„Obrzydliwy ekspresjonizm”. Niemieckie perypetie Muncha

Kiedy w 1892 roku w Berlinie otwarto pierwszą indywidualną wystawę obrazów Edvarda Muncha, berlińczycy byli tak skołowani tym co zobaczyli, że po tygodniu trzeba było ją zamknąć. W 160-tą rocznicę urodzin malarza Niemcy postanowili się zrehabilitować, organizując duży pokaz twórczości Norwega. I to w dwóch miejscach!

Edvard Munch, Ulica w Åsgårdstrand, 1901, Public domain

Munch od samego początku miał pod górę. Wprawdzie jego ojciec był lekarzem, ale nie zarabiał wiele. Matka zmarła na gruźlicę kiedy Edvard miał pięć lat. Kilka lat później ta sama choroba zabrała starszą siostrę – Sophię. Fanatycznie pobożny ojciec osunął się w odmęty szaleństwa, podobnie jak młodsza siostra Laura. Tylko brat Andreas założył rodzinę, ale zmarł na zapalenie płuc kilka miesięcy po ślubie. Edvard niestety odziedziczył po przodkach oba nękające go przez całe życie demony: strach przed śmiercionośną gruźlicą i strach przed obłędem. Ale być może to właśnie te demony stworzyły z Muncha genialnego artystę.

Afera Muncha”

Pod koniec XIX Niemcy pokochali Skandynawię. Wszystko, co nordyckie, łącznie z literaturą i sztuką, stało się modne i pożądane. Słodkie wizerunki norweskich fiordów i białych nocy czy dziewicze północne krajobrazy malowane przez skandynawskich malarzy znakomicie się sprzedawały, a ich wielbicielem był nawet sam cesarz Wilhelm II. Dlatego w 1892 roku Verein Berliner Kunstler (Stowarzyszenie Berlińskich Artystów), zapewne nie do końca mając świadomość, co czyni, zaproponowało indywidualną wystawę relatywnie mało znanemu wówczas norweskiemu malarzowi, Edvardowi Munchowi.

E. Munch, Oko w oko, 1900, Public domain

Organizatorzy szybko pożałowali swojej decyzji. Nawet dla dość nowoczesnych jak na swoje czasy artystów z Verein Berliner Kunstler, sztuka Muncha okazała się zbyt awangardowa. Szorstkie, odpychające prace, które w dodatku wyglądały na niedokończone, nie miały nic wspólnego z niemieckimi wyobrażeniami o nordyckiej wizji piękna. Po tygodniu wystawę zamknięto, ale prasa oczywiście podchwyciła temat, prześmiewczo opisując sytuację jako „Affäre Munch“.

Cały skandal najbardziej uszczęśliwił samego malarza. „Afera” sprawiła, że o 28-letnim wówczas artyście zaczęło być głośno, a jego obrazy coraz częściej pojawiały się w innych miastach. Początkowe odrzucenie przez Berlin nie zniechęciło Muncha, i od nieszczęsnej wystawy w 1892 roku przez kilkanaście kolejnych lat mieszkał tu na stałe, znacząco wpływając na kształt berlińskiej sztuki XIX i XX w.

E. Munch, Czerwony i biały, 1900, Public domain

Ten obrzydliwy ekspresjonizm…

Czas spędzony w stolicy Niemiec to najbardziej twórczy, ale zapewne też najtrudniejszy okres w życiu artysty. W Berlinie ok. 1900 roku wciąż królował impresjonizm i naturalizm. Tymczasem Munch ze swoimi pomysłami artystycznymi pozostawiał te nurty – już od dawna więdnące w innych częściach Europy – daleko za sobą. Zarzucano mu zamiłowanie do brzydoty, promowanie „obrzydliwego ekspresjonizmu”, czy wreszcie brutalizm w stosowaniu kolorów. Do tego doszły problemy psychiczne malarza owładniętego manią prześladowczą, źle lokowane uczucia czy wreszcie monstrualny alkoholizm, który intensywnie rozwijał wraz ze swym ówczesnym przyjacielem – Stanisławem Przybyszewskim.

E. Munch, Stanisław Przybyszewski, 1895, fragment wystawy Zauber des Nordens w Berlinische Galerie, (foto: J. Boguszewska)
Fragment wystawy Zauber des Nordens dotyczący S. Przybyszewskiego w Berlinische Galerie (foto: J. Boguszewska)

Ale to właśnie w Berlinie powstały najlepsze i najbardziej znane prace Muncha, będące zapisem wszystkich lęków, emocji i obsesji, których doświadczał. Artysta wypełniał swoje obrazy niespokojnymi, wijącymi się liniami i plamami w mocno kontrastujących barwach. Postaci Muncha wyglądają jak widma bez konkretnych rysów twarzy, pełne lęku, niepewności i samotności. W jego pracach nieustannie powtarzają się też motywy i tematy, które obsesyjnie dręczyły jego słabą psychikę – śmierć, ból istnienia, obłęd czy wreszcie wampiryczna postać kobiety wyniszczającej emocjonalnie i seksualnie mężczyznę.

E. Munch, Wampir, 1895, Public domain
E. Munch, Madonna (Kochająca się kobieta), 1895, Public domain

W Berlinie powstało także opus magnum artysty – „Livsfrisen” czyli „Fryz życia”. Od 1893 r. Munch malował serię obrazów, które w symboliczny sposób miały przedstawiać targające ludzką psychiką emocje i stany: miłość, niepokój, śmierć, rozkosz, melancholię, strach. Fryz planowany był jako 18 -elementowy cykl, który według autora tylko pokazany razem – jako seria – mógł zostać odpowiednio zrozumiany przez odbiorcę. Cykl nie doczekał się pełnej realizacji, a całość artysta pokazał dopiero w 1903 roku.

Nadchodzi uspokojenie

W 1908 roku, po serii alkoholowych wybryków i załamań nerwowych, Munch sam zdecydował się na pobyt w klinice dla nerwowo chorych w Kopenhadze, gdzie spędził kilka miesięcy. Terapia wyciszyła znękany umysł artysty, (odstawienie alkoholu mogło mieć tu niejakie znaczenie), co wpłynęło także jego na twórczość. W kolejnych latach artysta rozjaśnia paletę, a obsesyjną i rozedrganą linię powoli zastępuje secesyjną dekoracyjnością. Co więcej – kobieta na jego obrazach, ten demon niszczący mężczyznę, przestaje być tak demoniczna, jak do tej pory.

Ważną rolę w twórczości Muncha, szczególnie po opuszczeniu kliniki, odgrywała fascynacja naturą. W wielu pracach artysta przedstawiał naturę jako żywą i zmienną siłę, stanowiącą jedność z człowiekiem. W 1909 roku malarz na stałe wrócił do Norwegii, i jego krajobrazy – podobnie jak cała jego twórczość – również uległy zmianie. Przyroda przestała być jedynie tłem dla ludzkich postaci, a stała się głównym bohaterem. Pojawiły się także przedstawienia otaczającej Muncha rzeczywistości – ogrodów, farm, ludzi i zwierząt pracujących w polu.

Fragment wystawy Munch. Lebenslandschaft, Muzeum Barberini w Poczdamie, foto: J. Boguszewska

Wszystko wskazywałoby na to, że Munch nie miał szans dożyć starości. Jednak pomimo dramatycznych doświadczeń w dzieciństwie i młodości, choroby psychicznej, alkoholizmu i niezrównoważonych partnerek, artysta dożył osiemdziesięciu lat. Malował niemal do ostatnich dni życia. Zmarł we śnie w 1944 roku. Przed wojną jego sztuka została przez nazistów uznana za zdegenerowaną, dlatego nic nie pozostawił swojemu ukochanemu Berlinowi, a całą spuściznę przepisał miastu Oslo.

E. Munch, Światło księżyca, 1895, fragment wystawy w Berlinische Galerie, foto: J. Boguszewska

Bez Krzyku

Pod koniec 2023 roku berlińska Berlinische Galerie i poczdamskie Museum Barberini zorganizowały wystawy artysty w 160-tą rocznicę jego śmierci. Ideą ekspozycja berlińskiej, zatytułowanej „Zauber des Nordens” ma być pokazanie związku artysty z Berlinem na przełomie XIX i XX w. Idea ta może być jednak dość nieczytelna. Poza jednym obrazem – Karawan na Placu Poczdamskim – nie znajdziemy na wystawie wielu dowodów na to, że Munch rzeczywiście w Berlinie mieszkał. Najwyraźniej zewnętrzna powłoka miasta nie miała specjalnego wpływu na warstwę wizualną prac malarza. Ciekawym zabiegiem kuratorów jest za to pokazanie w ramach ekspozycji kilku obrazów innych malarzy, tworzących w czasach Muncha. Dzięki temu widz może zrozumieć, jakim szokiem dla ówczesnych berlińskich odbiorców, przyzwyczajonych do idyllicznych widoczków północnych fiordów, mogła być twórczość Norwega.

E. Munch, Karawan na Placu Poczdamskim, 1902, Public domain

Poczdamska wystawa „Munch. Lebenslandschaft” jest pierwszym pokazem prac artysty, który w tak szerokim kontekście przedstawia jego fascynację naturą. Widzimy tu prace, w których malarz eksploruje motywy zaczerpnięte z natury, próbując znaleźć miejsce człowieka w odradzającym się cyklu życia i śmierci. W Museum Barberini znajdziemy prace, gdzie krajobraz jest rozwinięciem i dopełnieniem emocji ludzi przedstawionych obrazie. Na wielu pracach jednak człowieka nie ma, a sama natura – dziwnym trafem – jest przedstawiona jako jaśniejsza, uspokojona i niegroźna.

Fragment wystawy Munch. Lebenslandschaft, Muzeum Barberini w Poczdamie, foto: J. Boguszewska

Zorganizowanie jednocześnie tak dużych prezentacji twórczości Muncha było nie lada przedsięwzięciem, pomimo że malarz pozostawił po sobie imponującą spuściznę. Berlinische Galerie zainwestowała milion euro w przygotowanie swojej wystawy. Odwiedzenie obu ekspozycji daje niepowtarzalną możliwość zapoznania się z ponad 200 pracami malarza, których raczej nigdy nie zobaczymy w takiej liczbie w jednym miejscu. Przede wszystkim jednak prezentacje uświadomią odbiorcy, że Munch nie jest malarzem jednego obrazu. Słynnego „Krzyku” ani w Poczdamie, ani w Berlinie nie ma. I zupełnie go nie brakuje.

Jolanta Boguszewska


Wystawa „Zauber des Nordens” w Berlinische Galerie Berlinie – czynna do 22 stycznia 2024


Wystawa „Munch. Lebenslandschaft” w Museum Barberini w Poczdamie – czynna do 1 kwietnia 2024


Opublikowano

w

Tagi: