Eric Lu jest doskonale znany polskim melomanom. Odkąd w 2015 roku jako siedemnastolatek zajął IV miejsce w Konkursie Chopinowskim, wracał do kraju Chopina wielokrotnie. Tym razem przyjechał z myślą o zdobyciu złota. Udało się, choć jurorzy długo dyskutowali nad ostatecznym werdyktem.

Pianista regularnie uczestniczy w festiwalach Chopin i jego Europa czy w Dusznikach-Zdroju. Ma stałe grono wielbicieli wśród polskiej publiczności, ale wygrana w zakończonym właśnie Konkursie Chopinowskim wzbudziła pewne kontrowersje. Wśród uczestników tegorocznej edycji było bardzo wielu wybitnych pianistów, ciekawych muzycznych osobowości. Część obserwatorów wydarzenia nie ukrywa, że miała innych faworytów.
Debata między jurorami po zakończeniu Konkursu trwała bardzo długo, obrady zakończyły się około 2.30 w nocy. Oceniający mieli różne zdania na temat występów młodych pianistów. – Pojawiła się bardzo twórcza dyskusja, czy nie dokonać zmiany kolejności wynikającej z punktacji, ale żaden inny model nie zdobył wymaganych dwóch trzecich głosów – mówił w TVP Kultura Artur Szklener, dyrektor Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina. Prof. Katarzyna Popowa-Zydroń, członkini jury, tłumaczyła przedłużającą się nocną dyskusję kwestią odpowiedzialności za losy uczestników. – Zależy nam, by werdykt był głosem zespołowego słuchania. Czasem jest trudno uzgodnić zespołową wersję – informowała.
Pierwszą nagrodę przyznano więc ostatecznie Erykowi Lu. Sam pianista po ogłoszeniu wyników przyznał, że trudno mu uwierzyć w werdykt. – Jestem przytłoczony emocjami. Przeszedłem długą drogę, by zaistnieć na tej scenie – mówił wzruszony.

Artysty specjalnie przedstawiać nie trzeba, ale pewne fakty warto przy okazji jego zwycięstwa przypomnieć. Urodził się w 1997 roku w stanie Massachusetts. Jest Amerykaninem o azjatyckich korzeniach, jego ojciec pochodzi z Tajwanu a matka z Chin. Nie miał jeszcze sześciu lat, gdy po raz pierwszy zasiadł za klawiaturą fortepianu. Zainteresował się instrumentem dzięki siostrze, która w tym czasie pobierała już regularne lekcje gry. Eric rósł w przekonaniu, że chce być muzykiem. I gdy rówieśnicy zastanawiali się nad wyborem drogi życiowej, on miał od początku jasny cel – chciał koncertować i dzielić się swoją muzyczną wrażliwością ze słuchaczami. Wszystko, co robił, miało prowadzić go do realizacji tego planu.
Miłość do muzyki zaczęła się od jej słuchania. Poznawał przede wszystkim literaturę fortepianową, ale pochłaniały go też dzieła symfoniczne i kameralne. Ogromny zachwyt wywołał w nim Koncert fortepianowy e-moll Fryderyka Chopina w wykonaniu Krystiana Zimermana. Miłość do Chopina została z nim na długie lata. Do dziś utwory kompozytora są jednymi z najchętniej grywanych przez pianistę. Chopin przekonuje go do siebie emocjonalnością i liryzmem. Wyśpiewane w chopinowskich frazach uczucia są bliskie każdemu człowiekowi, a to sprawia, że zatapiamy się bez reszty w jego dziełach. Lu tłumaczy, że Fryderyk odmalowuje dźwiękami miłość, tęsknotę, ból, cierpienie, strach. Wszyscy możemy odnaleźć w jego sztuce cząstkę siebie.
Pierwsze miejsce zajmuje jednak Schubert, którego twórczość pochłonęła go na dobre. Lubi też grać utwory Mozarta, Schumanna, Beethovena czy Brahmsa. Te artystyczne fascynacje potwierdzają albumy, jakie wydał dotychczas w wytwórni Warner Classics – z dziełami Schuberta, Chopina, Schumanna i Brahmsa.
Podkreśla, że dobiera repertuar skrupulatnie, kierując się swoimi gustami i wrażliwością. Zależy mu na pozostawaniu w zgodzie z samym sobą, tylko wtedy jest w stanie stworzyć wartościowy przekaz. Jego programy podporządkowane są wewnętrznej narracji, światy w nich przedstawione muszą ze sobą w jakiś sposób korespondować. Nie stara się popisywać, wykazywać biegłością czy uniwersalizmem. Wszystko, co prezentuje, musi czemuś służyć.
Muzyka jest jego pasją i wypełnia całą przestrzeń życiową artysty. Robi to, co kocha, przynosi mu to ogromną satysfakcję. Choć przyznaje, że nie zawsze jest łatwo – zawód pianisty niesie ze sobą sporo wyzwań, cały czas trzeba zmagać się z samym sobą, nieustająco się doskonalić, wchodzić na coraz wyższe poziomy wykonawstwa. Na rynku jest duża konkurencja, instrumentalistom towarzyszy nieustannie poczucie rywalizacji, konieczne jest skuteczne zapanowanie nad tremą.
Jak widać, potrzeba samodoskonalenia jest w przypadku Erica Lu tyle silna, że gotów był powrócić na Konkurs Chopinowski, podejmując tym samym spore ryzyko. Wygrał mimo infekcji, przez którą przesunięto jego występ w jednym z etapów, kontuzji palca i… wyjątkowo silnej konkurencji. Po zwycięstwie w Konkursie Chopinowskim potencjał do współzawodnictwa zazwyczaj się już wyczerpuje, pozostaje tylko odcinać kupony. W najbliższym czasie będzie zapewne wiele okazji, by słuchać Erica Lu na największych scenach muzycznych w różnych zakątkach świata, a jego kariera, już przecież imponująca, nabierze jeszcze większego rozpędu. Teraz mierzyć się już będzie zapewne wyłącznie sam ze sobą.
Monika Borkowska

