Nie żyje Janusz Olejniczak, legenda polskiej pianistyki

Zmarł Janusz Olejniczak

Zmarł Janusz Olejniczak, pianista, pedagog, laureat Konkursu Chopinowskiego z 1970 r., a później wieloletni członek jury Konkursu. Miał oceniać muzyków również w przyszłorocznej edycji, współpracował z twórcami powstającego nowego filmu o Chopinie, niedawno wystąpił w Filharmonii Narodowej, grając koncert fortepianowy Jerzego Maksymiuka. I cały czas pracował ze studentami. Odszedł nagle, zostawiając bliskich i miłośników swojego talentu pogrążonych w bezgranicznym smutku.

Zmarł w wieku 72 lat. Ciśnie się na usta, że za wcześnie, ale przecież to banał. Wszak nie ma dobrej pory na umieranie… Janusz Olejniczak nie doczekał ani kolejnego Konkursu, ani setnych obchodów wydarzenia, ani premiery filmu. Cóż, los rozdaje karty według własnego uznania. Może teraz właśnie ściska dłoń Chopina, który w jego życiu odgrywał tak ważną rolę?…

Był stałym bywalcem Radziejowic. Podczas ostatniej edycji letniego festiwalu pojawił się na scenie z niezwykłym występem. Miał on formułę luźnej, przyjacielskiej rozmowy z Jerzym Kisielewskim przeplatanej muzyką. Pianista grał tego wieczora Chopina, Schumanna, Debussy’ego. Jego muzyka była porywająca, wzruszająca, przepełniona emocjami. Wszyscy na widowni czuli, że dzieje się coś wyjątkowego. Ale i on sam miał takie poczucie. Dzień po koncercie udzielił nam wywiadu, w którym tak podsumował swój występ: „Nie potrafię powiedzieć, co wczoraj się zdarzyło. Miałem dość ciężki okres w ostatnim półroczu. Graniczyło z cudem, że mogłem grać. A dziś rano obudziłem się z uśmiechem, bo coś niezwykłego się zadziało. Czy to był koncert, czy spektakl teatralny, co to było – nie wiem. Wiem natomiast, że to było jednorazowe tego typu wydarzenie. Czegoś takiego nie było i nie będzie. Kto był, ten z tym zostanie. To jest nie do powtórzenia”.

Jakże innego znaczenia nabierają te słowa dziś…

Jako pedagog z wielką dbałością i ogromnym sercem podchodził do swoich studentów. Na uczelnię trafiają najlepsi z najlepszych, a przecież tylko nielicznym udaje się zrobić karierę. Otaczał opieką każdego z młodych ludzi, dbając o to, by nawet ci, którzy tracą wiarę w słuszność obranej ścieżki, znaleźli swoją drogę, spełniając się na przykład w kameralistyce, kompozycji, czy w jazzie. Niezwykle odpowiedzialnie podchodził do roli jurora w Konkursie Chopinowskim. „Najważniejszą powinnością jurora jest to, by nie stracić talentu” – mówił w wywiadzie udzielonym portalowi dlakultury.pl.

Janusz Olejniczak urodził się 2 października 1952 roku we Wrocławiu. Naukę rozpoczął w Łodzi w wieku sześciu lat, a kontynuował w Warszawie. Uczył się w Akademii Muzycznej w klasie Barbary Hesse-Bukowskiej. Kształcił się również w Paryżu i w Essen. W 1970 roku, będąc najmłodszym uczestnikiem, został laureatem Konkursu Chopinowskiego. Zdobył wówczas VI nagrodę. Zrobił wielką karierę, występował w Europie, Japonii, Australii, Ameryce Północnej i Południowej a także na Kubie.

Miał za sobą przygodę aktorską. W filmie Andrzeja Żuławskiego „La note bleu” zagrał Fryderyka Chopina. W „Hiszpance Łukasza Barczyka wystąpił w trakcie jednej ze scen jako Ignacy Jan Paderewski. Oprócz tego nagrał ścieżkę dźwiękową do „Pianisty” Romana Polańskiego i filmu „Chopin – pragnienie miłości” Jerzego Antczaka.

Jak nikt grał Chopina. Dźwięki łączył z duchem, emocjami i swoją wielką wrażliwością. Pisałam po jego ostatnim występie w Radziejowicach, na czym polega urok tego pianisty. Przytoczę fragment tej relacji: „Szczególnie mocno przemawia do mnie w mniejszych formach. I tak na przykład chopinowskie mazurki w jego wykonaniu chwytają za serce z ogromną siłą. Tworzy z dźwięków muzykę nieśpiesznie, jakby nanizywał na sznurek pojedyncze korale. Robi to z niezwykłym kunsztem i maestrią. Niczego nie musi udowadniać, przed nikim nie musi się popisywać, wykazywać biegłością, sprytem, sprawnością techniczną. On jest sobą w tej wyjątkowej muzyce, z którą jest zespolony. Gdy gra, nie współzawodniczy z czasem, eksploatuje ciszę pomiędzy dźwiękami, bawiąc się lekkością, snując tę swoją opowieść, smakując każdy kęs. Szuka radości i spełnienia w prostocie. W tym jest głęboka prawda, która nas przekonuje, z którą nie dyskutujemy. Poddajemy się jej z uległością dziecka”.

Kto był, ten z tym zostanie. To jest nie do powtórzenia…

Monika Borkowska


Opublikowano

w

Tagi: