W debacie o sztucznej inteligencji w kulturze często padają pytania, czy AI nie zastąpi artystów, czy potrzebować będziemy jeszcze malarzy, kompozytorów, literatów. Ale już dziś problem jest bardziej prozaiczny i namacalny – AI wpływa na nasze gusta i je kształtuje. Ma wpływ na odbierających sztukę, ale i tych, którzy ją tworzą. Tłumaczymy sobie, że AI jest tylko narzędziem i pokazuje nam to, co i tak chcielibyśmy zobaczyć. Czy jednak naprawdę tak jest?

Platformy przekonują nas, że algorytm „tylko reaguje na kliknięcia”. Wydaje się to niegroźne, ale analizując bliżej architekturę problemu, można już nabrać wątpliwości, ponieważ algorytmy nie tylko reagują na nasze wybory – one projektują warunki, w jakich te wybory są dokonywane.
Owszem, klikamy. ale to, co algorytm już nam pokazał. Najpierw decyduje on, potem my. A potem on znowu — na podstawie naszej reakcji. To błędne koło widzialności:
- Algorytm wybiera, co pokaże.
- My reagujemy na to, co zostało wybrane.
- Algorytm traktuje naszą reakcję jako potwierdzenie jego wyboru.
- Wyświetla więcej tego samego.
- A to, czego nie pokazał — znika z zasięgu wzroku.
Czy w takiej sytuacji możemy naprawdę powiedzieć, że to my wybieramy? Jeśli zlikwidowane zostaną skrzyżowania i pozostanie już tylko jedna droga, to czy naprawdę jest to nasz „wybór”, że pojedziemy właśnie tam?
To jest właśnie kuratorstwo. Najbardziej brutalne, najbardziej efektywne i najbardziej bezosobowe, jakie kiedykolwiek istniało. Do tego działa globalnie! Kiedyś kurator wybierał 20, 50 czy 100 dzieł na potrzeby konkretnej wystawy i zakres wpływu jego decyzji był ograniczony tylko do tego pojedynczego wydarzenia. Dziś algorytm decyduje o milionach mikro-wystaw, które widzimy każdego dnia, przeglądając internet.
Albo AI cię poleci, albo nie istniejesz
To nie jest futurystyczna wizja. To dzieje się już teraz. Artyści na instagramie żyją lub giną, w zależności od humoru algorytmu. Młodzi twórcy odkrywają, że styl, który lubią, „nie działa”, bo nie łapie zaangażowania. Modele generatywne, które „uczą się stylów”, promują estetyki zgodne z danymi, które już są popularne. Chcesz zaistnieć? Dopasuj się do wymagań algorytmu. Czyli: „Tworzę tak, żeby AI mnie lubiła”.
Żywego mecenasa sztuki można było przekonać, oczarować. Algorytm nie ma serca, gustu ani empatii. Ma optymalizację. To najsilniejsza forma cenzury w dziejach — nie wymaga zakazu, kontroli, ideologii. Cenzura przez niewidzialność. Śmierć przez brak wyświetleń.
W świecie muzyki mechanizm jest już boleśnie widoczny. Piosenki tworzone pod TikToka rozpoczynają się od refrenu, bo algorytm premiuje pierwsze sekundy nagrania. Producenci skracają utwory do 1:45, bo dłuższe „wypadają słabiej”. Artyści modyfikują muzykę tak, by łatwo ją było zapętlić, bo to zwiększa viralowość i użyteczność w mediach społecznościowych.
To nie jest ewolucja gustu, tylko dopasowanie do logiki algorytmu. Dziś wielu młodych artystów z aspiracjami do zaistnienia na szerszą skalę w social mediach nie zastanawia, się co chcą wyrazić, tylko zadają pytanie: „Czy TikTok to podchwyci?”
To algorytmiczne kuratorstwo wpływa już nie tylko na sztukę, ale i na to, jak postrzegamy świat. Utrwala dominujące estetyki, zabijając niszowe. Redukuje gusta, premiując to, co natychmiastowe, zrozumiałe, lekkie. W efekcie nasze kulturowe doświadczenie staje się coraz bardziej homogeniczne. Wszyscy widzimy to samo. Wszyscy reagujemy na to samo. Wszyscy mamy „spersonalizowaną” informację, która paradoksalnie zaczyna być masowo identyczna.
wis
