Świąteczna makabra w krainie królowej Wiktorii

Śnieżne zombie atakują przerażone kobiety. Brodaci mężczyźni o martwych oczach pakują dzieci do worków. Agresywne żaby mordują się nawzajem sztyletami, a klauni biją policjantów. To nie sceny z horrorów klasy Z. To obrazki z kartek bożonarodzeniowych, jakie wysyłali sobie w XIX wieku poddani brytyjskiej królowej Wiktorii.

Kiedy ostatnio wysłaliście pocztą kartkę bożonarodzeniową do kogokolwiek? Większość z nas zapewne będzie miała problemy z przypomnieniem sobie, ile lat temu napisaliśmy odręcznie życzenia, przykleiliśmy znaczek i wrzuciliśmy kartkę do skrzynki. Oczywiście wynika to z braku czasu – wysłanie smsem tej samej wersji życzeń świątecznych do wszystkich znajomych z naszej listy kontaktów w smartfonie trwa minutę. Operacja wysłania 5 kartek bożonarodzeniowych zajmie nam przynajmniej godzinę.

Poza tym – kartki bożonarodzeniowe są jak życzenia wysyłane smsem – standardowe, nudne, przewidywalne: albo ośnieżone choinki, albo ubrana w egzotyczne szaty para z niemowlęciem. Ileż razy można wysyłać ten sam, nieciekawy obrazek? Brytyjczycy z epoki wiktoriańskiej wiedzieli, że nie tędy droga.

Nie będzie Świąt, będzie post!

Boże Narodzenie nie zawsze było czasem miłości, ciepła, dobroci (przynajmniej deklaratywnej) i religijnych kolęd. W historii Wysp Brytyjskich były całe dekady, kiedy celebracja Świąt została wręcz zabroniona. W połowie XVII wieku purytanie (ruch religijno-społeczny w Anglii, dla którego zwolenników nawet anglikanie byli zbyt katoliccy) przeforsowali zakaz obchodów Wielkanocy, Bożego Narodzenia i Święta Zesłania Ducha Świętego. Motywowali to bałwochwalczą, pogańską tradycją tych wydarzeń oraz ogólnym zdziczeniem obyczajów, jakie miało pojawiać się w świątecznym czasie wśród Anglików i Walijczyków.

Co prawda mieli tu trochę racji. Podczas dwutygodniowego czasu świętowania (25 grudnia – 6 stycznia), ludność Brytanii ogarniał szał imprezowania. Pito, jedzono, śpiewano, tańczono, grano w karty i oddawano się innym bezeceństwom, co dla purytańskich ekstremistów moralnych absolutnie nie licowało z rangą wydarzenia, jakim miała być rocznica narodzin Jezusa.

W swoich pomysłach poszli chyba jednak zbyt daleko, gdyż zarządzili zastąpienie świątecznych hulanek obowiązkowym postem i modlitwą, a zamiast świątecznych nabożeństw w kościołach wprowadzali obowiązkowe otwieranie sklepów i kramów, aby zatrzeć świąteczny charakter 25 grudnia. Nawet śpiewanie kolęd i tradycyjny świąteczny pudding zostały zabronione. Nietrudno się domyślić, że lud angielski przyjął te rozwiązania z umiarkowanym entuzjazmem. Dopiero w czasach dynastii hanowerskiej (XVIII i XIX wiek) nastąpił powrót bożonarodzeniowej radości, świętowanej na dość świecką modłę.

J. L. Williams, Choinka w Zamku Windsor, „Illustrated London News”, numer świąteczny, 1848 r.

Święta wracają na Wyspy

Hanowerczycy byli tak naprawdę dynastią niemiecką, żony też brali sobie z Niemiec. I to właśnie dzięki Niemce – królowej Charlotcie, żonie króla Jerzego III Hanowerskiego – w Brytanii rozpowszechnił się niemiecki zwyczaj dekorowania drzewka podczas Świąt. Prawdziwą karierę choinka zawdzięcza jednak wnuczce Charlotty, czyli królowej Wiktorii. W połowie XIX wieku jedna z gazet opisała królewskie święta. Na okładce pojawiła się rycina przedstawiająca rodzinę królewską wokół przystrojonego drzewka. Sama królowa nigdy nie była postacią szczególnie charyzmatyczną, ale dzięki tej rycinie po kilku latach choinka stała już w każdym bogatszym domu.

Do połowy XIX wieku przeciętnemu Brytyjczykowi nie przyszłoby do głowy, żeby wysyłać życzenia świąteczne pocztą. Ale w 1840 roku wprowadzono możliwość wysyłania lekkich przesyłek za sumę jednego pensa, co rozpoczęło wiktoriańską modę na kartki świąteczne. Brytyjczycy jednak nie byliby Brytyjczykami, gdyby projekty ich pocztówek oddawały symbolikę świąt w sposób standardowy. Już pierwsza komercyjna kartka świąteczna, zaprojektowana przez Johna Calcotta Horsleya, miała w sobie coś niepokojącego.

J. C. Horsley, Kartka świąteczna zaprojektowana w 1843 r.

Oto bowiem widzimy scenkę, która ukazuje trzypokoleniową rodzinę wznoszącą toast za odbiorcę kartki. Niby wszystko się zgadza, radosny rodzinny obrazek nawet otaczają przedstawienia zachęcające do działań charytatywnych. Kiedy jednak przyjrzymy się rycinie uważniej, zaobserwujemy nieletnie pacholę łapczywie pijące wino, i jego opiekunkę, która niespecjalnie dziecięciu ten proceder utrudnia. Nawet w tamtych czasach przekaz kartki wzbudzał niejakie kontrowersje, co nie zatrzymało szybkiego rozwoju pocztówkowego biznesu.

Ikonografia pierwszych brytyjskich kart świątecznych nie miała wiele wspólnego z motywami zimowymi czy religijnymi. Na pocztówkach pojawiały się wróżki, przesłodzone wizerunki dzieci i zwierząt, fantazyjne arabeski czy kwiaty, a nawet wykluwające się z jajek ptaki, które mogły bardziej kojarzyć się z nadchodzącą wiosną, niż Bożym Narodzeniem. Jednak z biegiem lat, i z rosnącą w szybkim tempie liczbą sprzedawanych kart – pojawiło się zapotrzebowanie na nowe projekty. Organizowano konkursy na nowe wzory, pisano o nich w prasie, tak jak dziś pisze się recenzje książek czy płyt. Zainteresowanie zwiększało konkurencję między projektantami, którzy prześcigali się w pomysłach – z dzisiejszego punktu widzenia dość upiornych.

Krwawe szczury, mordercze puddingi

Co możemy zobaczyć na pierwszej z brzegu kartce świątecznej z drugiej połowy XIX wieku? Mordujące się żaby, martwe ptaki, przerażające śnieżne stwory, uczłowieczone zwierzęta i rośliny atakujące ludzi. A poza tym: puddingi z nożami, zadziwiającą liczbę szczurów i myszy – zazwyczaj w scenach, których nigdy nie chcielibyśmy oglądać, tańczące insekty, dzieci gotowane w herbacie i całą masę pełnych okrucieństwa, przemocy i nagości obrazków, okraszonych życzeniami radosnych świąt. Toż to istna Kraina Czarów, do której przeniosła się niegdyś pewna mała Angielka o imieniu Alicja.

Dlatego, kiedy następnym razem pomyślicie o Brytyjczykach epoki wiktoriańskiej jako sztywnych konserwatystach, ceniących dyscyplinę, skromność i rygorystyczną moralność, zerknijcie na ich kartki świąteczne. Szybko zmienicie zdanie.

Jolanta Boguszewska


Opublikowano

w

Tagi: