Portret, który wywołał skandal. O tym, jak obraz Boznańskiej stał się dowodem rzeczowym w sądzie

Olga Boznańska namalowała w wieku 28 lat obraz, który stał się punktem zwrotnym w jej karierze, a przy tym wywołał prawdziwy skandal. Z perspektywy niewtajemniczonego współczesnego odbiorcy jest to zupełnie niekontrowersyjny portret. W rzeczywistości było zupełnie inaczej. Dzieło było powodem do chluby dla artystki, ale przysporzyło niemałych kłopotów modelowi i pewnemu dziennikarzowi. Ale po kolei…

Olga Boznańska na fotografii z 1898,
Public domain, via Wikimedia Commons

Boznańska zasłynęła z portretów. Środowisko artystyczne jednoznacznie i wyraźnie wskazywano na jej wyjątkowe zdolności jako portrecistki. Obrazowała nie ludzi, a ich dusze, to co ulotne i nieoczywiste. Była mistrzynią portretu psychologicznego. Potrafiła chwytać w lot to, co niedopowiedziane, wyczuwać nastroje, czytać między wierszami, dociekać prawdy o psychicznej konstrukcji modela.

Pewnego razu postanowiła uwiecznić wizerunek Paula Nauena, malarza i pedagoga. Artyści poznali się w Bawarii, przyjaźnili się i wzajemnie portretowali. „Pamiętam, było to w środę rano. Deszcz mżył, taki kapuśniaczek monachijski. Otwierają się drzwi i wchodzi z podniesionym kołnierzem wykwintny Nauen. To był mój obraz! «Niech pan tak zostanie». Posadziłam go na kanapie w kwiaty, włożyłam mu do ręki filiżankę i zaczęłam malować. Podobał mu się portret, jak zresztą wszystkim. Pisano o nim bardzo wiele” – wspominała wiele lat później.

Olga Boznańska, Portret Paula Nauena, 1893

Już wtedy pracę uznano za wyjątkową. Została kilkukrotnie nagrodzona – srebrnym medalem na Powszechnej Wystawie Krajowej we Lwowie (1894), złotym medalem w Wiedniu (1894), zdobyła też drugą nagrodę wystawy Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie (1895). W 1896 r. zakupiło ją Muzeum Narodowe w Krakowie. To było pierwsze płótno artystki pozyskane do zbiorów narodowych.

Boznańska stworzyła tu typ przedstawiciela fin-de-siecle’u. Paul zdaje się być pewny siebie, wie, ile jest wart i jak wygląda. Jego poza jest swobodna, naturalna. Artystka uchwyciła dekadenckiego ducha kolegi po fachu. Obraz zachwycał wykonaniem, ale wywołał falę niepochlebnych modelowi komentarzy. Padło nawet określenie „cywilizacyjna kaleka”.

W „Kurierze Bawarskim” napisano: „W głównej sali wystawowej, na przedniej ścianie, wisi wcale nieźle namalowany portret męski. Młody człowiek, który nie miał nic z życia, bo żył zbyt intensywnie, i życia nie zna, bo żyje w sosie własnego światka – krótko mówiąc: jest jednym z owych kalek cywilizacji, tych o wychudłych twarzach, rzadkich włosach, zamglonych oczach i cienkich nosach, którzy głoszą fin de siècle, nic przy tym nie głosząc. Siedzi tak przed nami, skulony, zziębnięty, z podniesionym kołnierzem płaszcza, na jakiejś kanapie, a jego blada twarz, którą w języku kiczu i podlotków nazywa się ‘interesującą’, tchnie nędzą naszych czasów”.

Nic dziwnego, że taka opinia poruszyła malarza do głębi. Poczuł się urażony, wniósł do sądu sprawę o znieważenie. Był to głośny proces, w którym dowodem rzeczowym był portret namalowany przez Boznańską. Uznano, że artystka świetnie uchwyciła podobieństwo. Jednocześnie skazano krytyka za znieważenie Nauena, a redakcja gazety musiała zapłacić karę i przeprosić publicznie modela.

Sam obraz przeszedł do historii nie tyle ze względu na skandal, jaki wybuchał za jego sprawą, co ze względu na warsztat i podejście Boznańskiej, pod wieloma względami nowatorskie. Tak pisała o nim Helena Blum, historyczka sztuki, w książce „Olga Boznańska. Zarys życia i twórczości”: „Barwy kładzione są szerokimi pociągnięciami pędzla jako samoistne czynniki. Nie tkwią one jednak niezależnie od siebie, lecz dopełniają się wzajemnie, niekiedy nawet przenikają, nasuwając bogactwem palety i pięknem faktury porównanie z najlepszymi osiągnięciami malarstwa europejskiego. Dobór ich daleki jest od tradycji monachijskich. Mamy więc zespoły ciemnych kolorów w partii ubioru, ale jaśniejsze aż do zupełnie jasnych i przejrzystych w tle, w niektórych szczegółach, a przede wszystkim w twarzy. Przez powiązanie elementów barwnych z szeroko rozbudowaną kompozycją całości doprowadziła artystka do stworzenia idealnej płaszczyzny obrazu. Są to zalety, które w malarstwie francuskim reprezentował Manet (…)”.

Gdy do tego dodać niezwykle trafne podsumowanie osobowości malarza, powstaje mieszanka doskonała. Dzieło uznano za przełomowe w historii krajowego modernistycznego malarstwa portretowego. Samemu Nauenowi zapewniło rozgłos, który swego czasu przysporzył mu niemałego stresu, ale dzięki portretowi pamięć o nim trwa w Polsce do dziś.

Monika Borkowska


Opublikowano

w

Tagi: