O perypetiach pewnej „Ostatniej Wieczerzy” z Inkwizycją, czyli opowieść na Wielki Czwartek

Wyobraźmy sobie ogromne, pełne soczystych kolorów płótno, na którym namalowano pół setki biesiadujących mężczyzn. Widzimy patrycjuszy i duchownych, służących, karły, sokolników, dzieci, a także Afrykanów i Turków. Ktoś dłubie widelcem w zębach, komuś krew ciecze z nosa, ktoś nalewa wino. Wszyscy jedzą, piją i gadają. Czy to wesele? Firmowa impreza integracyjna? Mylny kierunek, drodzy wielbiciele sztuki! To „Ostatnia Wieczerza” Paola Veronese – obraz, który zaprowadził autora przed trybunał Świętej Inkwizycji.

O perypetiach pewnej „Ostatniej Wieczerzy” z Inkwizycją, czyli opowieść na Wielki Czwartek
Paolo Veronese, Uczta w domu Lewiego, 1573

Paolo Veronese, jeden z najwybitniejszych malarzy włoskiego renesansu, lubił malować bankiety, także te opisane w Nowym Testamencie. Każdy posiłek wspomniany w ewangeliach artysta uwiecznił na płótnie, czasem nawet po kilka razy. A że malarz lubił duże formaty, wszystkie te obrazy razem wzięte składają się na około trzysta metrów kwadratowych płótna przedstawiającego nieustającą biesiadę i kilkaset bankietujących osób. Obrazy te cieszyły się dużym zainteresowaniem, a sam malarz miał opinię świetnego artysty i uczciwego człowieka. Niestety, jedna z tych malarskich uczt, „Ostatnia Wieczerza” z 1573 roku, zainteresowała weneckich inkwizytorów – i to wcale nie ze względu na swoją artystyczną doniosłość. Nad Veronesem zawisło niebezpieczeństwo oskarżenia o herezję.

Kontrreformacja contra reformacja

Epoka, w której żył Veronese, to czas ogromnych przemian w Europie. Reformacja zrewidowała dotychczasową, w miarę spójną doktrynę chrześcijańską. Rola sztuki w życiu religijnym również została przedefiniowana. Pod wpływem ruchów reformacyjnych sztuka protestantów odeszła od przedstawień świętych postaci, ale także od wyrafinowanych, wykwintnych i ozdobnych form. Przesadne decorum, przesycenie przedstawień szczegółami i barwami, miało rozpraszać wiernych, dlatego artyści kierowali się w stronę bardziej uproszczonych form artystycznych, skłaniających do kontemplacji i osobistej relacji z Bogiem – bez pośrednictwa wizerunków świętych patronów.

Paolo Veronese, Autoportret, 1550 r.

Odpowiedzią na ten nurt była kontrreformacja, ruch w kościele katolickim rozpoczęty na soborze trydenckim (1545-1563). Jej celem była oczywiście walka z protestantami i rekatolizacja tych społeczności, które pod wpływem reformacji odeszły od kościoła katolickiego. Sztuka także stała się elementem walki z innowiercami, a jej kontrreformacyjna forma miała być odwrotnością wysublimowanej estetyki protestanckiej. Artystom zalecano skupienie się na tworzeniu wizerunków męczenników, świętych i scen biblijnych. Poprzez teatralność, monumentalizm, dramatyzm i ekspresję form, dzieła sztuki miały pokazywać potęgę kościoła katolickiego, a także oddziaływać na emocje wiernych, zwiększając intensywność przeżyć duchowych.

Werończyk w Wenecji

Paolo Cagliari przez większość swojego życia mieszkał w Wenecji, ale ponieważ pochodził z Werony, najczęściej podpisywał swoje obrazy jako Veronese. Początkowo pracował w swoim rodzinnym mieście, ale w 1553 roku przeniósł się do bogatej i kosmopolitycznej Wenecji. Szybko zyskał uznanie i podziw weneckiej elity, która coraz częściej zlecała mu dekorowanie swoich prywatnych willi i budynków użyteczności publicznej. Wraz z Tintorettem i Tycjanem do dziś Veronese uważany jest za przedstawiciela super-trójki weneckiej szkoły XVI-wiecznego malarstwa.

Dom artysty w Wenecji, Didier Descouens, CC BY-SA 4.0. / Tablica, Adriano, CC BY-SA 3.0 via Wikimedia Commons

Prywatne życie Veronese także było udane i pomyślne. Malarz unikał skandali i awantur. Ożenił się z rodaczką z Werony, córką swojego pierwszego nauczyciela. Postrzegany był jako przykładny mąż i ojciec, który zapewnił dzieciom solidne podstawy moralne, a współcześni artyście biografowie piszą, że nigdy nie splamił się działaniami, które byłyby oceniane jako nikczemne. Uważany był za człowieka przyzwoitego i uczciwego, wywiązującego się ze swoich zobowiązań. A jednak w 1573 roku Święta Inkwizycja wezwała Veronese przed surowe oblicza swoich przedstawicieli, mimo że początkowo nic nie wskazywało na jakiekolwiek przewinienie malarza.

Kontrowersyjna wieczerza

Dwa lata wcześniej w refektarzu zakonu dominikanów w Wenecji spłonęła „Ostatnia Wieczerza” autorstwa Tycjana. Stworzenie zamiennika zlecono Paolo Veronese, artyście wówczas już dobrze znanemu dzięki monumentalnym obrazom malowanym dla odbiorców prywatnych i kościelnych.

Nowa wersja „Ostatniej Wieczerzy” jest dziełem imponującym. Na siedemdziesięciu metrach kwadratowych malarz przedstawił ucztę odbywającą się w ogromnej loggi – swego rodzaju tarasie pomiędzy filarami zwieńczonymi u góry pełnymi łukami. Przy stole zajmującym prawie całą szerokość obrazu siedzi bądź stoi kilkadziesiąt osób, które pozostają ze sobą w nieustannej interakcji – rozmawiają, jedzą, piją, roznoszą posiłki, dzielą mięso. W centrum tej wesołej kompanii widzimy Jezusa rozmawiającego z siedzącym obok uczniem, ale tylko lekko zasugerowana aureola wokół głowy pozwala nam rozpoznać go w tłumie biesiadujących.

Fragment obrazu

Uczestnicy wieczerzy naprawdę mogą wprawić oglądających w lekkie zakłopotanie. Co tu robią karły, panowie w turbanach, czarnoskórzy służący, obsługa w żółtych strojach roznosząca naczynia, czy zwierzęta plączące się pod nogami? Ewangelia nie wspomina również o dzieciach kręcących się wokół stołu, przy którym Jezus ustanowił sakrament eucharystii, błaznach, pijanych Niemcach i całej czeredzie przypadkowych ludzi, niespecjalnie zainteresowanych obecnością Zbawiciela. Do tego ubranych jak mieszkańcy XVI-wiecznej Wenecji.

Zleceniodawcom taka kompozycja „Ostatniej Wieczerzy” zdawała się jednak nie przeszkadzać. Latem 1573 roku dominikanie – związani z Inkwizycją jak żaden inny zakon – zaakceptowali obraz i malarz mógł zacząć planować namalowanie kolejnej wielkoformatowej imprezy. Niestety, bystre oczy weneckich inkwizytorów nie przeoczyły siedemdziesięciu metrów kwadratowych malowidła, które miało przedstawiać ostatnią wieczerzę, tymczasem niebezpiecznie zbliżało się w stronę szydery z tego tematu.

Interpretator zbyt swobodny

Wydawać by się mogło, że „Ostatnia Wieczerza” Veronese wpisuje się w podstawowe zasady sztuki kontrreformacyjnej. Poprzez swój monumentalizm obraz robi ogromne wrażenie. Nowotestamentalna scena została ukazana za pomocą ekspresyjnych gestów postaci, nasyconych barw i poziomej kompozycji obrazu, nadającej przedstawionej scenie teatralnego charakteru. To zdecydowanie malarstwo narracyjne, które nie pozwalało widzowi na nudę. Ale również niespecjalnie pomagało w modlitwie, gdyż oglądając obraz widzowie nie szukali kontaktu z Bogiem, a raczej anegdot, jakie malarz na nim umieścił.

Veronese znany był ze swobodnych interpretacji tematów biblijnych w swoich pracach, co nie wzbudzało większych kontrowersji. Jednak w „Ostatniej Wieczerzy” malarz przekroczył granice tolerancji weneckich inkwizytorów. Kilka tygodni po ukończeniu zlecenia artysta został wezwany przed sąd inkwizycyjny, aby wytłumaczyć komisji swoje nonszalanckie i mało dostojne przedstawienie momentu ustanowienia sakramentu eucharystii.

Zaniepokojenie inkwizytorów poniekąd można zrozumieć, gdyż na obrazie wino pojawia się dość często, jednak w mało eucharystycznym kontekście. Święty Piotr zajęty jest dzieleniem jagnięcego udźca, a nie chleba. Pomiędzy filarami jakiś biesiadnik grzebie widelcem w zębach, ciemnoskóry kucharz stoi z nożem, służący roznoszą jedzenie i napoje. Błazny zabawiają biesiadników, psy czekają na okruchy z pańskiego stołu, komuś krew leci z nosa, ktoś poleruje poręcz schodów, ktoś przemawia, ktoś słucha. Dla inkwizytorów ogromnym problemem byli też pijący wino niemieccy (czyli protestanccy) lancknechci, których umieszczenie na obrazie przeznaczonym do katolickiego konwentu wręcz ośmieszało ideę sztuki kontrreformacyjnej.

Inkwizycja syta – Veronese cały

Zachowane protokoły z przesłuchania malarza wskazują, że Veronese niespecjalnie przejął się zarzutami inkwizycji. Odpowiedzi na zadawane podczas procesu pytania momentami wskazują wręcz na ukrytą kpinę z komisji. Zapytany o trzydziestu pięciu dodatkowych uczestników ostatniej wieczerzy artysta odpowiedział, że przecież musiał czymś zapełnić tak duże płótno. Czarnoskóry kucharz pojawił się, aby sprawdzić przebieg uczty, jednemu z uczestników krwawi nos „z powodu jakiegoś wypadku”, błazny i papuga są dla dekoracji, a Niemcy z halabardami mają być niejako ochroniarzami właściciela posesji, gdzie odbywa się uczta. Inkwizytorzy pytali o znaczenie poszczególnych elementów malowidła, doszukując się ukrytej symboliki i odniesień do tekstu Nowego Testamentu. Tymczasem Veronese umieścił na obrazie to, co uważał za stosowne, nie widząc potrzeby kurczowego trzymania się biblijnego źródła. Co więcej – uważał, że jako artysta ma do tego prawo. „Malarze mogą korzystać z takiej swobody, jak poeci i szaleńcy” – tłumaczył podczas przesłuchania.

Można by pomyśleć, że artysta przegrał ten proces. Komisja nie dała się przekonać jego argumentom, i nakazała w ciągu trzech miesięcy na własny koszt poprawić obraz. Jednak malarz zmienił tylko jedno – tytuł. Veronese, znawca biblijnych bankietów, przeniósł całe wydarzenie z Wieczernika do domu celnika Lewiego, który według ewangelii Łukasza zorganizował dla Jezusa imprezę z udziałem celników i grzeszników. Biesiadowanie Chrystusa z celnikami nie miało takiej wagi doktrynalnej dla Kościoła Katolickiego, jak wydarzenia ostatniej wieczerzy. Poza tym na uczcie u celnika mógł być każdy – nawet ciemnoskóry kucharz czy niemiecki lancknecht. W obliczu takich argumentów weneccy inkwizytorzy musieli się poddać.

I w ten oto sposób „Ostatnia Wieczerza” stała się „Ucztą w domu Lewiego”.

Jolanta Boguszewska


Opublikowano

w

Tagi:

Przegląd prywatności
Dla Kultury

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.

Ściśle niezbędne ciasteczka

Niezbędne ciasteczka powinny być zawsze włączone, abyśmy mogli zapisać twoje preferencje dotyczące ustawień ciasteczek.

Ciasteczka stron trzecich

Ta strona korzysta z Google Analytics do gromadzenia anonimowych informacji, takich jak liczba odwiedzających i najpopularniejsze podstrony witryny.

Włączenie tego ciasteczka pomaga nam ulepszyć naszą stronę internetową.