Dante i ruda, czyli jak trzech dwudziestolatków chciało zmienić angielską sztukę

To historia, w której sporo się dzieje. Znajdziemy w niej bunt młodych, sztukę, poezję, miłość, zdrady, opium, wreszcie śmierć. Zapomniałam o czymś? No tak, jest jeszcze wyciągnięta z grobu trumna i kochanka, której siedem lat po pogrzebie wciąż rosły włosy. Witajcie w świecie angielskich prerafaelitów.

W 1848 roku Wiosna Ludów przetoczyła się przez Europę, Marks i Engels ogłosili „Manifest Komunistyczny”, a Fryderyk Chopin zagrał swój ostatni koncert. Był to również rok, kiedy grupa studentów Royal Academy of Arts w Londynie założyła tajne stowarzyszenie artystyczne „Bractwo Prerafaelitów”. Panowie mieli po dwadzieścia lat. Jak to często bywa u dwudziestolatków, chodziło o kontestację.

Średniowieczem w Rafaela

Angielskie malarstwo pierwszej połowy XIX wieku ukształtowała londyńska Królewska Akademia Sztuki. Według jej zasad rolą artysty było stworzenie wyidealizowanego dzieła o szlachetnym temacie – najlepiej portretu lub sceny historycznej albo batalistycznej, a wzorem dla adeptów sztuki miał być Rafael i sztuka renesansu. W efekcie powstała wówczas masa dramatycznie słabych obrazów, o których na szczęście nikt dziś nie pamięta. I wtedy właśnie, w połowie XIX wieku, pojawili się oni – malarze Dante Gabriel Rossetti, William Holman Hunt i John Everett Millais, którzy zakwestionowali autorytet Akademii i samego Rafaela. Po niedługim czasie dołączyli do nich inni artyści – a także kilka dam, które niebawem wprowadzą pewien chaos w relacjach malarzy.

Młodzi kontestatorzy oczywiście nie byli w stanie konkurować umiejętnościami i talentem z geniuszem Rafaela. Ale przynajmniej nazwą swojego stowarzyszenia uderzyli w jego legendę. Określenie „Prerafaelici” miało nawiązywać do dzieł tworzonych przed Rafaelem – średniowiecznych i wczesnorenesansowych obrazów i iluminacji. Członkowie bractwa uważali, że sztuka ma być pełna nabożnej, naturalistycznej szczerości – bez konwenansu i akademickich zasad. Tematy czerpali z literatury włoskiej i angielskiej, mitologii, Biblii, a także z samej natury oraz aktualnych wydarzeń społecznych. Główną inspiracją była doktryna chrześcijańska, ale także Dante, Shakespeare, Keats.

Najważniejsza jednak miała być PRAWDA przedstawienia. To dlatego prostytutka na obrazie Rossettiego „Znaleziona” wygląda jak pijana nieprzytomna ulicznica, a nie jak dziewczę z dobrego domu udające córę Koryntu. To dlatego również bohaterowie obrazu Millaisa „Chrystus w domu rodziców” mają spuchnięte dłonie, ziemię za paznokciami, co gorsza, zamiast przyjąć godną, nieruchomą pozę – łażą na bosaka po brudnym, zasypanym wiórami warsztacie świętego Józefa.

D.G. Rossetti, Melodia siedmiu wież, 1857 r. / Tate Britain
J. E. Millais, Chrystus w domu rodziców, ok. 1850 r. / Tate Britain

