Równo dwieście lat temu, 4 września 1824 roku, urodził się Anton Bruckner, jeden z czołowych przedstawicieli muzycznego neoromantyzmu. Do historii muzyki przeszedł przede wszystkim jako twórca monumentalnych symfonii oraz dzieł religijnych. Stanisław Skrowaczewski, wielki polski dyrygent, uważany za jednego z najwybitniejszych interpretatorów muzyki Brucknera, mówił, że wprowadza go ona w metafizyczny trans.
Skrowaczewski tak wspominał pierwsze spotkanie z twórczością kompozytora: „Wszystko zaczęło się, gdy miałem siedem lat. Usłyszałem wtedy przypadkowo po raz pierwszy muzykę Brucknera. Szedłem ulicą, poza centrum miasta, kiedy z otwartego okna usłyszałem dźwięki. Nie wiedziałem, co to jest – jaki utwór, jaki kompozytor? Stałem pod oknem uderzony muzyką. Ta harmonia, melodia, współbrzmienia – to był szok. Wróciłem do domu w transie. Rodzice się zorientowali, że coś się ze mną dzieje. Zmierzyli mi gorączkę – blisko 40 stopni. W łóżku przeleżałem dwa dni. Majaczyłem, bredziłem. Mój ojciec nie mógł znaleźć przyczyny choroby. Zwołał konsylium. Przyszli dwaj inni lekarze. Oglądali mnie, dyskutowali. A ja cały czas byłem w transie, byłem w niebie, świat dla mnie nie istniał. Potem okazało się, że przez otwarte okno słyszałem Adagio z VII Symfonii Brucknera. I od tej pory moja fascynacja Brucknerem trwa”.
Droga do muzyki
Urodził się 4 września 1824 roku w austriackim Ansfelden, na przedmieściach Linzu, jako najstarsze z dwanaściorga dzieci miejscowego nauczyciela i kantora. Od dzieciństwa ojciec uczył go gry na skrzypcach i organach. W wieku dziesięciu lat młody Anton zastępował już czasem ojca jako organista. Rok później skomponował swój pierwszy utwór, chóralny motet Pange lingua. W wieku trzynastu lat wstąpił do chóru opactwa augustianów w niedalekim Sankt Florian, cztery lata później podjął naukę w seminarium nauczycielskim w Linzu. Po jego ukończeniu w 1845 roku objął posadę nauczyciela w Sankt Florian, jednak jego zainteresowania już wtedy skłaniały się coraz bardziej w stronę muzyki. W 1851 roku został mianowany głównym organistą opactwa – znajdujący się tam znakomity instrument do dziś nazywany jest „organami Brucknera”. Na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych kompozytor stworzył szereg cenionych kompozycji religijnych, w tym potężne Requiem i Missa solemnis. Zdobywał coraz większą sławę jako wirtuoz gry na organach, co pozwoliło mu objąć w 1855 roku prestiżową funkcję organisty katedry w Linzu.
W tym samym roku, w wieku 31 lat, Bruckner rozpoczął regularne studia muzyczne. Początkowo studiował korespondencyjnie u wiedeńskiego teoretyka Simona Sechtera, potem już regularnie, u dyrygenta i wiolonczelisty Otto Kitzlera, zresztą młodszego od siebie. W kolejnych latach dzielił czas między Wiedeń, Linz i Sankt Florian. Nawiązał wiele cennych znajomości, między innymi z Ferencem Lisztem i Richardem Wagnerem, z którym połączyła go przyjaźń. Podczas studiów powstało kilka utworów, które kompozytor uważał jedynie za ćwiczenia – w tym nienumerowana Symfonia f-moll, zwana czasem „studencką” lub „młodzieńczą”, choć napisał ją w wieku 39 lat. W następnych latach tworzył kolejne dzieła religijne, między innymi trzy potężne, wokalno-instrumentalne Msze.
Pierwsze lata w Wiedniu
W 1868 roku, po śmierci Sechtera, Bruckner otrzymał propozycję zajęcia jego miejsca jako wykładowcy w Konserwatorium Wiedeńskim. Zdecydował się ją przyjąć, co wiązało się z przeprowadzką do stolicy. W tym samym roku premierę miała kolejna symfonia, której tym razem kompozytor odważył się nadać numer – I Symfonia c-moll (rok później powstała jeszcze Symfonia d-moll, zwana „zerową”, regularną numeracją objął Bruckner dopiero kolejne dzieła tego gatunku). I choć o utworze wyraził się pozytywnie sam Eduard Hanslick, najbardziej opiniotwórczy wiedeński krytyk owych czasów, to jednak nie wpłynęło to zbytnio na rozpoznawalność kompozytora. Na uznanie publiczności jego muzyka musiała jeszcze długo czekać, Hanslick również stał się wkrótce jego wrogiem, odkrywszy związki kompozytora ze znienawidzonym przez siebie Wagnerem. Bruckner zdobywał za to coraz większą sławę jako organista, podróżując z koncertami po całej Europie. Gry na organach uczył także w Konserwatorium, a od 1875 roku prowadził wykłady na Uniwersytecie Wiedeńskim. Do grona jego studentów należał między innymi Gustav Mahler.
Bruckner nadal tworzył wiele muzyki religijnej, powstawały też kolejne symfonie, między innymi III Symfonia d-moll „Wagnerowska” (1873), dedykowana Wagnerowi i zawierająca cytaty z jego dzieł, a także IV Symfonia Es-dur „Romantyczna” (1874), z uroczą sceną polowania w scherzu. Utwory te – podobnie jak większość symfonii Brucknera – istnieją w kilku wersjach. Kompozytor, niepewny wartości swoich dzieł, nieustannie nanosił poprawki w partyturach, czasem nawet wycofywał całe części, zastępując je nowo stworzoną muzyką (wspomniane scherzo z IV Symfonii pojawiło się dopiero w wersji z 1881 roku).
Sukces VII Symfonii
Przełomem w kompozytorskiej karierze Brucknera stała się dopiero VII Symfonia E-dur, która po lipskim prawykonaniu w 1884 roku obiegła większość europejskich i amerykańskich estrad koncertowych. Podczas pierwszego wykonania w Wiedniu kompozytora wywoływano ponoć na scenę po każdej części utworu, a popularności dzieła nie zaszkodziła nawet zjadliwa recenzja pióra Hanslicka.
Bruckner pracował nad tym utworem niemal przez dwa lata, od 1881 do 1883 roku. Choć dedykował VII Symfonię królowi Bawarii Ludwikowi II, to nieoficjalnie określana jest ona często jako „Wagnerowska”, podobnie jak III Symfonia. W lutym 1883 roku zmarł bowiem Richard Wagner – Bruckner wspominał, że pracował wówczas nad Adagiem i postanowił za pomocą muzyki uczcić pamięć przyjaciela. Włączył do orkiestry tuby wagnerowskie, instrument będący skrzyżowaniem waltorni z tubą, zaprojektowany specjalnie na potrzeby dramatów muzycznych Wagnera. Trwające niemal pół godziny, niezwykle ekspresyjne i chyba najpiękniejsze w twórczości kompozytora Adagio utrzymane jest w klimacie brzmieniowym przywodzącym na myśl muzykę Wagnera, a punkt kulminacyjny dzieła oznaczony jest w partyturze literą „W”. To właśnie ta muzyka tak zafascynowała siedmioletniego Stanisława Skrowaczewskiego…
Ostatnie lata
W tym samym czasie, co VII Symfonia, powstało również największe arcydzieło religijne Brucknera – uroczyste Te Deum na głosy solowe, chór, orkiestrę i organy ad libitum. Również ten utwór spotkał się z bardzo dobrym przyjęciem słuchaczy.
W latach 1884–1887 powstała VIII Symfonia c-moll, z której kompozytor początkowo nie był zadowolony. Reakcje krytyków i publiczności były skrajne, a za życia Brucknera dzieło nie zdobyło popularności.
Kompozytor coraz silniej podupadał na zdrowiu, wreszcie zdecydował się na rezygnację z pracy w Konserwatorium i na Uniwersytecie. W wiedeńskim świecie muzycznym miał już ugruntowaną pozycję, został doktorem honoris causa Uniwersytetu Wiedeńskiego, otrzymał od cesarza bezpłatne mieszkanie w wiedeńskim Belwederze. Od 1887 roku pracował nad dziełem życia – IX Symfonią d-moll, której nie zdołał jednak ukończyć. Pisał o niej: „Moje poprzednie symfonie dedykowałem temu czy innemu szlachetnemu miłośnikowi sztuki, ostatnią, dziewiątą, poświęcam dobremu Bogu – jeśli to przyjmie”. W całości zdążył skomponować jedynie trzy części, finał pozostał w szkicach. Przed samą śmiercią sugerował, by w miejsce ostatniej części wykonywać Te Deum, obecnie IX Symfonia prezentowana jest jednak zazwyczaj w trzyczęściowej postaci. Podejmowano próby ukończenia dzieła na podstawie zapisków kompozytora, ale realizacje te nie były zbyt udane.
Anton Bruckner zmarł 11 października 1896 roku w Wiedniu. Pochowany został w opactwie Sankt Florian, dokładnie pod swymi ukochanymi organami…
Niebiańskie adagia
Punktem wyjścia dla XIX-wiecznych symfoników była oczywiście twórczość Ludwiga van Beethovena. Niewielu udało się przekroczyć „magiczną” liczbę dziewięciu symfonii, a jej symbolika stała się dla wielu kompozytorów wyzwaniem. Również Bruckner, choć w młodości skomponował dwie nienumerowane symfonie, padł ofiarą tajemniczej dziewiątki – podobnie jak między innymi Schubert, Dvořák, a później także Mahler, Głazunow czy Schnittke.
Bruckner w niezwykły sposób połączył w swej twórczości symfonicznej dwa wielkie nurty, stanowiące główną oś sporu kompozytorów i teoretyków w drugiej połowie XIX stulecia. Sam za życia zaliczany był do „wagnerystów”, w jego symfonice są bowiem wyraźnie widoczne inspiracje twórczością Berlioza, Liszta i właśnie Wagnera – przede wszystkim w dziedzinie harmoniki i instrumentacji. Pod względem formy pozostawał jednak wierny klasycznym wzorcom, skłaniając się raczej ku muzyce absolutnej niż programowej, co z kolei zbliża go do stanowiska kompozytorów skupionych wokół Johannesa Brahmsa.
Najbardziej charakterystyczną cechą symfonii Brucknera, obok ich monumentalnych rozmiarów, jest jednak niezwykła ekspresja. Głęboko wierzący katolik, tworzył muzykę pełną mistycyzmu i żarliwości, co widać przede wszystkim w rozbudowanych adagiach. Ogromna obsada orkiestry, zwłaszcza instrumentów dętych blaszanych, w połączeniu z gęstą fakturą dzieł pozwala osiągać pełne brzmienie, a wyraźne wpływy muzyki chóralnej i organowej przejawiają się przede wszystkim w stosowaniu kunsztownej polifonii.
Richard Wagner powiedział ponoć o swym przyjacielu: „Znam tylko jednego kompozytora, który może się równać z Beethovenem. Jest nim Bruckner”…
Paweł Markuszewski