Muzyka „nie z tego świata”. Miała wywoływać obłęd

Dźwięki wydawane przez ten instrument kojarzą się z muzyką niebiańską, anielską. Z drugiej jednak strony w przeszłości bano się ich. Mówiono, że mogą prowadzić do szaleństwa, chorób, a nawet śmierci… Nie potwierdziły tego żadne naukowe badania, ale zła sława ciągnęła się za harmoniką szklaną, bo o niej mowa, przez długi czas. Dziś odkrywana jest na nowo.

Instrument tworzy kilkadziesiąt umocowanych obok siebie na metalowym pręcie szklanych misek różnej wielkości i grubości. Całość zainstalowana jest na drewnianej ramie. Przy pomocy pedału wprawia się urządzenie w ruch obrotowy. Dźwięk wydobywany jest z instrumentu poprzez dotykanie opuszkiem zwilżonego palca kloszy, które wprawiane są w drgania.

Harmonika była popularna zwłaszcza w Austrii i w Niemczech. Jej konstrukcję zawdzięczamy Benjaminowi Franklinowi, amerykańskiemu politykowi, drukarzowi i uczonemu, który ukończył swoje dzieło w 1761 roku. Zainspirował go koncert, podczas którego grano utwory na kieliszkach do wina. Brał w nim udział cztery lata wcześniej.

Na harmonikę szklaną pisano utwory na przełomie XVIII i XIX wieku. Pojawia się m.in. w kompozycjach Wolfganga Amadeusza Mozarta, Ludwiga van Beethovena (Leonore Prohaska), Camilla Saint-Saënsa (Karnawał zwierząt), Richarda Straussa (Die Frau ohne Schattten). Instrument miał entuzjastów również w Polsce. Grał na nim Franciszek Lessel, pianista i kompozytor żyjący w latach 1780-1838, który swego czasu studiował kompozycję u Josepha Haydna.

Uwaga! Ten dźwięk „pobudza nerwy”!

Wokół dźwięków harmoniki szklanej narosły liczne legendy. Mówiono, że są one przyczyną poronień, a nawet prowadzą do szaleństwa muzyków i słuchaczy. Ale raczej nie w tym należy upatrywać ograniczonej popularności instrumentu, który od lat 20. XIX wieku zaczął odchodzić w zapomnienie. Kluczowy zdawał się być argument, że harmonika jest zbyt cicha. Nie dawało się wzmóc głośności tak, by przebiła się przez rozrastające się zespoły instrumentalne grające w coraz większych salach koncertowych. W dodatku była krucha jak… szkło. Bardzo łatwo było ją uszkodzić.

Wróćmy jeszcze na moment do niepokojących wieści, jakie roznosiły się wśród ówczesnych melomanów. Niemiecki muzykolog Johann Friedrich Rochlitz w swoim dziele „Allgemeine musikalische Zeitung” pisał, że harmonika szklana „nadmiernie pobudza nerwy, pogrąża grającego w dokuczliwej depresji” i wprowadza w „mroczny, melancholijny nastrój”. I dalej – ostrzegał, że nie powinny grać na instrumencie osoby cierpiące na jakiekolwiek zaburzenia nerwowe, a także melancholicy. Z kolei ci, którzy żadnych zaburzeń nie mają, powinni mieć na uwadze, że zawsze mogą paść ofiarą choroby, więc również nie powinny go nadmiernie używać.

W grze na harmonice wprawiła się angielska flecistka i klawesynistka Marianne Davies (1744-1818). Dawała ona przez lata publiczne występy wraz ze swoją siostrą śpiewaczką, Cecilią Davies. Mówiono, że Marianne pogrążyła się w melancholii, bo narażona była przez długi czas na specyficzny ton instrumentu. Na harmonice szklanej grała także niewidoma Marianne Kirchgessner (1769-1808), która po raz pierwszy zasiadła przy instrumencie w wieku 11 lat. Zyskała rozgłos w całej Europie jako niezwykła artystka. Zmarła w wieku 39 lat. Pojawiały się głosy, że jej śmierć była wynikiem działania przenikliwych dźwięków. Wychodzi jednak na to, że zapadła na zwykłe zapalenie płuc podczas jednej ze swoich podróży.

Ołów i zbiorowa histeria

Pojawiła się jeszcze inna wersja zdarzeń. Wysnuwano teorie, że grający zwyczajnie zatruwali się ołowiem, bo harmoniki były wykonane ze szkła ołowiowego. Zatrucia były co prawda częstą przypadłością w XVIII i XIX wieku, ale dotykała ona nie tylko muzyków. Lekarze w tamtych czasach przepisywali często związki ołowiu jako lekarstwo na szeroką gamę dolegliwości. Ołów i tlenek ołowiu stosowano też jako środek konserwujący żywność, był on również składnikiem naczyń kuchennych.

Tymczasem zła sława harmoniki niosła się dalej, ludzie wpadali w panikę. Ktoś skarżył się na skurcze mięśni, ktoś inny na nerwowość, u innego muzyka pojawiły się zawroty głowy. Gdy w Niemczech podczas koncertu zmarło dziecko, zakazano używania instrumentu w kilku miastach. Pojawiły się nawet głosy, że wysokie eteryczne tony instrumentu przywołują duchy zmarłych! Nie było jednak dowodów na to, że za złe samopoczucie wykonawców i słuchaczy odpowiadała harmonika szklana. Sam Franklin, który skonstruował instrument, grał na nim do końca życia i nie skarżył się na żaden z objawów, o jakich publicznie dyskutowano.

Powrót do przeszłości

Mniej więcej od 1820 r. przez następnych sto lat instrument nie cieszył się popularnością. Na nowo odkryto go dopiero w XX wieku. Doczekał się nawet udoskonalenia. W 1984 roku Gerhard Finkenbeiner po latach eksperymentów zaproponował jego lepszą wersję. Od 1989 roku Sasza Reckert, niemiecki instrumentalista i producent instrumentów szklanych, restaurował harmoniki i budował ich repliki przy użyciu szkła kryształowego. Także inni wykazywali zainteresowanie instrumentem.

Świat szklanych dźwięków oczarował między innymi austriackie małżeństwo, Christę i Geralda Schönfeldingerów. Oboje ukończyli studia muzyczne na wydziale skrzypiec. Pewnego razu, rozwiązując krzyżówkę, natrafili na hasło glasharmonika, czyli właśnie harmonika szklana. Ciekawość zawiodła ich do wiedeńskiego pałacu Hofburg, gdzie eksponowano instrument. Kolejnym krokiem była wizyta w Monachium u Saszy Reckerta, gdzie odkryli kolejny szklany instrument, verrofon, który tworzą puste szklane rurki. Niedługo potem stworzyli Wiener Glasharmonika Duo, rozpoczynając wspólne koncertowanie. Christa gra na harmonice szklanej, a Gerald na verrofonie i dodatkowo komponuje utwory. Melomani z Polski mieli okazję podziwiać kunszt Christy Schönfeldinger m.in. podczas zeszłorocznego Letniego Festiwalu im. Jerzego Waldorffa w Radziejowicach, gdzie wystąpiła ze swoim instrumentem.

Monika Borkowska


Opublikowano

w

Tagi: