Zwycięzcą II Konkursu Chopinowskiego na Instrumentach Historycznych został Eric Guo z Kanady. Drugie miejsce zajął Piotr Pawlak z Polski, artysta o matematycznym umyśle, niezwykle entuzjastycznie przyjęty przez zgromadzoną w Filharmonii Narodowej publiczność. Trzecią nagrodę przyznano dwójce pianistów, Angie Zhang ze Stanów Zjednoczonych i Yonghuan Zhong z Chin.
Do Erica Guo trafiła też nagroda za najlepsze wykonanie mazurków ufundowana przez Polskie Radio. Z kolei specjalną nagrodę dla najwyżej ocenionego uczestnika reprezentującego Polskę otrzymał od Fundacji Orlen Piotr Pawlak.
Laureat pierwszej nagrody ma 21 lat. Naukę gry na fortepianie rozpoczął, gdy miał cztery lata. Obecnie studiuje w Szkole im. Glenna Goulda przy Królewskim Konserwatorium Muzycznym w Toronto. Mimo młodego wieku ma za sobą występy na całym świecie, koncertował z brytyjską Royal Philharmonic Orchestra, rosyjską Ural Symphony, Fort Worth Symphony, Minnesota Symphony i Ontario Philharmonic.
Występ Kanadyjczyka zamykał piątkowe przesłuchania finałowe. Guo grał na Pleyelu z 1842 roku. Tego dnia zebrał największe brawa. Jego wykonanie było z jednej strony eleganckie, a z drugiej liryczne i poruszające. Świetnie czuł się zarówno w partiach wirtuozowskich, brawurowych, jak i we frazach nostalgicznych, ulotnych.
Piotr Pawlak, zdobywca drugiego miejsca, to nietuzinkowa osobowość. W 2021 r. ukończył z wyróżnieniem Akademię Muzyczną w Gdańsku w klasie Waldemara Wojtala. Studiuje też dyrygenturę, gra na organach i improwizuje. Ma bogate doświadczenie koncertowe na światowych scenach.
Muzyczną pasję dzieli z miłością do matematyki, ukończył studia również w tej dziedzinie. Jest laureatem krajowych olimpiad z matematyki i informatyki oraz kilkukrotnym medalistą międzynarodowych olimpiad matematycznych. Piotr pochodzi z rodziny inżynierów mama jest matematykiem i inżynierem, ojciec – informatykiem. I on miał zostać inżynierem, na drodze stanęła jednak muzyka. Opowiadał, że gdy ćwiczy i myśli nad wariantami technicznymi, nad interpretacją, nad kształtem fraz utworu, analizuje poszczególne kwestie jak problem matematyczny. – Po pewnym czasie zorientowałem się, że mój mózg pracuje dokładnie w ten sam sposób w obu tych sytuacjach – mówił.
Piotr Pawlak wystąpił w sobotę jako drugi. W trakcie zapowiedzi prowadząca przejęzyczyła się. „Piotr Pawlak wygrał… przepraszam, wybrał fortepian Erarda z 1838 roku”. Przez salę przetoczył się śmiech. „Kto wie?” – spuentowała swoją pomyłkę. Pianista był niezwykle pewny siebie, swojej interpretacji i pomysłu na prezentację koncertu. I on, podobnie jak Kanadyjczyk, doskonale operował zarówno w stylu brillant, we fragmentach pełnych pasji i żywiołowości, jak i we frazach intymnych, delikatnych, poruszających najgłębsze pokłady duszy. Potrafił znaleźć doskonały balans. W Rondzie zachwycał pomysłowością, lekkością i humorem.
Widać było, jak wielką radość przynosi mu bycie na scenie. W pewnym momencie w trakcie występu uniósł wzrok do góry, w jego twarzy widać było szczęście i spełnienie. Potwierdził później w rozmowie z dziennikarzami radiowymi, że po zagraniu pierwszego tematu z trzeciej części przyszła mu do głowy myśl, że jego życie jest cudowne – gra na scenie Filharmonii Narodowej, w dodatku ze wspaniałym zespołem. Jego wykonanie porwało publiczność, słuchacze zerwali się z miejsc, krzycząc i bijąc brawo. Podczas przerwy, gdy wychodził z zaplecza przed telewizyjną kamerę, w hallu ponownie rozległy się oklaski, w trakcie wywiadu otoczony był wianuszkiem melomanów.
Co ciekawe, jego pierwsze spotkanie z instrumentami historycznymi było całkowicie przypadkowe. W 2016 roku został zaproszony na kurs pianistyczny na instrumentach historycznych do Radziejowic. Był sceptyczny, wychodził z założenia, że powinno korzystać się ze zdobyczy techniki i koncentrować się na wykonawstwie współczesnym, bo tu potencjał jest dużo większy. Zwyciężyła jednak ciekawość. Wziął udział w zajęciach, instrumenty historyczne go zaintrygowały. Wciąż je odkrywa, nie ma z nimi stałego kontaktu, ale w miarę możliwości do nich wraca. Dziś potwierdził, jak owocne są to spotkania.
Nie można nie wspomnieć tu o wspaniałej {oh} Orkiestrze pod batutą Václava Luksa. Zespół zachwycił już w trakcie koncertu inauguracyjnego, a w występach finałowych potwierdził, że nie ma takiej liczby wykonań koncertu e-moll, po której straciłby świeżość i werwę. Muzycy wykonali ten sam utwór trzykrotnie podczas piątkowych występów, również trzy razy zagrali go na koncercie sobotnim. Do tego dodać należy próby z solistami. Orkiestra do końca stawała na wysokości zadania, dialogując z każdym solistą na swój sposób, dostosowując się do indywidualnych interpretacji, uwzględniając możliwości konkretnego fortepianu. Nie jest prostym zadaniem towarzyszenie soliście w graniu koncertu fortepianowego Chopina. Rubato, czyli chwiejność tempa, stanowi tu ogromne wyzwanie. Jednak zadanie zostało wykonane doskonale, muzycy pozostali wyczuleni na każdy niuans, żaden gest solisty nie pozostawał bez ich odpowiedzi. Świetnie się porozumiewali, oferując publiczności rozrywkę najwyższych lotów.
Druga edycja Konkursu Chopinowskiego na Instrumentach Historycznych właściwie się zakończyła. Wszystko już wiadomo, przed nami ostatni punkt programu – koncert laureatów. Odbędzie się on w niedzielę o godzinie 18.00 w Filharmonii Narodowej. Będzie transmitowany w internecie oraz na kanale TVP Kultura i w programie Drugim Polskiego Radia. Wszystko, co dobre, szybko się kończy… Następna większa dawka Chopina czeka nas dopiero w 2025 roku, kiedy to odbędzie się XIX edycja Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina. Jak mówią – cierpliwość jest największą cnotą. A wyczekane smakuje ponoć lepiej. Czekajmy zatem!
Monika Borkowska
Partnerem materiału jest