jak najlepiej wywiązać się z zadań. Ale nie było łatwo. Przede wszystkim codzienna bieganina odbierała, a przynajmniej w istotnym stopniu ograniczała możliwość pracy twórczej.

To zaczęło przekładać się na konflikty z otoczeniem. Bachowi, coraz trudniej było utrzymać na wodzy skołatane nerwy. Pojawiały się napięcia w kontaktach z władzami szkoły św. Tomasza, z miejskimi radnymi, z uczniami, którzy wymykali się muzykowi spod kontroli. Żale te słychać w liście do danego kolegi szkolnego, Erdmanna, w którym sygnalizował, że szuka nowej posady, licząc na podpowiedź i pomoc. Wyliczał, że służba „tak miłą nie jest, jak mu to malowano”, że spadają jego dochody, a Lipsk jest bardzo drogi, wydatki w mieście są nieporównanie wyższe niż w innych ośrodkach. Na koniec pisał: „zwierzchność mam zadziwiającą, a mało muzyce sprzyjającą, z którego to powodu muszę znosić stałe przeciwności, zazdrości i prześladowania”.

W Lipsku pozostał do śmierci. W roku 1736 otrzymał honorowy tytuł nadwornego elektora Saksonii, króla Polski Augusta. W ostatnich miesiącach życia prawie zupełnie stracił wzrok. Przeszedł dwie operacje okulistyczne, które pogorszyły tylko stan zdrowia muzyka. W ranę wdała się infekcja. Zmarł w Lipsku w 1750 roku w wieku 65 lat w wyniku wylewu krwi do mózgu, co wywołało paraliż. Ostatnim utworem, nad jakim pracował, była fuga, w której jako trzeci pojawił się temat oparty na dźwiękach B, A, C, H.

Muzyczną drogą podążały też dzieci Bacha. A miał on liczne potomstwo. Jego synowie zostali znanymi muzykami, wśród nich Wilhelm Friedmann, Johann Gottfried Bernhard, Johann Christoph Friedrich, Johann Christian i Carl Philipp Emanuel. Także córki kompozytora muzykowały – śpiewały i grały na instrumentach.

Jan Sebastian komponował niemal wszystkie gatunki z czasów baroku, poza operą. Wnosił jednak do nich coś od siebie, nadawał im swój indywidualny szlif, przekuwając je na własny osobisty styl wypowiedzi. Widać w jego twórczości wpływy niemieckie, włoskie, francuskie. Pisał kantaty, chorały, motety, msze, arie i pieśni, sonaty, preludia, fugi, inwencje, utwory kameralne i orkiestrowe. Jest też autorem licznych utworów przeznaczonych do nauki gry na instrumentach. Każdy uczeń szkoły muzycznej gra do dziś inwencje, preludia i fugi. Jego utwory to szczyt konstrukcyjnego kunsztu, cechuje je przejrzystość, matematyczna wręcz precyzja, intelektualne podejście do kompozycji, a jednocześnie lekkość, swoboda, mistrzowskie prowadzenie głosów w polifonicznej strukturze.

Bach nie był należycie doceniany ani za życia, ani po śmierci. W XVIII wieku bardziej uznawano jego synów, którzy także podążali muzyczną drogą – Wilhelma Friedmanna, Johanna Gottfrieda Bernharda, Johanna Christopha Friedricha, Johanna Christiana i Carla Philippa Emanuela. Na nowo jego geniusz odkryli dopiero romantycy. Symbolicznym momentem było poprowadzenie przez Felika Mendelssohna w 1829 roku pierwszego po stu latach wykonania „Pasji według św. Mateusza”. Romantycy przywrócili Bacha kolejnym pokoleniom. Dziś jest on uznawany bezsprzecznie za jednego z największych geniuszy muzycznych wszech czasów.

Monika Borkowska


Opublikowano

w

Tagi: