„Wszystko w życiu jest po coś”. Wywiad z Piotrem Czajkowskim

O edukacji artystycznej, o sukcesie i jego czynnikach, o pracy i poszukiwaniu pomysłu na siebie rozmawiamy z dr. hab. Piotrem Czajkowskim, malarzem, wykładowcą w Akademii Sztuk Pięknych im. Władysława Strzemińskiego w Łodzi.

fot. archiwum artysty

Ilu absolwentów rocznie opuszcza pracownię projektowania druku na tkaninie, którą pan prowadzi?

Około 15-20 osób.

Jak odnajdują się na rynku? Ilu z nich pozostaje w zawodzie?

W każdym przypadku przesądzają indywidualne predyspozycje i można powiedzieć… koleje losu. Wszystko zależy od splotu różnych czynników, w tym w dużej mierze od charakteru. Jeśli osoba jest gotowa na wyzwania, ma upór, ambicję, jest cierpliwa, potrafi słuchać, jest otwarta na ludzi, stawia sobie cele, to prędzej czy później się one zmaterializują. Natomiast trzeba mieć na uwadze, że nic się nie dzieje przypadkowo i z dnia na dzień. To procesy rozpisane na lata.

Uczelnia artystyczna jest w stanie przygotować studenta do tego, by odnalazł się później na rynku pracy?

Nie sądzę, na pewno nie w pełnym wymiarze. Oczywiście, forma przekazywania wiedzy się zmienia, tak jak zmienia się życie. Trzeba usprawniać formułę dydaktyczną. Jeśli tego nie robimy, stajemy się jako wykładowcy nieatrakcyjni i nie spełniamy swojej roli. Dostrzegam pewne deficyty, jeśli chodzi o przedmioty, które mogłyby się przydać, choćby związane z public relations, coachingiem czy praca z mentorem. Rynek jest bardzo konkurencyjny, odsetek ludzi, którzy odnoszą sukces, jest niewielki. Ale żadna uczelnia nie sformatuje tak studenta, by zagwarantować mu sukces zawodowy. Na późniejsze życie zawodowe absolwentów składa się szereg czynników. Ważna jest tutaj też pewna umiejętność dostosowywania się do warunków panujących na rynku oraz to, aby umieć wykorzystać szanse, które się pojawiają.

W jaki sposób pracuje Pan ze studentami?

Pracuję indywidualnie, z każdym inaczej. Staram się patrzeć szeroko, pokazywać cały proces twórczego rozwoju, inspirować, skłaniać do poszukiwania samych siebie. Bodźcuję ich i zachęcam do spojrzenia na pewne kwestie z innej perspektywy. Biorę takiego człowieka za rękę i pokazuję mu alternatywną ścieżkę. Zmieniamy kierunek, skręcamy w bok, wchodzimy w chaszcze, za którymi znajduje się inna droga. Ta metoda przynosi doskonałe efekty. Jestem zdumiony tym, co studenci potrafią zrobić. Ten proces wyzwala też silne emocje, pojawiają się nierzadko łzy wzruszenia. Zawsze powtarzam młodym ludziom – nie wyrzucajcie swoich prac, zapisujcie na nich daty, żebyście zobaczyli, gdzie byliście kiedyś, a gdzie jesteście teraz. Bo to najlepiej pokazuje progres i drogę, jaką przebyli. Studia są ważnym etapem, to czas na poszukiwania i eksperymenty, czas swego rodzaju bezkarności. Można wyjść poza nawias, zrobić coś nieprzewidywalnego, nabiera się wtedy cennych doświadczeń.

Piotr Czajkowski, RODIN, 2020 (100 x 200 cm)

Ze sztuki da się wyżyć?

Zdecydowanie tak, jestem tego żywym przykładem.

To pozytywny przekaz dla studentów.

Oczywiście, choć nie jest to łatwa droga. Zawsze mówię młodym ludziom o czynnikach, które są niezbędne, by odnieść sukces. Trzeba ufać sobie, być bardzo pracowitym, czasem trzeba zatracić się w tworzeniu, poświęcając wiele innych rzeczy. Oczywiście trzeba mieć trochę talentu. Kluczowa jest także cierpliwość i wiara w to, co się robi. Za sukcesem kryją się zazwyczaj długie lata ciężkiej pracy.

Jeśli jest poczucie sensu i entuzjazm, człowiek może dużo znieść.

Pan ten sukces osiągnął.

Tak, ale to był długi proces. Nie wszystkim starczyłoby cierpliwości, by przez to przejść. Cykl Metro ujrzał przecież światło dzienne dopiero w 2012 roku. Wcześniej poszukiwałem, próbowałem, bardzo dużo pracując. Długo szukałem siebie, choć zawsze chciałem robić to, co robię.

Jakie były Pana początki? W jaki sposób rozwijała się pańska kariera?

Od dzieciństwa miałem ogromny entuzjazm do prac manualnych. Kartka, kredki i ołówek towarzyszyły mi, odkąd pamiętam. Nie wiedziałem oczywiście, jak potoczy się moje życie, ale czułem, że to mój świat. W liceum plastycznym uczyłem się na profilu zabawkarstwo. Tak, był taki w tamtych czasach (śmiech). Studiowałem z kolei na kierunku tkanina i ubiór. Przez cały czas edukacji szukałem pomysłu na siebie, próbując jednocześnie zarabiać. Przy czym zawsze zarabiane pieniądze płynęły z tej manualności. Ciężko pracowałem, jeździłem na europejskie targi sztuki. Chłonąłem to wszystko, co działo się w artystycznym świecie. Ważne były też spotkania z ludźmi. Wyznaję zasadę, że wszystko, co człowiek osiąga w życiu, osiąga dzięki drugiemu człowiekowi, w którym finalnie zawsze się przejrzy. Z tego powstaje coś dobrego, nowego. Te kropki połączyły mi się w całość dopiero wiele lat później.

Piotr Czajkowski, Obraz 4, z cyklu METRO/GOLD, 2022 (150 x 95 cm)

Cykl Metro otworzył Panu drzwi do światowych galerii.

Faktycznie, prace te są bardzo dobrze odbierane, znajdują nabywców w wielu krajach w Europie i poza nią. Zanim jednak ten zamysł się zmaterializował, minęło dużo czasu. Nie było tak, że otworzyłem pewnego dnia oczy, podszedłem do sztalugi i namalowałem pierwszy obraz. Nie. Najpierw pojawiła się potrzeba użycia formy – litery, czcionki, typografii. Tu ciekawa rzecz – w liceum plastycznym miałem przez dwa lata przedmiot, który nazywał się liternictwo. Przez ten czas żmudnie uczyłem się kreślenia liter patykiem lipowym maczanym w tuszu. Kreśliliśmy do znudzenia, mając bardzo wymagającego nauczyciela. Frustrowało nas to, byliśmy poirytowani. Zadawaliśmy sobie pytanie, do czego nam to potrzebne. Teraz już wiem. Po dwudziestu latach okazało się, że wszystko w życiu jest po coś. To na czcionce, literze właśnie, opiera się formuła cyklu. Znalazłem swoją przestrzeń. Później była już realizacja kolejnych pomysłów i sumienna praca każdego dnia. Zawsze narzucałem sobie duży rygor, codziennie chodziłem do pracowni, także wtedy, gdy pracowałem już na uczelni.

Cykle Roads czy Metro, najbardziej znane w pańskiej twórczości, opierają się na znakach, grafice, umowności. Jakie jest tło i kontekst?

Spotkałem się z cytatem pewnego odbiorcy przy okazji jednej z wystaw, że Metro to metafora drogi i czasu. I tak rzeczywiście jest. Cytując stacje metra odnosimy się do czasu, podróży, spotkań, przesiadek, różnych życiowych konfiguracji, które czasem mają wpływ na życie człowieka. Metro to świat w świecie. Jesteśmy pod ziemią, gdzie rozstrzygają się różne rzeczy, krzyżują się szlaki, spotyka się człowiek z człowiekiem. Same nazwy stacji to historia bogatej kultury łacińskiej. Z kolei Roads, cykl, który powstał w 2021 roku, bazuje na trochę innej formule malarskiej. Nawiązuje do zastanych, autentycznych tablic autostradowych, gdzie są nakreślone konkretne destynacje. Poczułem, że chcę powołać do życia miejsca, które kiedyś przemierzałem, szukając swojego artystycznego ja, wciąż podróżując, odwiedzając targi sztuki i szukając inspiracji.

Piotr Czajkowski, LYON, z cyklu ROADS, 2022, Obraz nr 3/ROADS (120 x 170 cm)

Rodzaju autorskiego pamiętnika?

Można tak powiedzieć.

Gdzie dotychczas wystawiał Pan swoje prace?

W przeróżnych miejscach, m.in. w Salon Des Beaux Arts w Carrousel du Louvre w Paryżu, w paryskim Grand Palais, w bardzo wielu światowych i krajowych galeriach. Także w przestrzeniach nieoczywistych – w 2017 r. podczas Light Move Festiwal w Łodzi wykonano animację z moich obrazów, były one wyświetlane na ścianie kamienicy na ul. Piotrkowskiej. To było wielkoskalowe plenerowe widowisko audiowizualne z dźwiękiem.

Pańskie obrazy trafiają też na aukcje charytatywne.

Znajduję w tym ogromną potrzebę i radość.

Uważam, że warto się dzielić. Na mojej drodze wielokrotnie ktoś mi pomógł, a ja mam teraz potrzebę oddania tego dobra światu. Tym bardziej cieszy mnie, gdy licytacje spotykają się z dużym zainteresowaniem. I tak na przykład podczas ubiegłorocznej aukcji charytatywnej jeden z jubileuszowego cyklu złotych obrazów w złotych ramach, stworzonego w dziesiątą rocznicę powstania cyklu Metro, sprzedany został za kwotę 300 tysięcy złotych. Spłacam w ten sposób swój „dług”. To dla mnie bardzo ważne.

Dziękuję za rozmowę.

Monika Borkowska


Opublikowano

w

Tagi: