„Ale to były czasy!”. Laboratorium na festiwalu jazzowym na festiwalu jazzowym w Radziejowicach

Zespół Laboratorium, istniejący na polskiej scenie już 55 lat, zainaugurował VI edycję Radziejowickich Wieczorów Jazzowych. Ci jednak, którzy spodziewali się sanatoryjnego grania, nie doszacowali możliwości muzyków. Panowie rozpalili na scenie prawdziwy ogień!

Laboratorium w Radziejowicach
fot. Michał Szperling / Pałac w Radziejowicach

Czas niby płynie, świat się zmienia, ale energia członków grupy nie gaśnie. A przecież przysłowiowe „osiemnaste” urodziny dawno za nimi, nawet za Marcinem Ścierańskim, perkusistą, który mocno zaniża średnią wieku. Na scenie wystąpił Marek Stryszowski (saksofon, śpiew), Marek Raduli (gitara), Krzysztof Ścierański (bas) i wspomniany syn basisty. Zabrakło jednego z założycieli grupy, Janusza Grzywacza, którego zatrzymały w domu problemy zdrowotne.

Laboratorium to legenda polskiego jazzu. Ich brzmienie jest specyficzne, jazz-rockowe. Grupa została założona w 1970 roku, muzycy wywodzili się z kręgu krakowskiego. Zespół liczył pięć osób – Janusz Grzywacz (piano), Mieczysław Górka (perkusja), Wacław łoziński (flet), Edmunt Mąciwoda (bas) zastąpiony wkrótce przez Macieja Górskiego i Marek Stryszowski (śpiew, fagot). – Marek na fagocie grał do momentu, kiedy znalazłem w kolejnym magazynie saksofon altowy. Nie miał co prawda kilku części, więc je ręcznie dorobiliśmy – choćby z ziemniaka, dokupiliśmy ustnik… i okazało się, że Marek jest saksofonistą. To nas przeraziło. Saksofon bowiem okazał się brzmieniowo strasznie jazzowy, a to nam kompletnie nie pasowało. Pamiętam, że baliśmy się, żeby nie brzmieć jak Jazz Carriers – wspominał po latach Janusz Grzywacz.

Laboratorium na festiwalu jazzowym
fot. Michał Szperling / Pałac w Radziejowicach

Pierwszą płytę nagrali dość szybko jak na tamte czasy, bo już w 1973 r. Dużo się w zespole działo. Przez lata zmieniał się skład osobowy, instrumentarium, ale filarami niezmiennie pozostawali Janusz Grzywacz i Marek Stryszowski, którzy wychowali się na tej samej ulicy i chodzili do tej samej szkoły. W okolicach 1990 roku nastąpiła jednak przerwa w działalności grupy. Gdy w 2006 roku wydany został 10-płytowy box z dorobkiem zespołu z lat 1971-1988, zainteresowanie ich muzyką wzrosło, słuchacze i wydawcy zaczęli namawiać ich do powrotu na scenę. I tak to się na nowo zaczęło. W 2006 roku nagrali płytę „Now”. Machina koncertowa znów ruszyła.

Czwartkowy wieczór był jak powrót do przeszłości. Inna to była energia. Pojęcie komercji w środowisku nie istniało. Nie liczyły się lajki w mediach społecznościowych, nie istniała rzeczywistość instagramowo-obrazkowa, a „zasięgi” liczyło się sprzedanymi na koncerty biletami i płytami. Była przestrzeń na poszukiwania i mnóstwo grania – w klubach, na festiwalach. I ten klimat poczuliśmy w Radziejowicach. Jakby czas cofnął się o kilka dekad. Radość z muzykowania była nie do ukrycia, publiczność chłonęła energię płynącą ze sceny jak gąbka wodę.

Laboratorium na festiwalu jazzowym
fot. Michał Szperling / Pałac w Radziejowicach

Każdy z muzyków prezentował inny typ. Marek Stryszowski to wolny ptak, wyróżniał się już samym strojem – czerwona koszulka, kolorowe luźne spodnie we wzory i ciemne okulary. Muzyka wzięła go we władanie, widać to było zarówno wtedy gdy grał i śpiewał, jak i wtedy, gdy ustępował miejsca na scenie swoim kolegom. Jego ciało nieustannie podążało za rytmem. A głos ma jak dzwon, mimo upływu lat (wieku nie chcę wypominać). To on zapowiadał kolejne utwory. Czasem między zapowiedziami wymykało mu się mimochodem: „ale to były czasy, ja cię kręcę…”. Panowie najwyraźniej zatapiali się w przeszłości na dobre. Tak samo zresztą jak i my…

Marek Raduli wszedł na scenę z kamienną twarzą i tak pozostał do końca. Dystyngowany, elegancki, opanowany i niewzruszony, choćby grał najtrudniejsze i najbardziej angażujące solówki. W momencie najwyższego napięcia pozwalał sobie co najwyżej na zmarszczenie brwi. Krzysztof Ścierański pojawił się w zupełnie innej odsłonie niż rok temu, gdy również gościł na radziejowickiej scenie, tyle że jako lider innego bandu (grał z Dimą Gorelikiem, Inbarem Elnatanem i Peterem Somosem). Wiódł wtedy prym, prowadząc cały koncert, ubogacając go żartobliwą, wypełnioną anegdotami konferansjerką. Tu ustąpił pola Stryszowskiemu, koncentrując się na muzyce. Z kolei jego syn, Marcin, zarażał uśmiechem, emanując młodzieńczą energią. Nieustannie szukał kontaktu z innymi muzykami, ewidentnie miał z tego grania wiele radości.

fot. Michał Szperling / Pałac w Radziejowicach

Muzycy pozostają w świetnej formie. Porywające solówki, szybkie, energetyczne granie, nieustająca interakcja – tego można było doświadczyć podczas koncertu (który trwał bite dwie godziny!). Ileż tam było pomysłów, ile poszukiwań! Nieprzypadkowa jest nazwa bandu – mieszają style i pomysły niczym mikstury w laboratoryjnych probówkach. Jak choćby w „Walczyku” skomponowanym przez Janusza Grzywacza dla nieżyjącego perkusisty Grzegorza Grzyba. Utwór zbudowany jest z kontrastujących ze sobą części – pod względem stylistyki i dynamiki. Fragmenty, w których muzycy odmalowują przed słuchaczami przy pomocy elektronicznych brzmień kosmiczny, rozległy pejzaż, poprzetykane są wstawkami z bluesowym sznytem, z rytmicznymi pułapkami.

Z kolei w kompozycji „Pustynna burza” dają o sobie znać arabskie klimaty. Tym razem Marek Stryszowski zamienia saksofon na fujarkę, po czym rozpoczyna wokalizy w specyficznej arabskiej skali. W innych utworach pobrzmiewają echa muzyki afrykańskiej, latynoamerykańskiej, pojawia się też stylistyka rodem z serialu „Twin Peaks”. Dużo tu mocnych rockowych brzmień oplecionych jazzową stylistyką. Wszystko w absolutnie perfekcyjnym wykonaniu wspaniałych muzyków.

Piękny wieczór! Jak mocne espresso na zwieńczenie dnia. Nic dziwnego, że po takiej dawce energii trzeba było sporo czasu, by ochłonąć. Jedno jest pewne – ta muzyka się nie starzeje. Życzyłabym sobie jeszcze wielu takich cudownych koncertów. Grajcie nam, Panowie, do końca świata i jeden dzień dłużej!

Monika Borkowska


Opublikowano

w

Tagi:

Przegląd prywatności
Dla Kultury

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.

Ściśle niezbędne ciasteczka

Niezbędne ciasteczka powinny być zawsze włączone, abyśmy mogli zapisać twoje preferencje dotyczące ustawień ciasteczek.

Ciasteczka stron trzecich

Ta strona korzysta z Google Analytics do gromadzenia anonimowych informacji, takich jak liczba odwiedzających i najpopularniejsze podstrony witryny.

Włączenie tego ciasteczka pomaga nam ulepszyć naszą stronę internetową.