Dickensem w Prerafaelitów

Reakcja publiczności, przyzwyczajonej do sztywnych, wypolerowanych przez akademicką estetykę obrazów, była łatwa do przewidzenia. Ulubieniec Anglików, Charles Dickens, pisał o Marii na wspomnianym obrazie Millaisa: „Klęcząca kobieta, typ zdegenerowany, koszmarny w swojej brzydocie, odróżnia się od reszty towarzystwa na obrazie jak dziwadło w najnikczemniejszej francuskiej spelunie albo najpodlejszym sklepie z dżinem w Anglii”. Po jednej z wystaw w 1851 roku członkowie grupy mogli o sobie przeczytać: „Nie umiemy potępić dzisiaj tak stanowczo, jak byśmy tego chcieli, owego dziwnego chaosu wywołanego w naszych oczach i umysłach, szalejącego z triumfalną absurdalnością wśród młodych artystów, którzy nazwali się Bractwem Prerafaelitów. (…) Ich wiara zdaje się polegać na pogardzie dla perspektywy, praw światła i cienia, na odrzuceniu wszelkich form piękna, a szczególnym zamiłowaniu do nieważnych tematów eksponowanych nieforemnymi i topornymi sposobami”. Ten oręż złośliwego wielosłowia, wytoczony przeciw grupie kilku dwudziestolatków znudzonych akademicką sztampą, wydaje się chyba z lekka przesadzony, a uwielbienie krytyka dla akademickich zasad jest przynajmniej tak wybujałe, jak jego ego.

I wtedy pojawia się Ruskin

Kariera bractwa zapewne w tym momencie zakończyłaby się, gdyby nie wpływowy krytyk i kolekcjoner sztuki John Ruskin. Ruskin ubolewał nad słabością angielskiego malarstwa i koniecznością oglądania popularnych i powtarzających się wówczas często przedstawień „brązowych krów w rowach i białych żagli na szkwale”. Jego artykuły w „Timesie” broniące prerafaelitów i tłumaczące Anglikom świeżość pomysłów bractwa nagle odmieniły gusta publiczności. Obrazy Rossettiego, Hunta i Millaisa z dnia na dzień zyskały ogromną popularność. W latach 1852-53 nareszcie nadszedł sukces – także ten finansowy. Millais maluje szekspirowską topielicę, wspaniałą „Ofelię”, do której pozuje leżąc godzinami w wannie z wodą Elizabeth Siddal – dziewczyna Rossettiego. Hunt tworzy rozpowszechniany potem w tysiącach egzemplarzy religijny obraz Chrystusa – „Światłość świata”. Rossetti pracuje nad cyklem rysunków i akwareli nawiązujących do Dantego oraz portretami Liz Siddal. Anglia nagle pokochała prerafaelitów.

W. H. Hunt, Rienzi ślubujący uzyskać sprawiedliwość za śmierć młodego brata, 1849 r. / Ransbury Manor Foundation
J. E. Millais, Ofielia, fragment, 1852 r. / Tate Britain

Niestety, 1854 rok to koniec działalności bractwa. Millais został wybrany członkiem nadzwyczajnym Akademii i oportunistycznie zwrócił się ku krytykowanej wcześniej estetyce akademickiej. Hunt wyjechał na pielgrzymkę do Ziemi Świętej i po powrocie także zmienił estetykę swojej twórczości. Jedynie Rossetti pozostał wierny prerafaelityzmowi, a także zyskał dwóch nowych entuzjastów – Williama Morrisa i Edwarda Burne-Jonesa, którego twórczość nawet została wspomniana przez Wyspiańskiego w „Weselu”. Jeden z bohaterów dramatu – Poeta, mówi do Racheli:

„Ujrzę panią rad,
błądzącą przez mroczny sad,
niby zakochaną i błędną,
pół dziewicą, pół aniołem,
pochyloną nad chochołem,
Jakby z obrazu Bern-Dżonsa —
gdy ja będę w cieple stać.”

Anglia pamięta o Rossettich

Londyńska galeria Tate Britain zakończyła niedawno wystawę „The Rossettis. Radical romantics”, która prezentowała ponad sto pięćdziesiąt prac powstałych w środowisku prerafaelitów. O ile usiłowania kuratorów wystawy, aby przedstawić członków bractwa jako rewolucyjnych radykałów o socjalistycznych poglądach, były momentami dość męczące, o tyle zgromadzenie tak dużej liczby artefaktów, także nigdy wcześniej nie prezentowanych, dawało znakomitą możliwość zapoznania się z tak szerokim zestawem „prerafaelickiej” twórczości. Ekspozycja pokazywała obrazy, rysunki, meble, ale także wiersze, gazety, książki, a nawet tapety, przy których powstaniu panowie i panie pozostające w kręgu bractwa maczali swoje artystyczne palce. Jednak głównym bohaterem był oczywiście Dante Gabriel Rossetti.

Wystawa „The Rossettis. Radical romantics” w Tate Britain w Londynie
Fot. Jolanta Boguszewska

Co ciekawe, dziś w Anglii bardziej znana i popularna od Gabriela jest jego siostra Christina. Wiersze tej utalentowanej poetki wypełniły ściany jednej z sal Tate Britan, a jej portret jako Marii w obrazie „Zwiastowanie” był wprowadzającym do całej wystawy. Sam Dante Gabriel, bardzo związany z siostrą, również pisał wiersze, ale szybko zorientował się, że jako malarz zdziała więcej i skupił się głównie na malarstwie.

D. G. Rossetti, Zwiastowanie, 1850 r. / Tate Britain

Ruda Liz i niewierny Dante

Jedną z ciekawszych decyzji kuratorów wystawy w Tate Britain było zaprezentowanie kilkunastu prac Elizabeth Siddal – muzy i wieloletniej kochanki Rossettiego. Twórczość Siddal nieczęsto bywa eksponowana, a ona sama funkcjonuje w świadomości zainteresowanych twórczością bractwa raczej jako modelka niż jako indywidualna artystka. Nie da się zresztą ukryć, że jej niekiedy naiwne prace, pozostające w stylistyce prerafaelitów, nie dorównują poziomem malarstwu pozostałych członków grupy, co nie powinno wzbudzać zdziwienia w obliczu braku akademickiego wykształcenia artystki.

E. Siddal, Lady Clare, ok. 1855 r.
Własność prywatna
D. G. Rossetti, Elisabeth Siddal, 1852 r.
Delaware Art Museum

Burzliwy związek Gabriela i Liz rozpoczął się w początkach lat 50-tych XIX wieku. Była wysoka i chuda, miała rude włosy, mleczną cerę i nieco androgeniczne rysy. Prerafaelici, którym często pozowała, uwielbiali jej dziwaczną urodę, ale także dobre maniery, znajomość literatury i niezwykłą inteligencję. Karierę pierwszej europejskiej supermodelki przerwał jednak Rossetti, który na tyle stracił dla niej głowę, że nie pozwalał, aby pozowała innym malarzom. Sam miał narysować kilka tysięcy jej rysunków.

Mieszkali ze sobą kilka lat. W tym czasie Gabriel namalował wiele obrazów, do których Elizabeth pozowała i które na trwałe weszły do angielskiej sztuki. Uczył ją malować, pomagał w promocji jej twórczości. Ale ona czekała na propozycję małżeństwa, a on wstydził się przedstawić ją swojej rodzinie. Lata mijały, podobnie uroda Liz, tymczasem Gabriel zaczął zdradzać niezdrowe zainteresowanie kobietami ze społecznych nizin, które w porównaniu do eterycznej, chorowitej Elizabeth wyglądały dość zażywnie. Barmanka Annie Miller czy służąca Fanny Cornforth nie cieszyły się szczególnie dobrą opinią, a ich poziom intelektualny był wręcz zawstydzający. Jednak krzepkie, korpulentne ciała obu pań pociągały malarza na tyle, że (oprócz romansu z obiema) wielokrotnie uwieczniał je na swoich obrazach.

Tajemnice trumny Liz

Po dziewięciu latach związku uzależniona od laudanum Liz uciekła wreszcie od toksycznego kochanka. Dopiero wówczas, targany wyrzutami sumienia Rossetti, wiedząc o śmiertelnej chorobie modelki, ożenił się z nią w 1860 roku. Rok później Elizabeth urodziła martwe dziecko – zapewne w rezultacie uzależnienia od opium zawartego w laudanum. W 1862 roku, będąc w kolejnej ciąży, Liz przedawkowała narkotyk w wyniku czego zmarła. Rossetti nigdy nie pozbył się wyrzutów sumienia z powodu jej śmierci. Do trumny żony włożył rękopis swoich wierszy, które uważał za najlepsze.

Niestety, nawet po śmierci Liz, Gabriel nie poniechał toksycznych działań wobec niej. Po kilku latach, namówiony przez swojego agenta, polecił nielegalnie eksuhumować ciało żony, wyłącznie po to, aby wydobyć z trumny swoje wiersze. Trumnę otworzył sam agent, Charles Howell, który przekonywał nieobecnego podczas procederu Rossetiego, że ciało Liz pozostało niezmienione, a jej włosy wciąż rosły, wypełniając rudymi puklami całą trumnę. Niestety odór, który przez wiele lat wydobywał się z rękopisu, przeczył tym rewelacjom. Publikacja wyciągniętych z grobu wierszy nie ożywiła gasnącej kariery literackiej malarza.

Bracia i siostry

Szybki upadek Bractwa Prerafaelitów wynikał między innymi z niedojrzałości jego członków. Artyści chcieli zreformować sztukę angielską, ale nie potrafili swoich idei przekuć w trwały program artystyczny, którym kierowałby się cały ruch. Zainteresowania poszczególnych członków bractwa zaczęły się różnicować, aż w latach 60-tych XIX wieku po wspólnocie artystycznej nie pozostał ślad.

A może to nie artystyczne powody wpłynęły na rozpad bractwa? Może to zgubny wpływ pań pozostających w kręgu prerafaelitów spowodował rozejście się „braci”? Żona Johna Ruskina opuściła go dla jego protegowanego – Johna Millaisa, oskarżając przy okazji męża o nieskonsumowanie małżeństwa. Przed pielgrzymką do Palestyny inny prearafaelita, Holman Hunt, znając zwyczaje kolegów, pozostawił swojej narzeczonej – modelce bractwa Annie Miller – listę malarzy, którym nie wolno jej było pozować. Po wyjeździe Hunta sprytna barmanka dość szybko weszła w intymno-biznesową relację z uwzględnionym na liście Rossettim. Kiedy Edward Burne-Jones wdał się w groteskowy romans z kolejną muzą prerafaelitów Marią Zambaco, jego żoną zainteresował się malarz William Morris. Z kolei żona Morrisa, także często pozująca członkom bractwa, pozostawała w miłosnym związku z Gabrielem Rossettim. Jak tu wspólnie pracować w takim kłębowisku emocji?

D.G. Rossetti, Sen na jawie, 1880 r.
Victoria and Albert Museum
D. G. Rossetti, Ukochana, 1866 r.
Tate Britain

Radykalni romantycy lecą do Ameryki

Zakończona we wrześniu 2023 roku wystawa „The Rossettis. Radical romantics” w Tate Britain składała się z prac znajdujących się głównie w brytyjskich instytucjach. Kilkunastu obrazów użyczyło amerykańskie Delaware Art Museum, gdzie jest największa kolekcja dzieł prerafaelitów poza Wielką Brytanią. W zamian za to duża część angielskiej wystawy powędrowała w październiku do Delaware. Dlatego jeśli nie zdążyliście obejrzeć wystawy w Londynie, a nie możecie się oprzeć prerafaelickim wizerunkom melancholijnych kobiet o bujnych włosach, wydatnych ustach i smutnych oczach – w Delaware Art Museum będzie je można oglądać do 28 stycznia 2024 roku.

Jolanta Boguszewska


Opublikowano

w

Tagi: