Łempicka mniej oczywista. W Lublinie odkryjemy artystkę na nowo

Biografia Tamary Łempickiej przysłoniła nieco twórczość artystki. Do dziś chętniej komentuje się barwne elementy jej życiorysu niż osiągnięcia malarskie. A jeśli już sięga się po sztukę, ogranicza się zazwyczaj do najbardziej znanych prac. My wyjdziemy dziś poza ten szablon i nawet słowem nie wspomnimy o „Autoportrecie w zielonym bugatti”.

Tamara Łempicka, Róg uliczki, Tamara de Lempicka, LLC

Tak, miała burzliwe życie, w tym erotyczne. Kochała mężczyzn i kobiety, lubiła luksus, ceniła pieniądze, była sprawnym marketingowcem. Używała życia, nie ograniczała się w żaden sposób. Była zdecydowana i przedsiębiorcza, brała sprawy w swoje ręce. Bez tych cech trudno byłoby jej się przebić na zdominowanym przez mężczyzn rynku sztuki. Dopięła swego. Szum, jaki robiła wokół siebie nie umniejsza jednak jej dokonań. Swoimi pracami potwierdza, że miała talent.

W lubelskim Muzeum Narodowym zebranych jest ponad 40 obiektów. Są tu zarówno bardzo wczesne prace z lat 20., jak i późne obrazy, w tym ostatni, niedokończony, malowany tuż przed śmiercią – ostatnia wersja „La Belle Rafaela”. Wystawę „Tamara Łempicka – ponad granicami” tworzą obrazy prezentujące różne etapy jej pracy twórczej. Mamy tu cały przekrój dorobku malarki, od wczesnych szkiców inspirowanych sztuką klasyczną poprzez obrazy nawiązujące do szkoły holenderskiej, odnoszące się do wątków religijnych, po martwe natury i abstrakcje.

Fot. DlaKultury.pl

Wnętrze, w którym wystawiona jest ekspozycja, zaprojektowane jest na wzór nowojorskiego apartamentu artystki. Ściany galerii zostały pomalowane na szaro. Kolor nie jest przypadkowy – Łempicka preferowała takie tło dla swoich obrazów. Lubiła też fiolet. Został on odtworzony w stylowych kanapach, na których można zasiąść, kontemplując obrazy, ale też na suficie i w świetle neonu zamontowanego w jednym z pomieszczeń. Prace są doskonale wyeksponowane dzięki punktowemu oświetleniu, które sprawia, jak gdyby jaśniały własnym światłem. W tle rozbrzmiewa muzyka lat 40., będąca ilustracją krótkiego filmu poświęconego artystce. Cudowny klimat!

Nowojorskie mieszkanie Łempickiej znajdowało się w nowoczesnym budynku. Artystka przeniosła do niego większość wyposażenia zamku Dioszegh na Węgrzech należącego do jej męża, barona Raula Kuffnera. – Wnętrze apartamentu było więc mocno eklektyczne. Elicie nowojorskiej na tyle przypadło do gustu, że Łempicka w latach 40. zajęła się dekorowaniem wnętrz bogatych Amerykanów – mówi Łukasz Wiącek, kurator wystawy. Przede wszystkim jednak malowała portrety, odpowiadając na zapotrzebowanie rynku. Potrafiła przy tym wyczuć gust klientów, tworząc prace świetnie prezentujące się na ścianach ich domów.

Lubelską ekspozycję otwierają wczesne szkice i rysunki. – Łempicka była nowoczesną artystką, ale nigdy nie zerwała z twórczością największych mistrzów malarstwa europejskiego. W szkicach widać, czym się inspirowała – daje tu o sobie znać miłość do sztuki włoskiego renesansu i manieryzmu, którą zaszczepiła jej babka Klementyna – tłumaczy Wiącek. I tak w rysunku „Wenus i Kupidyn” odwołuje się do obrazu XVI-wiecznego malarza Jacopo Pontormo. We „Wzburzonych koniach” jedno ze zwierząt jest bezpośrednim nawiązaniem do pomnika konnego cara Piotra I, który znajduje się w Petersburgu (gdzie mieszkała przez kilka lat). Na wystawie obejrzeć można też kolejny szkic Kupidyna, jakby żywcem wyjęty z barokowego fresku. Ciekawym przykładem odwołań do sztuki minionych wieków są też obrazy dłoni. Wnikliwe studia ludzkich rąk, ich kształtu i ułożenia, czerpią z bogactwa europejskiej malarskiej tradycji.

Tamara Łempicka, Wenus i Kupidyn
Tamara Łempicka, Wzburzone konie

W latach 30. Łempicka doświadczała okresów depresji. Z pewnością przyczyniły się do tego narastające niepokoje panujące w przedwojennej Europie. Na ten czas przypadają prace odwołujące się do wątków religijnych, w tym m.in. „Głowa Jana Chrzciciela”, która jednak – jak mówi Łukasz Wiącek – wcale nie jest głową Jana Chrzciciela, tylko Holofernesa, postaci biblijnej, wodza armii Nabuchodonozora. Został on zamordowany przez kobietę, którą chciał posiąść – Judytę. Tytuł obrazu został nadany wtórnie, jak się okazuje, nie do końca trafnie. Wskazuje na to pośmiertny grymas twarzy (w wizerunkach Jana Chrzciciela zazwyczaj nie było widać bólu i cierpienia). – Dowódca wojsk oblegających Betulię utracił swoją głowę. Została ona wyniesiona pod osłoną nocy, przy blasku księżyca, za mury miejskie. Nad ranem nadziano ją na pal, po którym spływała krew. Gdy wojska zobaczyły głowę dowódcy, odstąpiły od oblężenia – wyjaśnia kurator. Na obrazie Łempickiej jest i noc, i pal, po którym spływa krew, i udręka widoczna na twarzy ofiary.

Tamara Łempicka, Głowa Jana Chrzciciela

Niezwykłe są nawiązania artystki do twórczości mistrzów holenderskich. Łempicka była zafascynowana sztuką niderlandzką. Na wystawie można obejrzeć płótno „Holenderka II” (ok. 1957 r.). Przedstawia zamyśloną kobietę w stroju z drugiej połowy XVII wieku, która przywodzi na myśl słynną „Mleczarkę” Jana Vermeera, z kolei wnętrze, na tle którego ją przedstawiła, jest połączeniem dwóch różnych obrazów Pietera de Hoocha. Również z tego obrazu płynie spokój wynikający z zastygłej pozy kobiety i ascetycznego tła, wzmagany stonowaną kolorystyką.

Tamara Łempicka, Holenderka II

Na lubelskiej ekspozycji zaprezentowano również twórczość z lat 50. Artystka zmieniła wówczas konwencje malarską, zaczęła posługiwać się szpachlą, stosowała zupełnie inną gamę kolorystyczną. – Podczas jednej z wizyt w Europie, już po wojnie, malarka odwiedziła m.in. Pompeje, zachwycała się tamtejszymi freskami. Chciała odtworzyć ten efekt, jednak amerykańskie syntetyczne farby w tym czasie były żywe, nasycone kolorami. Do pomocy zaangażowała zięcia, Harolda Foxhalla, który był geologiem. Wybierał jej minerały i ucierał, łącząc proszek z medium. W ten sposób powstawała farba stworzona z naturalnych pigmentów, która pozwoliła odtworzyć efekt pompejańskiej ściany – tłumaczy Łukasz Wiącek. Zabieg okazał się skuteczny, choć nie wyszło idealnie. Foxhall nie miał czasu, by godzinami ucierać minerał, tworząc drobny pył. Zajęty był przecież swoją pracą. Duża gramatura minerału powoduje, że prace są delikatne i – zależnie od zmieniającej się temperatury czy wilgotności – bardzo mocno pracują, w efekcie farba pęka. Tym bardziej, że jest nakładana szpachlą. Efekt jednak i tak jest jednak niezwykły.

Łempicka chętnie malowała martwa naturę. Jest na wystawie piękna praca – „Cytryna”. Kompozycja osadzona jest w stajni, przez uchylone drzwi pomieszczenia widać amerykańską wiejską willę, w której artystka przez jakiś czas mieszkała. Na skrzyni leży porcelanowa miseczka, a w niej cytryna. Obraz pokazuje doskonały warsztat i możliwości techniczne malarki. Owoc jest tak naturalny, że chciałoby się po niego sięgnąć. Ma się wręcz złudzenie, że jest trójwymiarowy.

Tamara Łempicka, Cytryna

W Lublinie obejrzeć można również ostatni obraz, jaki artystka namalowała przed śmiercią – to najnowsza wersja aktu jej kochanki sprzed lat, „La Belle Rafaela”. – Pierwowzór wisi w Muzeum Narodowym w Krakowie. Z kolei nasz obraz jest ostatnim, nad jakim pracowała. Nie ma ostrej formy, tak charakterystycznej dla prac z lat 30. Kształty są tu łagodne, artystka bawi się kolorem. Mimo że miała już wtedy problemy ze wzrokiem, bez problemu odtworzyła pozę i ciało modelki – podkreśla kurator.

Tamara Łempicka, La Belle Rafaela

Są tu też próbki obrazów abstrakcyjnych. Łempicka pod koniec kariery próbowała ponownie zaistnieć w malarskim świecie, chwytając się nowych trendów, jednak ten sposób okazał się nieskuteczny. Sama przyznawała, że nie czuje abstrakcji. Na wystawie znajdują się także prace z Meksyku, gdzie mieszkała od 1978 roku aż do śmierci. Urocze portrety miejscowych malowane są gwaszem. Co ciekawe, portrety kobiet w tej serii są – mam wrażenie – bardziej poruszające. Jak gdyby artystka próbowała zajrzeć głębiej w ich duszę. Wyraz temu dają wymowne spojrzenia portretowanych.

Tamara Łempicka,
Meksykanka z dzieckiem,
Tamara de Lempicka, LLC
Tamara Łempicka,
Meksykanka w różowym szalu I,
Tamara de Lempicka, LLC

Łempicka była mocno związana z kobiecym światem. Sama była niezwykle silną kobietą, dążącą do niezależności, wyemancypowaną. Nie bez znaczenia była jej rodzinna historia – ojciec zniknął z życia Tamary, gdy ta miała kilka lat. Wychowywała ją matka i dziadkowie. Silny związek łączył ją z babką Klementyną, z którą wyjeżdżała na wakacje do Włoch. W dorosłym życiu również otaczała się kobietami, które niekiedy stawały się jej kochankami. Miała córkę Kizette, wnuczki (z którymi odbywała podobne podróże jak w dzieciństwie ze swoją babcią) i prawnuczki, które opiekują się schedą po malarce. Wyjątkowo silny pierwiastek kobiecy…

Już same tytuły wystaw, poprzedniej „Tamara Łempicka – kobieta w podróży” (2022 r.) i obecnej „Tamara Łempicka – ponad granicami” – mówią o artystce wszystko. Pozostawała w ciągłym ruchu, przemierzała świat w poszukiwaniu swojego miejsca – Rosja, Francja, Stany Zjednoczone, Meksyk. Przekraczała granice, burzyła konwenanse, rozpychała się rękami i nogami, by znaleźć dla siebie miejsce na rynku sztuki. Poszukiwała swojej drogi, nawiązywała dialog z mistrzami malarstwa, próbowała najróżniejszych technik i stylistyk. Jej twórczość była naprawdę różnorodna.

Lubelska wystawa pozwala to bogactwo dorobku artystki na nowo odkryć. Warto ją odwiedzić!

Monika Borkowska

Tamara Łempicka – ponad granicami – Strona Muzeum Narodowego w Lublinie (zamek-lublin.pl)

mecenas kultury


Opublikowano

w

Tagi: