Od Bacha po muzykę filmową. Wariacje skrzypcowo-organowe

Dwóch Krzysztofów – Jakowicz i Marosek. Skrzypek i organista. Wyjątkowi muzycy, mistrzowie w swoim fachu, a do tego wspaniały repertuar. Za nami kolejny koncert w ramach Międzynarodowego Festiwalu Organowego Johann Sebastian Bach. Tym razem obok utworów Bacha, Brahmsa czy Mendelssohna, można było usłyszeć nawet muzykę filmową.

Krzysztof Jakowicz i Krzysztof Marosek
fot. DlaKultury.pl

Obaj muzycy są częstymi gośćmi festiwalu organizowanego przez Warszawskie Towarzystwo Muzyczne. Rokrocznie przyciągają tłumy słuchaczy. W ostatnią środę melomani również nie zawiedli, trzeba było rozkładać dla nich dodatkowe krzesła. Przybył nawet sam Maestro Jerzy Maksymiuk!

Warunki tego dnia nie były łatwe – długotrwałe upały sprawiły, że organowe piszczałki się wydłużyły, zmieniając strój o prawie cały ton. Panowie grali naprzemiennie, ale w części ostatniej, tzw. bisowej, występowali już w duecie. Krzysztof Jakowicz musiał zmienić skrzypce, bo te, na których wykonywał program solowy, nie wytrzymałyby takiego naciągu strun, jakiego wymagało dostosowanie się do organów. Mimo tych niedogodności było pięknie i uroczyście!

fot. DlaKultury.pl

Nie sposób nie docenić programu, który muzycy przygotowali na ten wieczór. Koncert rozpoczął się cudowną Fantazją G-dur Johanna Sebastiana Bacha, którą z ogromnym smakiem wykonał Krzysztof Marosek, podkreślając lekkość formy części okalających środkowy – majestatyczny, nasycony brzmieniem, wybrzmiewający długimi akordami – fragment. Cudowny utwór! Następnie zagrał jeszcze pięć wybranych chorałów Johannesa Brahmsa z cyklu Jedenaście chorałów op. 122 skomponowanych przez kompozytora w 1896 roku. Powstały one w ostatnich latach życia Brahmsa, gdy ten dowiedział się już o zżerającej go chorobie nowotworowej i tuż po śmierci jego przyjaciółki, Clary Schumann… Myśli o bliskim końcu dają o sobie w tej muzyce wyraźnie znać.

Mieliśmy też okazję usłyszeć kunsztowną VI Sonatę d-moll op. 65 Feliksa Mendelssohna Bartholdy’ego utkaną z wirtuozowskich wariacji na temat luterańskiego chorału Vater unser im Himmelreich. Mendelssohn był utalentowanym organistą, dawał recitale organowe, które były bardzo dobrze przyjmowane, często improwizował. „Jego gra jest bardzo zróżnicowana – miękkie ruchy pełne czułości i ekspresji, niezwykle piękne i namiętne. (…) W jego głośnych preludiach jest nieskończona różnorodność nowych pomysłów (…), a pasaże pedałowe są tak nowatorskie i niezależne (…), że zaskakują słuchacza” – pisał o nim znany brytyjski organista Henry John Gauntlett. Mendelssohn niezwykle cenił Bacha. Uratował jego muzykę od zapomnienia. Podejmował wysiłki, by trafiała ona do szerszej publiczności. Symbolicznym momentem było poprowadzenie przez niego w 1829 roku pierwszego po stu latach wykonania „Pasji według św. Mateusza”. Nic więc dziwnego, że pojawił się w programie festiwalu bachowskiego.

fot. DlaKultury.pl

Z kolei Krzysztof Jakowicz wykonał z właściwą sobie energią, lekkością i niezwykłym kunsztem X Fantazję D-dur Georga Philippa Telemanna – radosną, jasną, żywiołową, z rzewną częścią środkową, Largo. Skrzypek prezentuje doskonałą technikę i wrażliwość, która sprawia, że jego interpretacje są niezwykle emocjonalne. Gdy gra, jest jak medium, przez które przemawia muzyka w czystej postaci. A jakże wzruszająca była Chaconne z II Partity d-moll Bacha! Jakowicz podkreślał wielokrotnie, że przywilejem instrumentalisty jest grać muzykę stworzoną przez wielkich kompozytorów, takich jak Bach. – Za każdym razem gdy gram Bacha, mam ogromną radość z obcowania z geniuszem – zaznaczał. Tę radość dało się odczuć podczas środowego koncertu. Chaconne była niezwykle poruszająca i piękna, zabrała nas w inne rejony, wprowadzając w nastrój głębokiej kontemplacji.

Krzysztof Jakowicz 30 września skończy 85 lat, a wciąż poszukuje ideału. Jest tytanem pracy. Powtarzał wielokrotnie w wywiadach, że aby człowiek robił postępy, musi być niezadowolony ze swoich dokonań, nieustannie gonić za lepszymi rozwiązaniami. Miałam przyjemność rozmawiać z nim podczas festiwalu muzycznego w Radziejowicach dwa lata temu. Mówił wtedy o swoim podejściu do pracy. – Muszę dbać o ręce, ćwiczyć więcej niż inni, by ludzie, którzy mnie słuchają, mogli powiedzieć, że mimo swojego wieku nieźle gram – mówił. I nie były to puste słowa. Przed koncertem z kościelnego zaplecza dochodziły nas dźwięki wprawek i fragmentów utworów, które później prezentował. Ba! Ćwiczył również między wyjściami na scenę, w czasie gdy grał Krzysztof Morosek.

Wszystko to – niekończące się poszukiwania, kult pracy, miłość do muzyki i ogromny talent – składają się na muzyczny wizerunek tego wyjątkowego skrzypka. Do tego trzeba jeszcze dodać podejście do wykonawstwa. Pytany o ulubiony repertuar, odpowiadał bez zawahania: „To co gram aktualnie, jest najpiękniejsze. Takie podejście wyznaję. Gram i w momencie, gdy wykonuję konkretną kompozycję, jestem przekonany, że to najlepszy utwór jaki kiedykolwiek został napisany”. On sam nie ma wątpliwości, że gdyby miał się jeszcze raz urodzić, na pewno byłby skrzypkiem.

Na koniec muzycy zagrali w duecie serie zróżnicowanych kompozycji, m.in. Sicilienne Pergolesiego, II cz. Koncertu a-moll Vivaldiego i fragmenty muzyki z filmu Lista Schindlera skomponowanej przez Johna Williamsa oraz Gabriel’s Oboe Morricone. Kojący wieczór w towarzystwie Mistrzów i doskonałej muzyki!

Monika Borkowska


Opublikowano

w

Tagi: