Rozpoczął się VII Letni Festiwal Polskiej Opery Królewskiej. Na początek – muzyczna wersja baśni o Kopciuszku, opera „La Cenerentola” Gioachina Rossiniego. Czekają nas prezentacje kolejnych dzieł kompozytora, bo to właśnie Rossini będzie bohaterem całego tegorocznego cyklu.
W libretcie Jacopo Ferrettiego nie ma złej macochy, jest ojczym. Nie ma pantofelka, jest bransoleta. Nie ma wróżki, jest filozof Alidoro. A do tego skrzywdzona sierota, dwie zawistne siostry, książę. I cała historia zwycięstwa dobra nad złem opowiedziana w tradycyjny sposób.
Premiera opery w reżyserii Jitki Stokalskiej, pod kierownictwem muzycznym Dawida Runtza i w oprawie scenograficznej Marleny Skoneczko, odbyła się w ostatni weekend. Miałam przyjemność oglądać występ niedzielny. Świetny skład, doskonałe wykonanie, zarówno jeśli chodzi o śpiewaków jak i instrumentalistów. Jak zwykle zresztą w Polskiej Operze Królewskiej. To była uczta dla uszu, ale też rozkosz dla oka. Piękna scenografia i kostiumy, bez zbędnego przepychu, ale też nadmiernej skromności.
Wspaniale wypadli Zuzanna Nalewajek w roli Angeliny (Kociuszka), ale też Dariusz Machej jako ojczym sieroty, który nie dość, że świetnie śpiewał, to jeszcze bawił publiczność, podkreślając zgrabnie komizm granej przez siebie postaci. Niezwykły był Sebastian Mach, książę. Ale doskonałe role stworzyli także pozostali artyści – Marta Mazanek Matuszewska i Julia Mach (siostry głównej bohaterki), Kamil Zdebel (lokaj księcia) oraz Paweł Michalczuk (filozof Alidoro).
Tym bardziej warto docenić występy artystów, że mówimy o dziele bardzo trudnym z punktu widzenia wykonawczego, wypełnionym wymagającymi popisami wirtuozowskimi. Dyrygent w zapowiedzi spektaklu mówił o „niebotycznych wyzwaniach”, przed jakimi stanęli artyści.
Mistrzowsko zagrała Orkiestra Polskiej Opery Królewskiej pod batutą Dawida Runtza, brzmiąca jak jeden organizm, wyczulona na najdrobniejsze nawet niuanse, podkreślająca rytmiczną żywiołowość muzyki Rossiniego, jej lekkość i komizm, ale też momenty zadumy i grozy. Stworzyła piękne tło dla śpiewaków. Świetnie spisał się też zespół wokalny. Publiczność doceniła kunszt wykonawców, nagradzając ich występy długimi owacjami na stojąco.
Wydaje się, że dziś potrzeba bardziej niż kiedykolwiek ucieczki w świat baśni, gdzie białe jest białe, a czarne – czarne. Gdzie dobro zwycięża, a zuchwałość i pycha okazują się drogą donikąd. „Dobroć Kopciuszka jest absolutna, może i naiwna, ale całkowita. Rossini apeluje: bądźmy jak Kopciuszek, starajmy się być dobrzy” – pisze w jednym z tekstów programowych reżyserka spektaklu Jitka Stokalska.
Współczesny świat prowadzi nas krętymi ścieżkami w nieznanym kierunku, niszczone są ideały, podważa się prawdy naukowe, coraz trudniej odróżnić prawdę od fake newsów, w których świat wprost tonie. Do tego dochodzą pandemie, wojny, kataklizmy, ludzkie cierpienie. Tymczasem chroniąc się w Teatrze Królewskim w Starej Oranżerii możemy wrócić do schematów, które nigdy się nie zmieniły, nacieszyć się piękną scenografią, kostiumami, cudowną muzyką i niezwykłym wykonaniem. Zapomnieć o Bożym świecie, zatapiając się w sztuce.
„La Cenerentola” będzie jeszcze grana 26 i 27 czerwca. W kolejnym miesiącu – 6,7 i 9 lipca – w przepięknych wnętrzach Starej Oranżerii wystawiana będzie „Włoszka w Algierze”. Z kolei 18,19 i 20 lipca obejrzeć tu będzie można „Cyrulika sewilskiego”. Czekają nas wakacje z Rossinim!
Monika Borkowska