„Napisz babci, że wracasz do Chin”

Jak wiele mówi ujęcie, które koncentruje się na oddechu człowieka wychodzącego na walkę życia, do której przygotowywał się od dzieciństwa! Krótki, szarpany – zdradza stres, napięcie i nerwy. Ale są i tacy, którzy zaciągają się powietrzem jak dymem papierosowym, relaksacyjnie, długo. Przebija z nich opanowanie i pewność siebie. To jedna z początkowych scen dokumentu Jakuba Piątka „Pianoforte”, który ukazuje losy wybranych uczestników ostatniej edycji Konkursu Chopinowskiego.

Tak doskonałego filmu nie oglądałam od kilkunastu lat. Zastygłam w pozycji, którą przybrałam na początku, zapominając o Bożym świecie. W sali kinowej wyprzedane były wszystkie miejsca. Nie było ani jednego wolnego fotela. W końcowej scenie filmu, gdy finaliści wygrywają ostatnie akordy koncertu Fryderyka Chopina, rozlega się aplauz zgromadzonej w Filharmonii Narodowej publiczności. Już wtedy chciałoby się dołączyć do grona oklaskujących, nie tylko w uznaniu dla muzyków, ale też twórców dokumentu. Ale film trwał jeszcze chwilę, nawiązując do dalszych losów bohaterów. Gdy pojawiły się napisy, przez salę przetoczyła się prawdziwa burza oklasków.

Są takie obrazy, które zostają z nami na dłużej. Tego dnia, następnego i jeszcze kolejnego. „Pianoforte” do takich należy. Wyjątkowy film, który zapada głęboko w sercu. Każda z przedstawionych postaci jest inna, wszystkie budzą ogromną sympatię. Zaczynamy rozumieć tych, których nie byliśmy w stanie pojąć wcześniej. Przedstawione są ich zmagania, walka, jaką toczą ze swoją psychiką, ciałem, emocjami. Widzimy młodych ludzi, którzy nadludzkim wręcz wysiłkiem pragną spełnić marzenia.

Bogactwo osobowości

Jakub Piątek tłumaczył, że dobierał bohaterów w taki sposób, by pokazać ich różnorodność, odmienne charaktery, podejście do życia, ale też warunki, w jakich dorastali i szlifowali swój talent. Jedni mają do dyspozycji fortepiany, inni pianina ustawione w ciasnej kuchni. Jedni mają troskliwych, ciepłych pedagogów, którzy nie odstępują ich na krok i traktują jak własne dzieci, inni – zimnych, surowych krytyków, nie uznających pochwały i poklepywania po plecach, wytykających publicznie wszelkie błędy i pomyłki. Od emocji na ekranie aż kipi. Zawiedzione nadzieje, rozgoryczenie, smutek, wątpliwości, strach, ekscytacja, szczęście, radość, spełnienie – przeplatają się ze sobą, dając pełen obraz przeżyć naszych bohaterów.

Wybija się nurt „południowców” reprezentowany przez Alexandra Gadijewa, który jest włosko-słoweńskiego pochodzenia i Włoszkę Leonorę Armellini. Choć ich temperament jest różny, świetnie się rozumieją. Stawiają na rozwój indywidualny, ich mentorzy są gdzieś w tle, na pierwszym planie są oni sami ze swoją dojrzałością, zmaganiami i pracą. Mają dystans, potrafią się relaksować, nie widać u nich napięcia, bije natomiast radość z grania przed publicznością.

Moc muzyki

W filmie nie brakuje wzruszających momentów. Przedstawiony zostaje jeden z chińskich uczestników, który dość szybko pożegnał się z konkursem. Widzimy go w scenie, gdy jedzie taksówką na lotnisko. – Napisz do babci, że wracasz do Chin – mówi matka. W domyśle – daj znać, że odpadłeś. Tyle że nazywanie tego wprost spotęgowałoby jeszcze ból chłopaka, który bardzo żałuje, że przygoda z konkursem była tak krótka… Mimo maski ochronnej na twarzy (panowała jeszcze wtedy pandemia), widać jego smutek, zawiedzione nadzieje, poczucie przegranej. W hali odlotów mija instrument. – O, fortepian! – rozjaśnia się, siada do klawiatury i zaczyna grać utwory, które miał przecież prezentować przed jurorami konkursu. Zbiera się wokół niego grupa słuchaczy i starsza kobieta, która płacze ze wzruszenia… Wszystko znów nabiera sensu.

Takich poruszających obrazków jest więcej. W innej scenie, już w Filharmonii, widzimy jak dźwięki muzyki doprowadzają do płaczu również męską część widowni. Wielka tajemnica jest w odczuwaniu muzyki, w tym, jak ją odbieramy, jak na nas działa. Potężna jest jej siła i moc.

I wreszcie reakcje samych wykonawców po zejściu ze sceny… Większość z nas nigdy nie będzie miała okazji poczuć, co dzieje się z psychiką i ciałem po takim występie. Kamera pozwala nam jednak stanąć tuż obok bohaterów, dzięki czemu możemy spróbować to sobie wyobrazić. Niektórzy gorączkowo usiłują złapać oddech, upuszczając emocje, które narosły w trakcie wykonania utworów. Inni sprawiają wrażenie, jakby stracili kontakt z rzeczywistością, trudno im odpowiedzieć na proste pytania, zebrać myśli, skoncentrować się. Choć są i tacy, którzy zdają się być do końca opanowani.

Dokument Jakuba Piątka jest też pełen humoru. Niektóre osoby przyczyniły się do tego w sposób szczególny. Wśród nich wskazać można reprezentanta Polski Marcina Wieczorka. Pianista budzi wyłącznie pozytywne odczucia, rozbawiając widzów do łez. Nie sposób go nie pokochać. Choć – jak to w życiu bywa – ostatecznie stanął przed dramatycznym wyborem. Dowcipem brylowała też Włoszka, Michelle Candotti, której opowieści wywoływały wśród uczestników seansu salwy śmiechu.

Ekipa jak niewidzialne tło

Zdjęcia do filmu kręcono jeszcze przed konkursem w Rosji, we Włoszech i w Chinach. Ze względu na pandemię, realizowały je różne ekipy pod czujnym okiem reżysera, który dawał konkretne wskazówki, nadzorując proces z oddali. Za zdjęcia w Warszawie odpowiadały trzy ekipy, pomiędzy którymi kursował Jakub Piątek. Ćwiczeniówki, filharmonia i hotel były na szczęście blisko siebie, to ułatwiło zadanie. Reżyser podkreślał, że główną zasadą było, by nie ingerować w występy muzyków. Kamera miała towarzyszyć dyskretnie, nie szkodząc wykonawcom. Wygląda na to, że się udało.

Jakub Piątek zaznaczał, że ekipa zżyła się z bohaterami filmu. Każda sytuacja, w której uczestnik konkursu odpadał, wiązała się z dużym stresem. Więź, jaka nawiązała się między realizatorami filmu a ich bohaterami, jest wyczuwalna i emanuje na widzów, którzy oglądają film. Nie da się nie lubić osób, których losy śledzimy. Bez względu na wynik konkursu, który przyniósł jednym radość a innym rozczarowanie, chcemy dla wszystkich jak najlepiej, w skrytości ducha życząc im, by ich muzyczne marzenia się ziściły.

Monika Borkowska


Opublikowano

w

Tagi: