Dwóch Jakowiczów i Bach. Mieszanka doskonała

Nie pamiętam już sytuacji, w której z takim wytęsknieniem wyczekiwałam na koncercie zakończenia utworu. I nie dlatego, że mi się nie podobał. Wręcz przeciwnie… Po prostu napięcie było tak duże, emocje tak silne, że organizm odmówił współpracy. Zalałam się łzami, nie mogłam ochłonąć. Wszystko za sprawą niezwykłego duetu ojca i syna, Krzysztofa i Jakuba Jakowiczów. Sięgnęli wyżyn…

fot. archiwum artystów

Tak niezwykłe momenty w życiu melomana zdarzają się naprawdę rzadko, można je zliczyć na palcach jednej ręki. Jeśli ktoś bardziej wrażliwy, to może dwóch. Niedzielny koncert porwał mnie bez reszty. Sądząc po reakcji publiczności zgromadzonej w Filharmonii Narodowej – pozostałych słuchaczy również.

Nieziemskie było wykonanie Koncertu na dwoje skrzypiec d-moll Jana Sebastiana Bacha w interpretacji muzyków. Już pierwsza część, Vivace, poruszała do głębi. Ale druga, Largo ma non tanto, robiła zwyczajnie ranę kłutą w sercu. Z trzeciej – Allegro – niewiele pamiętam, bo w tym czasie próbowałam się uspokoić…

Ale zacznijmy od początku. W zapowiedzi napisano, że to koncert urodzinowy Krzysztofa Jakowicza, który kończy w tym roku 85 lat. Jubilat miał otworzyć muzyczne spotkanie, wykonując Koncert skrzypcowy a-moll Bacha. Wyszedł na scenę dziarskim krokiem, zupełnie jak gdyby czas zatrzymał się w miejscu – energiczny i radosny. Stanął przodem do orkiestry, dał sygnał startu i zagrał pierwszy ton. I tu pojawił się mały dysonans, bo oto orkiestra również ruszyła z kopyta, ale w innej tonacji – zagrała jubilatowi Sto lat, po czym wręczono mu kosz czerwonych róż. Taki początek, choć miły, niejednego mógłby skutecznie wyrwać ze stanu koncentracji. Ale nie Krzysztofa Jakowicza! Był ewidentnie zaskoczony, ale w żaden sposób nie wpłynęło to na właściwy występ, który wkrótce się rozpoczął.

Grał pięknie i poruszająco. Zdaje się, że bardzo lubi drugą część koncertu – Andante. Po śpiewnych, lirycznych solowych partiach skrzypiec, tanecznym ukłonem robił przestrzeń dla orkiestry, wchodząc od czasu do czasu w rolę dyrygenta. Muzyka płynie całym jego ciałem. To nie jest tylko kwestia ręki, palców i umysłu. Te dźwięki ma we krwi. Cały jest muzyką. Utwór sam w sobie jest anielskiej urody, a w połączeniu z doskonałym wykonawstwem stanowi prawdziwą rozkosz dla ucha.

Jako drugi na scenę wkroczył syn, Jakub, który wykonał Koncert skrzypcowy E-dur Bacha. Brzmienie jego skrzypiec jest obłędne! To kwestia świetnego instrumentu, ale przede wszystkim warsztatu i wielkiego talentu muzyka. Krzysztof Jakowicz ocenia, że Jakub jest jednym z czołowych skrzypków europejskich. Każdy jego występ, ten niedzielny również, potwierdza, że tak właśnie jest. Piękna barwa, operowanie nastrojami, wrażliwość na melodię, a do tego niezwykła sprawność techniczna – wszystko to sprawia, że serca słuchaczy miękną od pierwszych dźwięków.

Po tych dwóch występach przyszedł czas na trzeci, który był idealnym podsumowaniem tej części koncertu. Chyba nikogo nie pozostawił obojętnym. Koncert na dwoje skrzypiec d-moll uznawany jest za jedno z najbardziej udanych dzieł Bacha. Niezwykle silne napięcie buduje relacja między partiami skrzypiec. A jeśli uświadomi sobie człowiek, że to nie tylko relacja między liniami melodycznymi jednego i drugiego instrumentu, a między ojcem i synem, niezwykle silna, bliska, skrząca od emocji, odbiera się go zupełnie inaczej. Taka gra poruszyłaby nawet głaz.

Panowie odnieśli kolejny sukces. Wywołali burzę oklasków, były długie owacje na stojąco. Co ciekawe, w tym samym momencie o zwycięstwo w konkursie Młody Muzyk Roku walczył wnuk Krzysztofa Jakowicza, a siostrzeniec Jakuba Jakowicza – Jeremi Tabęcki, znakomity młody klarnecista, tegoroczny absolwent Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych nr 4 im. K. Szymanowskiego w Warszawie. Jeremi wygrał ten konkurs i to on będzie reprezentował Polskę podczas finału Eurowizji dla Młodych Muzyków w Norwegii! Tego dnia powodów do rodzinnego świętowania było w domach Jakowiczów i Tabęckich aż nadto.

Nie można nie docenić Orkiestry Kameralnej Filharmonii Narodowej, której kierownikiem artystycznym jest Jan Lewtak, skrzypek. Zagrała doskonale, odczytując intencje solistów i wpisując się w całościową wizję bachowskich kompozycji. W drugiej części koncertu orkiestra wykonywała znane i lubiane kompozycje filmowe Wojciecha Kilara. Pojawiła się muzyka z „Pana Tadeusza”, ze „Smugi cienia”, z „Pianisty”, „Trędowatej”, z „Ziemi obiecanej” i wielu innych tytułów tworzących historię polskiego kina.

Takie koncerty przechodzą do historii. Nie da się zapomnieć tych emocji, atmosfery. Miałam wrażenie, że dotykam innego wymiaru. Wdzięczna jestem losowi, że byłam na miejscu, chłonąc piękno i dobro płynące ze sceny.

Monika Borkowska

Repertuar Filharmonia Narodowa

mecenas kultury


Opublikowano

w

Tagi: