Historia Kasi i Jasia w łódzkiej Filharmonii. O klasycznej inspiracji folklorem

Folklor w łódzkiej Filharmonii

Jidzie burzo to projekt, w ramach którego utwory folklorystyczne regionu łódzkiego na warsztat wzięła trójka kompozytorów – Zuzanna Falkowska, Jacek Sykulski i Marcin Wawruk. Stworzyli oni nowe wersje piosenek w opracowaniu na chór, ale też na chór z solistami i na kwartet smyczkowy, który momentami przeobraża się w typową kapelę ludową.

Koncepcja narodziła się spontanicznie. – Chcieliśmy uczcić jubileusz chóru. Zależało nam na tym, by pokazać go nie tylko w muzyce oratoryjnej, ale też w utworach śpiewanych a capella. Pomyślałem, że dobrze byłoby przy tej okazji wypromować region. I poszliśmy w stronę folkloru regionu łódzkiego – mówił podczas spotkania poprzedzającego koncert promujący płytę pomysłodawca projektu Artur Koza, kierownik artystyczny Chóru Filharmonii Łódzkiej.

Wysłał do kompozytorów zestaw utworów, spośród których ci mogli wybierać materiał do dalszej „obróbki”. – Zależało mi na tym, by były to wartościowe kompozycje z punktu widzenia muzyki klasycznej, ale by były jednocześnie przystępne – mówił Artur Koza. Każdy z twórców dobierał repertuar według własnego klucza. Zuzanna Falkowska szukała pięknych inspirujących melodii, dodatkowo koncentrując się na motywie wody. Bardzo pięknie zresztą temat wody obrazowała, wywołując przy pomocy ludzkich głosów efekt pomarszczonej toni, fal i odblasków. Jacek Sykulski uderzył z kolei w tony bardzo emocjonalne; niezwykle wzruszające historie opowiedział pięknym muzycznym językiem, który porusza najczulsze struny ludzkiej duszy.

Z kolei Marcin Wawruk stworzył na bazie ludowych piosenek przepiękną Suitę włościańską. Tradycyjna suita jest utworem instrumentalnym złożonym z kilku samodzielnych części o charakterze tanecznym. Początków tego gatunku szukać można w okresie renesansu, ale na dobre rozwinął się on w baroku. W różnych postaciach pojawiał się w muzyce na przestrzeni kolejnych stuleci aż do dziś, czego przykładem jest dzieło Wawruka. W tym przypadku bazą jest chór i kwartet smyczkowy, który występuje w roli kapeli ludowej. Pojawia się też bęben obręczowy, który podkreśla taneczny charakter poszczególnych części utworu. Wawruk opowiedział w swojej suicie historię miłosną Jasia i Kasi, z jej blaskami i cieniami.

Jidzie burzo
Okładka płyty

Artur Koza podkreślał, że chór potrzebował czasu, by oswoić się z partyturą. Ludowszczyzna, nawet gdy jest podawana w klasycznym ujęciu, wymaga nieco innego podejścia. – Chęć zbliżenia się do autentycznego ludowego brzmienia eksploatuje głos. To wyzwanie, ale zespół doskonale sobie z tym poradził – mówił. Zastosowano tu szereg nietypowych rozwiązań. Poza partiami gwizdanymi, przytupami i klaskaniem ludzki głos chwilami naśladował instrumenty. Pojawiało się sporo rytmicznych niespodzianek. Chór eksplorował nowe przestrzenie, ze świetnym skutkiem.

Na scenie pojawił się też kwartet smyczkowy Etnosomnia w składzie: Weronika Mońka-Chwała (I skrzypce), Dorota Błaszczyńska-Mogilska (II skrzypce), Magdalena Szczebiot-Murawska (altówka) i Marzena Masłowska (wiolonczela). Do zespołu dołączył Karol Kot, który grał na bębnie obręczowym. Wystąpiła też dwójka solistów – Kasia Pakowska (kompozytorka, autorka tekstów, pieśniarka i pedagog głosu) oraz Michał Rudaś (wokalista, autor muzyki i tekstów). Zastosowali bogactwo technik wokalnych, wykazując się dużą wrażliwością na muzykę i słowo. Przewija się w pieśniach między innymi również głos biały, który tchnie czymś pierwotnym, mocnym, silnym, jest rozdzierający i bolesny.

Fot. DlaKultury.pl

Płyta jest o uczuciach, które od wieków, niezależnie od czasów i miejsca zamieszkania, towarzyszą ludziom. O miłości, tęsknocie, zdradzie, smutku, bólu, cierpieniu i samotności. O wojaczce i marzeniu o domowym szczęściu. Ale i o śmierci. Piękne historie, które mocno nas dotykają, bo są wciąż aktualne. Piosenki uwodzą melodyką i rytmem. Wszystkie ich walory wyeksponowali kompozytorzy w swoich opracowaniach. Każdy na swój sposób, według własnego klucza, ale zawsze przekonująco i z dużym szacunkiem do oryginału. Piękny materiał, ciekawe podejście. Warto posłuchać, a tym bardziej przyjść na koncert, jeśli nadarzy się taka okazja.

Monika Borkowska


Opublikowano

w

Tagi: