Co wiemy o barokowej rzeźbie hiszpańskiej? Intuicja podpowiada, że odpowiedź czytelników na to pytanie nie będzie szczególnie rozbudowana… I nie ma co robić z tego dramy – w końcu o polskiej rzeźbie barokowej wiemy tyle samo, co o hiszpańskiej.
W rzeczy samej rzeźba jest taką dziedziną sztuki, która z jakiegoś powodu nie wzbudza zainteresowania porównywalnego z malarstwem. Wiemy, kto namalował „Bitwę pod Grunwaldem”, ale kto jest autorem Kolumny Zygmunta? Właściwie tylko autor „Ołtarza Wita Stwosza” jest w miarę rozpoznawalny, choć tak naprawdę większość z nas potrafi wskazać tylko jedną jego realizację, a do tego wszyscy błędnie uważają, że to Polak.
Rzeźba czy kukła?
W XVII wieku w Polsce nie działało wielu znakomitych rzeźbiarzy, a ci najbardziej znani byli obcokrajowcami. W tym samym czasie w Hiszpanii sytuacja przedstawiała się trochę inaczej. Gospodarczemu upadkowi kraju towarzyszyła polityczna i ideologiczna izolacja. Hiszpańscy artyści rzadko odbywali zagraniczne podróże. Twórcy spoza Hiszpanii także nieszczególnie ukochali kraj, w którym inkwizycja śledziła obcokrajowców, a protestanci byli pacyfikowani zanim zdążyli głośniej wypowiedzieć „sola scriptura, sola fide…”.
Kościół hiszpański miał świadomość tego, że kult świętych obrazów, rzeźb czy relikwii jest świetnym sposobem na rozbudzanie gorliwości wiernych oraz efektywnym narzędziem edukacji religijnej. Dlatego – dzięki mecenatowi kościelnemu – liczba sakralnych rzeźb znacznie przewyższała liczbę rzeźb świeckich. Postanowiono, że realizacje mają być przede wszystkim realistyczne. Ważne było także pokazanie emocji prezentowanej postaci. Stąd przerysowana mimika czy teatralizacja gestów, szczególnie w manifestowaniu przeżyć religijnych.
Najwłaściwszym i najłatwiejszym materiałem do realizacji tych celów było oczywiście drewno, dlatego też znakomita większość hiszpańskich rzeźb epoki baroku powstała w tym materiale. Rzeźby były malowane intensywnymi, nasyconymi kolorami, a ich realizm miały potęgować tzw. postizo – dodatki, których celem było upodobnienie wyrzeźbionych postaci do ludzi. Posągom nakładano peruki z prawdziwych włosów, wstawiano zęby z kości słoniowej, oczy i łzy z kryształu, a nawet rogowe paznokcie; czasem ubierano je w prawdziwe stroje z epoki. Dodatki te w połączeniu z żywą kolorystyką rzeźb wyglądały dość upiornie, a same posągi, wystawione w celach kultowych w świątyniach bądź obnoszone po mieście w procesjach Wielkiego Tygodnia (ta tradycja zachowała się do dziś) sprawiają wrażenie drewnianych, pomalowanych intensywnymi kolorami kukieł z przesadną ekspresją twarzy i gestów.
Na szczęście mamy Sewillę
Jednak nie wszystko w barokowej rzeźbie Hiszpanii było tylko groteskowe. W Kastylii i Andaluzji ta dziedzina sztuki osiągnęła świetny poziom. Szczególnie andaluzyjska szkoła rzeźbiarska złagodziła egzaltowane gesty posągów, kierując się ku elegancji i mniej dramatycznej formie. Ważnymi ośrodkami Andaluzji były wówczas Sewilla i Granada, zaś w gronie rzeźbiarzy zdecydowanie wyróżniał Pedro Roldan.
Roldan urodził się w Sewilli w 1624 roku i całe swoje artystyczne życie związał z tym miastem. I nie ma się co dziwić, bo Sewilla w tamtym czasie była potęgą gospodarczą i dawała artystom ogromne możliwości. Nie ma się też co dziwić, że jako syn stolarza zajął się obróbką drewna, tylko w bardziej wyrafinowanej formie niż jego ojciec. Jak to w Hiszpanii, jego polichromowane figury wykonywane były głównie w drewnie, ale artysta rzeźbił także w gipsie i kamieniu. A jako że kościół katolicki był najlepszym pracodawcą dla artystów, znakomita większość prac Roldana to rzeźby sakralne.
Rodzinne przedsiębiorstwo rzeźbiarskie
Już za życia Pedro Roldan uzyskał bardzo wysoką pozycję artystyczną. W zasadzie zmonopolizował rzeźbiarski rynek sewilski w drugiej połowie XVII w. Głównym powodem był oczywiście niekwestionowany talent artysty i nieustające samokształcenie. Trzeba jednak przyznać, że Roldan potrafił umiejętnie budować swoją pozycję poprzez pielęgnowanie odpowiednich znajomości i przyjaźni, dzięki którym otrzymywał zlecenia.
Ciekawy jest także sposób, w jaki Roldan zorganizował pracę swojego warsztatu. Zatrudnione w nim były nie tylko dzieci rzeźbiarza, ale także zięciowie, wnuk i dalsi krewni. Poszczególne etapy tworzenia rzeźby były przyporządkowane konkretnym osobom – część rodzeństwa (w tym dziewczyny!) zajmowała się rzeźbieniem, inna osoba była odpowiedzialna za nakładanie koloru na twarze i ręce figur, kolejna malowała szaty. Pozwalało to Roldanowi sprofesjonalizować i usprawnić pracę warsztatu. Niestety, dzisiaj czasem trudno określić jednoznacznie, na ile konkretna rzeźba (szczególnie z ostatnich kilkunastu lat działalności artysty) jest indywidualną pracą Roldana i gdzie zaczyna się interwencja jego uczniów.
Dzięki takiej organizacji pracy i ogromnej pracowitości całej ekipy rzeźbiarz mógł przyjmować bardzo wiele zamówień, które spływały także spoza Sewilli, a nawet spoza Andaluzji. Roldan nie był tani, ale bogaci mecenasi czasem wprost wymagali od niego, aby „dzieło było bardzo drogie i bogate” – tak było w przypadku zamówienia na rzeźbę króla Ferdynanda III do katedry sewilskiej. Zarobione pieniądze Roldan inwestował w nieruchomości. To pokazuje, że nawet barokowy artysta-rzeźbiarz z ósemką dzieci jest w stanie prowadzić udany rodzinny biznes.
Czterysta lat minęło
W czterechsetną rocznicę urodzin rzeźbiarza Museo de Bellas Artes w Sewilli zorganizowało wystawę, na której można zobaczyć prawie czterdzieści rzeźb artysty. Nie widziałam wcześniej żadnej pracy Roldana, a moje zainteresowanie tym nazwiskiem związane było raczej z jego córką Luisą Roldan, pierwszą zanotowaną rzeźbiarką Hiszpanii, która popularnością i talentem dorównywała swemu ojcu. I właściwie to dla dwóch niewielkich rzeźb Luizy na tej wystawie postanowiłam zajrzeć do sewilskiego Muzeum Sztuk Pięknych.
Jednak to Pedro Roldan jest głównym bohaterem ekspozycji. Jego rzeźby to bardzo realistyczne, momentami nawet dość schematyczne prace. Artysta tworzył raczej otwarte kompozycje, zarówno jedno- jak i wielopostaciowe. Ich barokowa proweniencja mogłaby sugerować dynamiczną kompozycję i wzmożoną ekspresję przedstawionych figur, ale forma prac rzeźbiarza kieruje się w zupełnie inną stronę. Ich styl jest najczęściej spokojny i wyważony, a rzeźbiarz nie eksperymentuje ani z formą, ani z tradycją ikonograficzną rzeźby sakralnej.
Słabą stroną wystawy jest niestety sposób wyeksponowania prac. Rzeźby są stłoczone na zbyt małej powierzchni, co w znaczący sposób obniża komfort ich obserwacji. Przesłonięcie ścian sali ekspozycyjnej nietransparentnym materiałem lub ściankami o neutralnej, jednolitej barwie również pomogłoby w lepszym odbiorze prac.
Większość dzieł na wystawie nie była dotychczas prezentowana, gdyż są to wizerunki kultowe, które na stałe znajdują się w kościołach lub klasztorach Sewilli. Dzięki badaniom towarzyszącym wystawie niektóre z rzeźb otrzymały nową atrybucję, część poddano gruntownej renowacji. Rzeczywiście wszystkie prace na wystawie są w znakomitym stanie, a kontakt z nimi pozwala wychwycić ogólne cechy hiszpańskiej i konkretnie andaluzyjskiej szkoły rzeźby barokowej.
A ja wciąż czekam na retrospektywną wystawę La Roldany, czyli Luisy Roldan. Niestety do czterechsetnej rocznicy urodzin rzeźbiarki jeszcze mnóstwo czasu.
Jolanta Boguszewska
Wystawa: „Pedro Roldán escultor (1624-1699)” w Museo de Bellas Artes w Sewilli czynna do 10 marca 2024 r.
Zdjęcia rzeźb, o ile nie zaznaczono inaczej, stanowią materiały promocyjne wystawy i pochodzą ze strony: www.museosdeandalucia.es/web/museodebellasartesdesevilla