Puszkin na wojnie

Na froncie, gdzie ścierają się siły ukraińskie i rosyjskie, trwają walki z użyciem amunicji, karabinów i rakiet. To jednak wierzchołek góry lodowej. Jednocześnie toczy się nie mniej zażarta batalia o nową narrację historyczną, kulturową i… kulturalną. Wojna na słowa, na pomniki, wojna o pamięć.

Konflikt w Ukrainie skłócił na dobre dwa światy, które wcześniej łączyło bardzo wiele. Przez wiele lat Ukraina była częścią Związku Radzieckiego. Mieszkało tu bardzo wielu Rosjan. Radzieckie władze wysyłały w tamtych czasach pracowników wszelkich profesji w różne strony Związku, co pozwalało im zasiedlać daleki wschód czy niedostępną północ. Rosjanie trafiali na tereny dzisiejszej Azji Środkowej, zyskując posady na terenie choćby republiki uzbeckiej, tadżyckiej, kirgiskiej, kazachskiej, ale też mołdawskiej, armeńskiej, białoruskiej, ukraińskiej itd. Zasiedlanie tych terenów ludnością rosyjską ułatwiało ich asymilację, poszerzając wpływy Moskwy.

Dekady takiej polityki sprawiły, że Ukraińców, Białorusinów, Rosjan połączyły także więzy krwi. Pojawiały się małżeństwa mieszane, wielu Ukraińców ma w Rosji rodziny. Wojna przełożyła się na stosunki rodzinne i towarzyskie między mieszkańcami obu krajów. Uległy one załamaniu. Ukraińcy nie mogą wyjść z wojennej traumy. Nic dziwnego – okupant wciąż atakuje, zbierając krwawe żniwo. Rosjanie z kolei w dużej mierze powtarzają propagandę Kremla o potrzebie likwidacji nazistów w Ukrainie i wojnie, jaką toczą z Zachodem w obronie największych wartości.

Skala zniszczeń, jaką wyrządza na terenie sąsiedniego kraju Rosja, jest ogromna. Wojna pochłonęła mnóstwo istnień. Tortury, gwałty, masowe zabójstwa, poniżanie, odbieranie dzieci, równanie z ziemią wiosek i miast – to obraz konfliktu, jak toczy się na pełną skalę od lutego zeszłego roku. Ukraina utonęła w żałobie. Ludzie są pogrążeni w żalu i rozpaczy, rozgoryczeni i bardzo drażliwi. To przekłada się też na kulturę. Sprawa jest niezwykle trudna. Przecież ogromna część ukraińskiego społeczeństwa wyrosła na rosyjskiej literaturze – na Gogolu, Puszkinie, Tołstoju, na radzieckim filmie, na rosyjskiej muzyce. Teraz trzeba się odciąć od tej przeszłości, tracąc jednocześnie część siebie.

Ukraińcy nie chcą stać obok Rosjan

Na początku kwietnia w muzeum Polin w Warszawie odbyła się konferencja „Historyk w obliczu katastrofy” pamięci Arsenija Rogińskiego, zorganizowana przez stowarzyszenie Memoriał zajmujące się badaniami historycznymi i propagowaniem wiedzy o ofiarach represji radzieckich. W ramach konferencji odbył się szereg debat, z których jedna poświęcona była kulturze. Mówiono tam o tym, jak wojna przekłada się na aktywność twórców i w jaki sposób wpływa na postrzeganie kultury, na jej symbole.

Matwiej Waisberg ukraiński artysta pochodzenia żydowskiego, grafik i ilustrator, zajmuje się obecnie organizacją wystaw w Izraelu. Podczas konferencji mówił, że szykując jedną z ekspozycji miał plan, by w jednej sali wystawić zdjęcia o wymowie antywojennej autorów ukraińskich i rosyjskich. Nie było to jednak możliwe. Atakowani nie chcieli być łączeni z atakującymi w jednej przestrzeni. Nie było na to zgody, zmuszony więc został do prezentacji fotografii w dwóch odrębnych salach.

Nie był to odosobniony przypadek. Niedawno pojawiła się informacja, że ukraiński artysta odmówił przyjęcia prestiżowej nagrody, by nie stanąć w dniu ceremonii obok Rosjanki, która także została nagrodzona. Chodzi o Ludmiłę Ulicką, która jest przecież twarzą antyputinowskiej opozycji i sama znajduje się na emigracji. Pisarka otrzymała pokojową nagrodę im. Ericha Marii Remarque’a, tymczasem nagrodę specjalną przyznano ilustratorowi, Siergiejowi Majdukowi. Jury chciało, by gest ten zinterpretowano jako znak nadziei i pojednania. Jednak Majdukow odmówił stawienia się na uroczystości, podkreślając, że do tej pory było w jego życiu wystarczająco zbyt dużo rosyjskiej obecności.

Walka na symbole

Marina Dawiedowa, rosyjska reżyserka teatrolożka, krytyczka teatralna, była redaktorka czasopisma „Teatr”, jako przeciwniczka wojny protestowała przeciwko agresji Rosji na Ukrainę. Teraz mieszka w Niemczech, gdzie jest dyrektorką programową festiwalu teatralnego w Salzburgu. Podczas konferencji w muzeum Polin informowała, że władze rosyjskie używają kultury jako jednego z narzędzi przy okupacji ukraińskich miast. – Wywieszają banery z rosyjskimi pisarzami, kompozytorami. Tym gestem próbują zamazać ludzi reprezentujących ukraińską kulturę. Mamy więc Puszkina i Tołstoja, którzy razem z rosyjską armią „wyzwalają” miasta ukraińskie – mówiła.

Wojna na polu kultury trwa w najlepsze. Latem 2022 roku ukraińskie ministerstwo kultury wydało dekret o dekomunizacji, derusyfikacji i dekolonizacji. Zwrócono uwagę, że dużo nazw ulic i placów w Ukrainie nawiązuje do Rosji i nie odnosi się do samej Ukrainy oraz jej historii. Podjęto działania. W Charkowie przemianowano Teatr im. Puszkina na Charkowski Akademicki Teatr Dramatyczny. Kontynuowano burzenie pomników z czasów sowieckich. O ile po Majdanie w 2014 roku pozbywano się głównie postumentów Lenina, radzieckich żołnierzy i przywódców wojskowych, o tyle teraz przyszedł czas na reprezentantów rosyjskiej kultury takich jak Aleksandr Puszkin czy Maksym Gorki. Trend ten nazwano „Puszkinfall”, w nawiązaniu do wcześniejszej fali, z 2014 roku, którą mianowano „Leninfall”. Pomniki są rozbierane, a te, które jeszcze stoją, zamalowywane są kolorami ukraińskiej flagi.

– Można przyjąć obecność pomników Puszkina w Ukrainie, jeśli przyjaźń między krajami trwa i się umacnia się. Ale gdy jest niszczona w tak nikczemny sposób, przy zaprzeczeniu podmiotowości twojego bliźniego? Wtedy uzasadnione staje się pytanie, dlaczego stoi tu Puszkin, który jest symbolem narodowego romantyzmu w kraju, który nas zaatakował – tak do obecnej sytuacji nawiązał kulturolog Jak Lewczenko. Lewczenko pochodzi z Estonii, zrobił błyskotliwą karierę w Rosji, po rozpoczęciu wojny opuścił jednak ten kraj.

Pomniki w czasach związku radzieckiego stawiano masowo na terenach nadzorowanych przez Moskwę. Wytyczano w ten sposób „prawidłowy tok myślenia”, wskazywano, które postaci i wydarzenia są warte zapamiętania, narzucając rosyjską narrację. Obalanie pomników przeszłości teraz odbierane jest jako symboliczne zwycięstwo nad ówczesną ideą i odpowiedzią na agresję okupanta. Rosjanie nie pozostają dłużni. Na okupowanych terenach stawiają na nowo pomniki Lenina, odsłonięto też pomnik „Babci z sowiecką flagą”. Wojna o narrację wciąż trwa i nie jest ona wcale mniej ważna od tej na froncie. Gra toczy się o to, co dzieje się nie tylko na ukraińskich ziemiach, ale i w ludzkich umysłach.

Monika Borkowska


Opublikowano

w

Tagi: