Boterowskie piękności z przedmieścia, czyli kolumbijski seksapil

Każdy wie, czym w sztuce jest impresjonizm czy ekspresjonizm. Z innych popularnych -izmów mamy też abstrakcjonizm, manieryzm, klasycyzm, eklektyzm, symbolizm czy realizm. I mniej więcej kojarzymy, o co chodzi w tych określeniach. Ale jest przynajmniej jeszcze jeden -izm, którego nazwa niewiele powie komukolwiek, choć przykłady widział prawie każdy. Dziś na warsztat bierzemy boteryzm i jego twórcę – Fernando Botero.

Fernando Botero, Monalisa
© Museo Botero – Banco de la República

Nasz arogancki europocentryzm sprawia, że sztuka spoza starego kontynentu właściwie jest nam nieznana. Większości coś powiedzą nazwiska: Andy Warhol, Jackson Pollock, Edward Hopper, Frida Kahlo, może Ai Weiwei, Hokusai i jeszcze kilka innych – i to by było na tyle. Tymczasem w latach 30-tych XX wieku w odległej Kolumbii urodził się artysta, którego prace w pewnym momencie osiągnęły status najdroższych na świecie.

Niedoszły matador wydalony przez jezuitów

Przyznaję, że przekraczając progi Fundación Cajasol w Sewilli, spodziewałam się zobaczyć kilkanaście rysunków i może trzy-cztery obrazy Fernando Botero. Tymczasem na pierwszej pośmiertnej wystawie Kolumbijczyka (zmarł we wrześniu 2023 w Monako), organizatorzy zgromadzili pokaźny zestaw rysunków, sangwin i akwareli, ale także obrazów olejnych i rzeźb, które Botero wykonał w różnych latach swojego życia. Ten zestaw kilkudziesięciu prac jasno pokazuje, jak konsekwentny i wierny swoim przekonaniom był artysta przez 70 lat (!) twórczości.

Fernando Botero, Tancerze, 1994r.
fot. J. Boguszewska
Fernando Botero, Zakochani, 2002r.
fot. J. Boguszewska

Fernando Botero urodził się w latach 30-tych XX w. w Kolumbii. Pochodzenie i sytuacja finansowa rodziny (matka szwaczka, ojciec obwoźny handlarz) nieszczególnie rokowały na świetlaną przyszłość chłopaka, szczególnie jako artysty. W młodości jedyny kontakt ze sztuką dawały mu kościoły rodzinnego miasta i religijne obrazy w domu.

Z własnej woli porzucił szkołę matadorów, z kolejnej, katolickiej szkoły, jezuici wyrzucili go za esej o Picassie, który promował „świeckie ideały artystyczne”. Pracował jako rysownik i ilustrator, wciąż klepał biedę, aż wreszcie jako niespełna dwudziestolatek zdobył ważną nagrodę artystyczną, która pozwoliła mu wyjechać do Włoch i zgłębiać sztukę europejską. To doświadczenie diametralnie zmieniło życie artysty.

Fernando Botero, Koń i matador, 1990r.
fot. J. Boguszewska
Fernando Botero, Matadorka, 2017r.
fot. J. Boguszewska

Duże jest piękne

Podróże po krajach Europy dały malarzowi poczucie pewności siebie w dialogu z arcydziełami sztuki Europy. Często powtarzał potem, że jego europejskie peregrynacje uświadomiły mu, że nawet realistyczne malarstwo quattrocenta przedstawia rzeczywistość wyobrażoną i przetworzoną przez indywidualną wrażliwość artysty. W Meksyku z kolei zetknął się z ludową kulturą iberoamerykańską. Z tych dwóch elementów – europejskiego dziedzictwa i folkloru Ameryki Łacińskiej – Botero stworzył swój wyrazisty, rozpoznawalny styl. Styl, który został nazwany boteryzmem.

Fernando Botero, Dom Marty Pintuco, 2001, fot. J. Boguszewska

Najbardziej charakterystyczne dla artysty, zarówno w rzeźbie jak i malarstwie, są „napęczniałe”, rozdęte formy. Jego bohaterowie to – delikatnie mówiąc – korpulentne, pulchne postaci o zaokrąglonych, zwalistych sylwetkach, szerokich ramionach, wielkich brzuchach i wydatnych udach. Pękatym sylwetkom często towarzyszy nieszczególnie inteligentny wyraz twarzy. W ten sposób artysta malował ulicznych muzykantów, torreadorów, mieszkańców przedmieść bawiących się na potańcówkach czy polityków i żołnierzy. W swoim stylu dialogował również z ze sztuką europejską. Jego interpretacje twórczości Leonarda da Vinci, Dürera, Velázqueza czy Bonnarda także prezentują postaci w stylu boteryzmu.

Fernando Botero, Taniec, 2002, fot. J. Boguszewska

Liryczna satyra

Stojąc przed obrazami i rysunkami w Fundación Cajasol, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że mimo satyrycznego i prześmiewczego sposobu przedstawiania swoich bohaterów artysta jednak w jakiś sposób ich lubi. I my też ich lubimy, chociaż w tych pracach wszystko jest rubaszne i plebejskie. Boterowska „Monalisa” nie jest ani piękna, ani tajemnicza. Zezowatym mężczyznom nie dopinają się koszule na wielkich brzuchach, kobiety w kiczowatych pantofelkach i kolorowych sukienkach nie są w stanie skryć ogromnych bioder. Bohaterowie Botera są tak zadowoleni z siebie, tak nieświadomi swojej absurdalności, że my – patrząc na tę groteskowe sytuacje – uśmiechamy się do nich. Ale bez złośliwości. Przecież któregoś dnia możemy stać się tacy sami.

Jolanta Boguszewska

Wystawa „Fernando Botero. Sensualidad y melancolía” w Fundación Cajasol w Sewilli czynna do 3 lutego 2024 r.


Fragmenty wystawy „Fernando Botero. Sensualidad y melancolía” (fot. J. Boguszewska):


Opublikowano

w

Tagi: