Czy jednoręki pianista ma szansę odnieść sukces? Może to brzmieć niewiarygodnie, ale historia muzyki zna takie przypadki. Dzięki artystom, którzy nie poddali się przeciwnościom losu, muzyka zyskała wiele ciekawych kompozycji, które uwzględniały ich możliwości i pozwoliły im dalej koncertować.

Pianiści kształcą się muzycznie już od najmłodszych lat. Szkoła muzyczna przyjmuje uczniów od szóstego, siódmego roku życia, ale niektórzy zaczynają swoją przygodę z instrumentem jeszcze wcześniej. Dla tych, którzy wszystko postawili na jedną kartę, muzyka staje się integralną częścią życia. W takim przypadku kontuzje bądź wypadki kończące się urazami kończyn, które uniemożliwiają dalszą grę na instrumencie, są prawdziwym dramatem.
Historia zna jednak przypadki pianistów, którzy nie poddali się i rozwijali swoje kariery nawet wtedy, gdy stracili rękę. Dzięki nim literatura fortepianowa wzbogaciła się o wiele dzieł na jedną rękę. Utworów na lewą rękę jest jednak dużo więcej niż na prawą. I choć rzadko się o nich mówi a jeszcze rzadziej wykonuje, repertuar ten kryje wiele wartościowych dzieł.

Pionierem gry na fortepianie lewą ręką okrzyknięty został Aleksander Dreyschock (1818–1869). W jego przypadku nie chodziło o kontuzję ani wypadek, a o czystą fascynację możliwościami technicznymi lewej ręki. Jego popisowym numerem była Etiuda Rewolucyjna Fryderyka Chopina grana obiema rękami, ale z wykonaniem partii lewej ręki w oktawach. Utrzymanie dłoni w szerokim rozstawie w tak szybkim tempie, przy tak rozległych pasażach, było dowodem niezwykłej techniki. Johann Baptist Cramer, słysząc jeden z występów Dreyschocka, stwierdził: „Ten człowiek nie ma lewej ręki. On ma dwie prawe ręce!”. Pianista wykonywał też inne utwory na lewą rękę swojego autorstwa, w tym między innymi Wariacje na lewą rękę op. 22.

Adolfo Fumagalli (1828–1856) był kolejnym pianistą, który eksplorował możliwości lewej ręki. Pochodził z włoskiej rodziny muzyków. Znany z precyzji technicznej, nazywany był „Paganinim fortepianu”. Rozwijał karierę pianistyczną, komponując jednocześnie własne utwory. Spod jego pióra wyszły m.in. transkrypcje operowe Belliniego na lewą rękę (np. opery Casta Diva) a także Grande Fantaisie sur Robert le Diable op. 106 – utwór w całości na lewą rękę dedykowany Ferencowi Lisztowi

Pierwszym profesjonalnym jednorękim pianistą był Géza Zichy (1849–1924), pochodzący z Węgier. W wieku 14 lat stracił prawą rękę w wyniku nieszczęśliwego wypadku podczas polowania. Mimo to odnosił sukcesy jako muzyk. Uczył się kompozycji u Roberta Volkmanna, a fortepianu u samego Ferenca Liszta. Zichy napisał wiele utworów na lewą rękę, m.in. Sześć Etiud na lewą rękę czy Valse d’Adèle. Regularnie koncertował, czasami również u boku Liszta, który bardzo go cenił.
U Ferenca Liszta uczyła się również Caroline Montigny-Reumary (1843–1913), francuska pianistka. Była inspiracją dla wielu kompozytorów. Kiedy pewnego razu ciężko uszkodziła sobie prawą rękę, Camille Saint-Saëns dedykował jej swoje Sześć Etiud na lewą rękę op. 135. Sam Liszt – być może pod wpływem kontaktów z leworęcznymi pianistami – również podjął się napisania utworu na lewą rękę. Tak powstało Hungary’s God.
Utwory na lewą rękę pisało później także wielu innych słynnych kompozytorów. Należy do nich choćby Béla Bartók, który skomponował Tanulmány balkézre (Studium na lewą rękę), utwór o tak gęstej fakturze, że trudno uwierzyć, że może być wykonywany jedną ręką. Technicznej precyzji wymaga również czteroczęściowa Sonata fortepianowa op. 179 na lewą rękę Carla Reinecke.
Jedną z bardziej poruszających kompozycji na lewą rękę jest Preludium op. 9 nr 1 Aleksandra Skriabina. To dzieło niezwykle emocjonalne i przejmujące, bardzo melodyjne. Skriabin wykorzystuje różne rejestry, stosuje dwudźwięki, brzmienie jest bardzo głębokie. Mimo to utwór wcale nie jest przesadnie obciążający dla jednej ręki. W parze z Preludium występuje Nokturn op. 9 nr 2, również na lewą rękę.

Pianiści okaleczeni na froncie
Jednorękim pianistą, który zrobił największą karierę, był Amerykanin Paul Wittgenstein (1887–1961). Stracił prawą rękę na froncie I wojny światowej, lecz nigdy nie porzucił gry na fortepianie. Wprost przeciwnie, właśnie grając lewą ręką zaczął odnosić ogromne sukcesy, dzięki czemu zapisał się w historii. Pochodził z bogatej rodziny, było go stać na składanie zamówień na kompozycje na jedną rękę u uznanych twórców, m.in. Richarda Straussa, Siergieja Prokofiewa i Maurice’a Ravela.

via Wikimedia Commons
Największą popularność z napisanych dla niego utworów zdobył I Koncert fortepianowy D-dur na lewą rękę Maurice’a Ravela. To dzieło obszerne, o rozbudowanych fragmentach solowych – jak na koncert przystało. Rozpoczyna się monumentalnie – do mrocznego wstępu kontrabasów dołącza solowa partia kontrafagotu, a w ślad za nim reszta instrumentów blaszanych. Energia w partii orkiestrowej rośnie, charakter staje się dramatyczny. Ten pochód wstrzymują ciężkie, szerokie akordy fortepianu. Z czasem utwór staje się nieco bardziej liryczny, mieni się wieloma barwami. Kompozycja pozostaje jednak poważna, w odróżnieniu od słynnego II Koncertu Fortepianowego G-dur, który jest bardziej witalny i figlarny.
Zamówienie od Wittgensteina trafiło również do Siergieja Prokofiewa. W ten sposób powstał jego IV Koncert fortepianowy. Kompozytor nie próbował imitować brzmieniowo tradycyjnej gry – nie stosował szerokich akordów ani skomplikowanej faktury. Dużą część utworu stanowią linie melodyczne o szybkim przebiegu, bardzo zgrabnie dialogujące z orkiestrą. Efekt jest niezwykły.
Dwa utwory dla amerykańskiego pianisty napisał Richard Strauss. Jednym z nich jest kompozycja na fortepian i orkiestrę Parergon zur Symphonia domestica op. 73, będąca uzupełnieniem poematu symfonicznego Symphonia domestica op. 53, napisanego ponad dwadzieścia lat wcześniej. Drugim utworem jest powstały dwa lata później Panathenäenzug, również na fortepian na lewą rękę i orkiestrę.
Diversions na fortepian i orkiestrę na zamówienie Wittgensteina napisał Benjamin Britten. Utwór podzielony jest na jedenaście fragmentów, z czego pierwsza część to temat, środkowe części – „wariacje”, a całość zwieńcza finał (tarantella). Britten, podobnie jak Prokofiew, zrezygnował z naśladownictwa faktury typowej dla utworów na obydwie ręce na rzecz pojedynczych linii melodycznych.
Zamówienie od Wittgensteina na formę koncertu otrzymał również austriacki kompozytor Erich Wolfgang Korngold. Wittgenstein musiał być zadowolony z powstałego Koncertu fortepianowego na lewą rękę op. 17, bowiem zlecił kompozytorowi napisanie kolejnego utworu, Suity na fortepian na lewą rękę i smyczki. Dla osiągnięcia pełni brzmienia Korngold w obu utworach używa całego rejestru klawiatury, wielu akordów i pasaży, co sprawia, że – szczególnie we fragmentach tutti – wcale nie odczuwa się „brakującej” ręki.
Wittgenstein miał ponoć trudny charakter i nieraz ciężko było zaspokoić jego potrzeby. Z dużym niezadowoleniem ze strony pianisty spotkał się chociażby Paul Hindemith, którego Koncert fortepianowy Wittgenstein zupełnie odrzucił i nigdy go nie wykonał. Podobnie stało się zresztą z koncertem Prokofiewa, a ponoć i inni kompozytorzy musieli wprowadzać liczne poprawki na jego prośbę, by w pełni go usatysfakcjonować. Wittgenstein oczekiwał często prawa do wyłączności, w związku z tym utwory Prokofiewa oraz Hindemitha ujrzały światło dzienne dopiero po śmierci pianisty.
Otakar Hollmann (1894–1967) to czeski pianista, kolejny znany propagator repertuaru na lewą rękę. Zaczynał jako skrzypek, jednak – podobnie jak Wittgenstein – zranił prawą rękę na służbie podczas I wojny światowej. To uniemożliwiło mu grę na skrzypcach. Przestawił się jednak na fortepian, na którym wciąż mógł grać jedną ręką.
Zwrócił się z prośbą do Leoša Janáčka o napisanie utworu na lewą rękę. Czeski kompozytor początkowo odmówił, ale po krótkim namyśle zmienił zdanie i napisał fortepianowe Capriccio na lewą rękę i zespół instrumentów dętych. Podejrzewa się, że zdecydował o tym rosnący podziw do okaleczonego muzyka, który mimo przeciwności losu nie poddał się i próbował kontynuować karierę. Janáček, zainspirowany wytrwałością Hollmanna i poruszony jego wojennymi przejściami, miał ukryć w swojej kompozycji przesłanie antywojenne, zestawiając ze sobą grozę i groteskę. Sam nigdy tego jednak oficjalnie nie potwierdził. Mówił jedynie, że Capriccio to „same przekomarzania się i żarty”.
Dla Hollmanna utwór napisał także inny słynny czeski kompozytor – Bohuslav Martinů. To trzyczęściowe fortepianowe Concertino (Divertimento) na lewą rękę i małą orkiestrę. Tu znów spotykamy się z nasyconym brzmieniem za sprawą stosowanych wielodźwięków i wykorzystania całego rejestru klawiatury.
Granice możliwości
Pianistów pozbawionych prawej ręki było znacznie więcej. Chociażby Harriet Cohen (1895–1967), brytyjska pianistka, która doznała poważnego urazu ręki. Arnold Bax napisał dla niej fortepianowe Concertante na lewą rękę i orkiestrę, choć ten akurat utwór uważany jest za jeden z mniej udanych (niektórzy złośliwie nazywają go „odgrzewanym Rachmaninowem”). Z kolei amerykański dyrygent i pianista Leon Fleisher (1928–2020), który na wiele lat stracił panowanie nad prawą ręką i przez prawie dwie dekady zdany był wyłącznie na literaturę na lewą rękę, wykonywał w tym czasie m.in. koncert Ravela.
Poza zapotrzebowaniem ze strony jednorękich pianistów, wpływ na decyzje kompozytorów o tworzeniu tak nietypowych dzieł mogła też mieć sama chęć pracy nad możliwościami technicznymi lewej ręki – w tym celu powstało wiele etiud na samą lewą rękę. Pisali je m.in. Maurycy Moszkowski, Felix Blumenfeld, Camille Saint-Saëns, Charles Valentin Alkan. Do najważniejszych zaliczyć należy jednak te zawarte w napisanym na przełomie XIX i XX wieku zbiorze 53 Studia na temat Etiud Chopina Leopolda Godowskiego, polsko-amerykańskiego pianisty i kompozytora. To monumentalny cykl etiud opartych na etiudach Chopina, w całości trwający ponad dwie i pół godziny, słynny ze swej piekielnej trudności technicznej – krytyk muzyczny Harold C. Schonberg nazwał je ponoć „najbardziej niemożliwie trudnymi utworami, jakie kiedykolwiek napisano na fortepian”.
Mówi się, że aby wykonać poprawnie etiudę Chopina, należy ćwiczyć ją przez co najmniej pół roku, ciężko zatem wyobrazić sobie, ile czasu należałoby poświęcić na etiudy z tego cyklu. Można bowiem powiedzieć, że są to wariacje na bazie etiud Chopina o poziomie trudności podniesionym do kwadratu. „Utrudnienia” są różne – niekiedy jest to złożenie ze sobą dwóch etiud jednocześnie, przeniesienie partii prawej ręki do lewej, a w wielu przypadkach również przeniesienie całej etiudy do jednej ręki – spośród 53 pozycji 22 są napisane na samą lewą rękę, a najsłynniejszą z nich jest etiuda nr 22, czyli Studium na temat Etiudy Rewolucyjnej. Oryginalna etiuda Chopina sama w sobie uchodzi za problematyczną dla lewej ręki ze względu na szybkie pasaże na dużej odległości. Tutaj sytuacja komplikuje się znacznie bardziej – lewa musi wygrać dodatkowo treść umieszczoną oryginalnie w ręce prawej. Jakby tego było mało, Godowski postanowił zmienić tonację z c-moll na cis-moll.
Zaczęło się w XVIII wieku…
Początki literatury na lewą rękę sięgają naprawdę daleko wstecz. Jeden z takich utworów napisał w II połowie XVIII wieku syn Jana Sebastiana Bacha – Carl Philipp Emanuel Bach. Klavierstück für die rechte oder linke Hand allein to minutowy utworek do wykonania dowolną ręką. Jest to jednak bardzo drobna miniatura, a nie utwór koncertowy.
Słynna Chaconne z Partity d-moll Jana Sebastiana Bacha na skrzypce doczekała się wielu fortepianowych aranżacji. Jedną z nich, przeznaczoną do wykonania samą lewą ręką, napisał w 1878 roku Johannes Brahms.
Duże wyzwanie postawił przed sobą Friedrich Kalkbrenner, pisząc Fugę D-dur na samą lewą rękę. Fuga jest formą wielogłosową, polifoniczną, w której występuje równocześnie kilka głosów. Wszystkie głosy, zgodnie z definicją polifonii, są tak samo ważne, nie jest to melodia z akompaniamentem, a osobne, indywidualne linie melodyczne. Zawarcie polifonicznej wielogłosowości w partii dla tylko jednej ręki brzmi zatem jak prawdziwe wyzwanie, ale Kalkbrenner udowodnił, że jest to możliwe, pisząc fugę aż czterogłosową.
Jak wspomniałam na samym początku, na przestrzeni lat powstawały również kompozycje na samą prawą rękę. Literatura ta wypada jednak dość blado na tle setek cennych, wartych uwagi utworów na lewą rękę. Większość z nich są dziś niestety rzadko wykonywana, a przez to często zapominana. Są one jednak na tyle wartościowe, że warto przypominać o ich istnieniu.
Julia Borkowska

