Po co muzykowi psycholog? Rozmowa z Julią Kaleńską-Rodzaj

Międzynarodowy Konkurs Chopinowski na Instrumentach Historycznych, Ogólnopolski Konkurs Pianistyczny im. F. Chopina, Międzynarodowy Konkurs Wiolonczelowy im. K. Pendereckiego – to ważne wydarzenia krajowe tylko z ostatnich dwóch miesięcy. Oferta konkursowa jest bardzo szeroka. Muzycy liczą, że sukces otworzy przed nimi drzwi do kariery. Tego typu występy to ogromny wysiłek, nie tylko fizyczny i intelektualny, ale też emocjonalny. I o tym ostatnim porozmawiamy z psychologiem Julią Kaleńską-Rodzaj.

Julia Kaleńska-Rodzaj jest doktorem psychologii, adiunktem w Instytucie Psychologii Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, założycielką Krakowskiego Ośrodka Doradztwa dla Artystów KODA. Doskonale zna się na muzycznej materii, bo sama jest też muzykiem – ukończyła klasę fortepianu i śpiewu. Swoje doświadczenia naukowe i praktyczne zebrała w książce „Psychologia tremy. Teoria i praktyka”.

Z czym można porównać stres muzyka szykującego się do wyjścia na scenę na konkursie wysokiej rangi, do którego przygotowywał się przez kilka lat?

Wolałabym nie mówić w tym przypadku o stresie, a o tremie i emocjach, które w takiej sytuacji muzykom towarzyszą. Pobudzenie ciała i jego reakcje sygnalizują nam, że za chwilę wydarzy się coś wyjątkowego. Wbrew pozorom organizm stara się nam pomóc. Trudne zadania nas pobudzają, mamy wówczas więcej energii. A faktycznie potrzebujemy jej więcej, żeby działać, podjąć wyzwanie. Potrzebujemy przyspieszenia procesów poznawczych, wyzwolenia tej specyficznej wrażliwości, o której mówią artyści występujący na scenie, zwłaszcza prezentujący najwyższy poziom. Takie reakcje organizmu są czymś naturalnym.

Wniosek z tego, że te emocje nie są niczym złym i należy nauczyć się z nimi żyć?

Właśnie tak należy to rozumieć. Emocje są różnorodne – pobudzenie, lęk, niepewność, ekscytacja, mobilizacja, entuzjazm. Każdy wykonawca wchodzi na scenę z bukietem własnych emocji. Ale jest tam też element poznawczy. Oceniamy reakcje organizmu, który przygotowuje się do czegoś ważnego. Mózg działa wtedy szybciej, przetwarza wiele informacji naraz. Muzycy, z którymi pracuję, mówią, że w takich momentach czują, jakby wszystkie ich zmysły były zwielokrotnione. To jest potrzebne. Warto uczyć się z tym żyć i próbować to wykorzystać w procesie twórczym.

Ale jest też przecież strach związany z ryzykiem, że coś nie wyjdzie…

Oczywiście, nie zawsze uda się wykonać zadanie idealnie. I mamy tego świadomość. To jest naturalne. Warto jednak patrzeć na emocje jako na całą paletę odczuć. Próbować przeciągnąć je na swoją korzyść, skorzystać z nich. Zaakceptować to, jak działa pod presją ciało i umysł i wykorzystać to.

Trudno sobie wyobrazić, że przyspieszone bicie serca, potliwość dłoni mogą być przydatne.

Reakcje naszego ciała są skutkiem większego pobudzenia. Ważne jest, by z nimi nie walczyć, nie walczyć ze sobą. Gdy zaczynamy skupiać się na objawach zamiast na tym, co gramy, jakie emocje chcemy przekazać w naszej interpretacji, pojawia się problem. Wpadamy w pułapkę, ogarnia nas panika. Pobudzenie się dalej nasila, bo pojawia się lęk wtórny związany ze strachem przed objawami. Widzimy, że on narasta i spirala się nakręca.

Co wtedy?

Tego się da uniknąć, można nad sobą popracować. Spotykamy się często w gabinecie z osobami, które są bliskie podjęcia decyzji o rezygnacji z grania właśnie ze względu na wzmożone negatywne przeżycia związane z wyjściem na scenę. Uczymy ich, by nie walczyły ze sobą. By spróbowały zrozumieć, jak działa umysł i ciało. Nasze ciało jest po naszej stronie. Wysyła nam jasny komunikat: potrzebujesz więcej energii, tu masz swój naturalny dopalacz. Warto zaakceptować te objawy i zaufać organizmowi. Postarać się przenieść uwagę na zadanie, skupić się na procesie. Można przyjrzeć się, co dzieje się za kulisami Koncertu Chopinowskiego, kamera umożliwia nam zaglądanie „na zaplecze”. Widać, jak pianiści przygotowują się do wyjścia. Większość pracuje nad sobą, mają swoje sposoby, by się uspokoić – stosują techniki relaksacyjne, oddechowe, koncentrują się, przygotowują się mentalnie do występu.

Jak konkretnie to przygotowanie wygląda?

Staramy się wypracować indywidualną rutynę koncertową – serię działań, które pomagają zaadaptować się na scenie. Na przykład, wyrównanie oddechu, zadbanie o komfort ciała, o postawę. Przeniesienie uwagi na program, na pierwszą frazę utworu, wyobrażenie grania tej frazy w komfortowym tempie. Każdy z nas wie, że w stresie mamy tendencję do przyśpieszania, co prowadzić może do ryzyka „zagonienia” utworu. Nastrajamy umysł na tonację, charakter utworu, nasz unikalny sposób jego interpretacji. Nie koncentrujemy się więc na wychodzeniu na scenę, na publiczności, a na liście konkretnych zadań, które są na estradzie do wykonania. To działa. Doświadczenia ostatniego Konkursu Chopinowskiego pokazują, że zastosowanie takiej rutyny na scenie zajęło uczestnikowi raptem 20 sekund, nie zajmuje więc dużo czasu, jak mogłoby się nam się wydawać. Ta chwila, którą wykonawca przeznacza, by zaadaptować się na scenie, daje poczucie sprawczości i kontroli – panowania, kreowania, a o to też chodzi w występowaniu.

Sportowcy korzystają na co dzień z pomocy psychologów i jest to wsparcie systemowe. W przypadku muzyków to tak nie wygląda?

Pracuję od lat, by uświadomić branżę, jak bardzo pomocna może być psychologia w zawodzie muzyka. Wiele osób, z którymi pracujemy, odzyskuje w końcu radość grania, pokazuje pełnię swoich możliwości. Obserwowanie tego procesu sprawia nam, psychologom, ogromną satysfakcję. To potrafi przesądzić o całej karierze muzyka. Nasza współpraca nie ogranicza się tylko do okiełznania emocji. To również nauka, jak zadbać o siebie, jak uniknąć wycieńczających i wyniszczających maratonów ćwiczeniowych przed występem. Uświadamiamy wykonawcom ich mocne strony i sugerujemy, jak mogą je wykorzystać. Czerpiemy faktycznie z psychologii sportu, która ma już ogromny dorobek – za sportem idą przecież ogromne pieniądze. W branży muzycznej wygląda to inaczej.

Ta świadomość się zmienia?

Tak, wykonawcy zaczynają rozumieć, jak istotna jest praca nad sobą. Coraz więcej jest w Polsce miejsc, gdzie mogą zgłosić się po wsparcie psychologiczne. Chętnych nie brakuje. Cieszy również to, że zgłaszają się do nas także nauczyciele, którzy chcą podnosić swoje kwalifikacje. To o tyle ważne, że swoje doświadczenia z warsztatów przenoszą następnie do szkół i uczelni, przygotowując uczniów na występy już nie tylko technicznie, ale i mentalnie. Mogą wpływać na myślenie uczniów już na wczesnym etapie.

Rozmawiała Monika Borkowska

Partnerem materiału jest


Opublikowano

w

Tagi: