
Krzysztof Jakowicz wystąpił przed kilkoma dniami w duecie z synem Jakubem Jakowiczem w Promie Kultury Saska Kępa. Wspólne koncerty skrzypków zawsze są niezwykle poruszające. Nie dość, że na scenie spotyka się dwóch doskonałych instrumentalistów, to jeszcze daje o sobie znać silna rodzina relacja, która uruchamia w słuchaczach najgłębsze pokłady emocji.
Goście Promu mieli okazję poczuć się jak podczas kameralnego, salonowego koncertu. Zaciemniona scena, dwa krzesła i punktowe oświetlenie z lampy wiszącej nad pulpitem. Artyści w zasięgu ręki, a do tego luźna, przyjacielska atmosfera. Krzysztof Jakowicz przejął prowadzenie koncertu. Zapowiadał utwory, przytaczając z właściwym sobie humorem i witalnością rozmaite anegdoty.
Program był bardzo różnorodny – sonaty Antonio Vivaldiego i Georga Philippa Telemanna, fragmenty z Czarodziejskiego fletu W.A. Mozarta, krótkie duety Beli Bartoka, Kaprys g-moll op. 18 Henryka Wieniawskiego, ale też kompozycje współczesne – Grażyny Bacewicz (Piosenka i Kujawiak) oraz Jerzego Derfla (Coś w dur, coś w moll). Było tu wszystko – barokowe konstrukcje, szaleńcze popisy, liryka i taneczny rozmach.
Panowie są mistrzami dialogu. W ich wykonaniu muzykowanie to coś więcej niż granie. To realna rozmowa. Przekazują sobie z ręki do ręki muzyczne motywy, czasem się przekomarzają, kiedy indziej żartują. Podchodzą do siebie z wielkim szacunkiem, pozostawiając sobie przestrzeń do indywidualnej narracji. Muzycznej pogawędce towarzyszą gesty, wymowne spojrzenia i mimika. Krzysztof Jakowicz zwracał się również do publiczności – zawieszając w przestrzeni frazy, spoglądał na słuchaczy, jakby chciał również ich wciągnąć w dyskusję.
Słychać w trakcie tej wymiany muzycznych myśli różnice – w dźwięku, ekspresji, we frazowaniu, również w brzmieniu samych skrzypiec. Uwielbiam te momenty, gdy Krzysztof Jakowicz akompaniuje głównemu głosowi. Robi to w tak dystyngowany sposób! Z niezwykłą elegancją, z dworskim ukłonem. Doskonale czuje się też w kompozycjach z elementami góralskiego folkloru. Daje tu o sobie znać nieokiełznana żywiołowość muzyka, jego energia i witalność. Wciąga go taneczny żywioł; to muzyka, która gra w duszy artysty. Z kolei Jakub Jakowicz czaruje dźwięcznym, pełnym brzmieniem skrzypiec, doskonałą, niezwykle wyrazistą artykulacją, czystością muzycznej myśli, elegancją i mistrzowskim wykonaniem.
Prawdziwe ciepło biło od muzyków. Tchnęli optymizmem, zarażali uśmiechem. Uraczyli słuchaczy potężną dawką wspaniałej muzyki. Właściwie tego można było się spodziewać – ich koncerty zawsze wprowadzają w niezwykły nastrój, przynoszą ukojenie i radość. Nazwisko Jakowiczów to gwarancja jakości, prawdziwy znak firmowy. Wspaniale, że kolejne pokolenie szykuje się do natarcia, muzyczne sukcesy odnoszą wnukowie nestora rodu. To świetna wiadomość dla miłośników muzyki!
Monika Borkowska