Miłośnicy fotografii, a zwłaszcza dorobku Bruno Barbeya, mogą czuć się ukontentowani. W warszawskim Muzeum Narodowym otwarta została wystawa jego zdjęć wykonanych w różnych zakątkach świata. Piękna kolorystyka, dopracowana kompozycja, wnikliwie zgłębienie tematu, spojrzenie w głąb bohaterów – wszystko to sprawia, że od jego prac zwyczajnie nie można się oderwać.
![](https://dlakultury.pl/wp-content/uploads/2023/12/5_800.jpg)
Bruno Barbey (1941-2020) urodził się we francuskiej rodzinie w Maroku. Spędził tam 12 pierwszych lat swojego życia. Jego ojciec był dyplomatą; rodzina często podróżowała między Rabatem, Marrakeszem i Tangerem. Dzieciństwo mocno wpłynęło na postawę Barbeya w dorosłości. Zawsze okazywał szacunek osobom pochodzącym z różnych kręgów kulturowych. Charakteryzowała go ciekawość, otwartość na to, co inne, głód wiedzy, gotowość do zgłębiania rozmaitych tematów.
O tym, że będzie fotografem, zdecydował po ukończeniu liceum. Od 1959 roku studiował fotografię i grafikę w Verve w Szwajcarii. Była to wówczas jedyna europejska szkoła fotografii. W latach 60. XX wieku, gdy królowały zdjęcia czarno-białe, on korzystał z filmu Kodachrome II o głębokich, nasyconych barwach. Jego prace były plastycznymi arcydziełami. Inspirował się twórczością Eugène’a Delacroix, Henriego Matisse’a i dawnych mistrzów malarstwa.
Tytuł otwartej właśnie wystawy – „Zawsze w ruchu” – nawiązuje do wypowiedzi samego fotografa, który mówił: „Rzadko stoję w miejscu. Wciąż chodzę. Zawsze w ruchu”. Ruch faktycznie towarzyszył mu dosłownie i w przenośni. Nieustannie się przemieszczał – w dzieciństwie w związku z pracą ojca i w życiu dorosłym, gdy zjeżdżał cały świat, fotografując ludzi i wydarzenia. Był w Egipcie, Meksyku, Nigerii, Wietnamie, w Indiach, Japonii, Hiszpanii, w Polsce, Bułgarii, na Ukrainie i w wielu innych mniej lub bardziej egzotycznych miejscach. Podczas pobytu w Polsce przemierzał kraj z rodziną w przyczepie kempingowej, docierając w ten sposób nie tylko do dużych ośrodków, ale też na prowincję. Ale pojęcie ruchu można też odnieść do zmian społecznych, rewolucji, przemian politycznych, które są tematem jego zdjęć.
![](https://dlakultury.pl/wp-content/uploads/2023/12/1_800.jpg)
Symbolicznym zobrazowaniem tytułu wystawy jest jedna z fotografii otwierających ekspozycję, na której chłopcy wskakują do wody. Rozmyte kolano jednego z uczestników zabawy zacieniające lewą stronę kadru podkreśla dynamikę fotografii, ale też uświadamia, jak blisko nas rozgrywa się scena. Barbey często stwarza iluzję, że jesteśmy naocznymi świadkami wydarzeń, wciągając nas w sam środek prezentowanych historii.
Weronika Kobylińska, kuratorka wystawy, podkreśla, że fotografie reportażowe artysty są prawdziwą sztuką, dlatego nie powinien dziwić fakt, że prezentowane są w Muzeum Narodowym. – Był obserwatorem życia, dokumentował ważne wydarzenia historyczne, postaci, ale też miał pewną wysublimowaną wrażliwość estetyczną. Kładł duży nacisk na kompozycję, kolor, fascynowało go malarstwo, historia sztuki, włoskie kino – mówiła. – Tam, gdzie się pojawiał, starał się zapoznać z lokalnymi rytuałami. To nie była tylko fotografia, która zawłaszcza cudze historie, jego prace opowiadają o każdym z nas – dodała.
O wyjątkowości Barbeya mówił też Łukasz Gaweł, dyrektor Muzeum Narodowego. Zaznaczał, że z jednej strony pozostawał on wyczulony na tłum, z drugiej był kameralnym portrecistą poszczególnych postaci. – To wyborny fotograf wrażliwy na fakturę, światło i barwę. Tak kompletnych artystów naprawdę nie ma zbyt wielu. Wystawa to prawdziwa uczta dla tych, którzy znają jego zdjęcia – informował.
Barbey kilkukrotnie odwiedził Polskę, obserwując zachodzące w kraju przemiany. W latach 80. spędził tu osiem miesięcy. – Uznaliśmy, że chcemy uczestniczyć w tym ważnym zakręcie historii. Ruszyliśmy w podróż z córką Aurelią do Polski. Kupiliśmy wcześniej wóz kempingowy, którym mogliśmy podróżować po kraju. W tamtym czasie hotele znajdowały pod nadzorem służb, my natomiast w kempingu mogliśmy przemieszczać się w miarę swobodnie. Były ograniczenia w dostępie do paliwa, wyjeżdżaliśmy z Warszawy z zapasem benzyny w kanistrach. Co dwa tygodnie musieliśmy wracać, by podstemplować paszporty – wspominała żona artysty Caroline Thienot Barbey.
Odwiedzili Gdańsk, kolebkę Solidarności, ale Barbey nie szukał inspiracji wyłącznie w przemianach społecznych i politycznych, w duchowości narodu. Zachwycał się też polską wsią, dokumentował życie Cyganów, oglądał żydowskie cmentarze, uwieczniał prawosławne obrzędy. Z drugiej strony fotografował też miasto, wpatrując się wnikliwie w twarze zmęczonych ówczesną rzeczywistością ludzi. Odwiedził również Ukrainę, a następnie Bułgarię, dokumentując tamtejsze przemiany polityczne zapowiadające rozpad ZSRR.
Na wystawie jest wiele prac z tych podróży. Urzekła go wioska Zalipie, w której kobiety zdobiły ściany domów malunkami. Scenę tę uwiecznił na jednej z fotografii. Jest też zdjęcie cmentarza żydowskiego, opuszczonego, porośniętego zielskiem, z buszującymi między nagrobkami owcami. Cudowna migawka z życia polskich Romów, którzy otworzyli przed fotografem drzwi swoich domów. Trudno oderwać wzrok od detali, przedmiotów, dekoracji i samych ludzi.
![](https://dlakultury.pl/wp-content/uploads/2023/12/3_800.jpg)
Ale są też przepiękne fotografie z Brazylii, Senegalu, Nigerii, Iraku, gdzie kolory, klimat, atmosfera i niezwykłe zamysły kompozycyjne artysty przykuwają uwagę oglądających. Chciałoby się opowiedzieć o wielu, ale słowa nie oddadzą urody zdjęć. To po prostu trzeba zobaczyć.
Barbey wykorzystuje iluzję – fotografuje murale, makiety, plakaty reklamowe, burząc poukładaną rzeczywistość i zakłócając percepcję. Pozostaje wyczulony na powtarzające się kształty, tworząc swoiste mozaiki. Eksponuje faktury, gra zestawieniami kolorystycznymi, operuje światłem, wykorzystując w intrygujący sposób cień, bawi się perspektywą, nawiązuje do malarstwa batalistycznego. Mamy poczucie, jakbyśmy znaleźli się miedzy fotografowanymi. Momentami odnosi się wrażenie, jakby przestrzeń nas wciągała.
Wystawa jest piękna i jedyna w swoim rodzaju. To trzeba zobaczyć. I najlepiej zarezerwować sobie trochę więcej czasu, bo naprawdę trudno oderwać się od poszczególnych zdjęć. Chciałoby się do nich wracać i wsłuchiwać w opowieść artysty, czasem kontemplacyjną, tchnącą spokojem, kiedy indziej agresywną i dramatyczną. Ekspozycja potrwa do 3 marca przyszłego roku.
Monika Borkowska
Link do wydarzenia: https://www.mnw.art.pl/wystawy/bruno-barbey-zawsze-w-ruchu,257.html
mecenas kultury
![](https://dlakultury.pl/wp-content/uploads/2023/10/logo-PGE-artyk.jpg)