Mogłaby być bohaterką horroru. Dziewczynka, która hipnotyzuje spojrzeniem

Ktoś przeprowadził kiedyś w internecie ankietę, pytając o najbardziej przerażający obraz. Wśród licznych i różnorodnych odpowiedzi pojawiła się kilkukrotnie „Dziewczynka z chryzantemami” Olgi Boznańskiej. Jedna z czytelniczek wyznała, że reprodukcja obrazu wisiała w salonie w jej domu rodzinnym. Bała się jako dziecko wchodzić tam po zmroku, a i w dzień nie zawsze czuła się komfortowo.

Olga Boznańska, Dziewczynka z chryzantemami
Olga Boznańska, Dziewczynka z chryzantemami, 1894

Nic dziwnego, dziewczynka mogłaby wcielić się w postać z horroru. Scenarzysta mógłby na przykład umiejscowić ją w spowitym mrokiem, opustoszałym hotelowym korytarzu – ni to dziecko, ni zjawa… Natrafiłby na nią bohater filmu, przeżywając chwilę grozy. Wystarczyłoby dołożyć złowrogą, tajemniczą muzykę i gotowe! Nawet chryzantemy wpisują się w filmowe ujęcie. Później dziecko mogłoby zniknąć, bohater filmu po chwili wahania uznałby, że to jednak przywidzenie (na dowód tego przetarłby zmęczone oczy), po czym zbliżyłby się do miejsca, gdzie nie ma już co prawda dziecka, ale… na ziemi pozostało kilka białych płatków.

Nic tu nie trzeba zmieniać – ani tła, ani światła, ani koloru sukni, jej fasonu czy pozy. Splecione dłonie i przerażające spojrzenie, które wczepia się w oglądającego, jakby dziewczyna chciała przejrzeć na wskroś duszę osoby stojącej naprzeciwko, chorobliwa bladość jej twarzy – wszystko to budzi niepokój.

Dziewczynka z chryzantemami
Olga Boznańska, Dziewczynka z chryzantemami, fragment obrazu

W taki sposób postrzegano ten obraz również w czasach Olgi Boznańskiej. „Jest to dziecko enigmatyczne, które doprowadza do szaleństwa tych, co mu się zanadto przypatrują (…) i jest to tak przerażająca dziewczynka, tak jasna i biała, że budzi dreszcz” – pisał w paryskiej „Gazette des Beaux-Arts William Ritter, szwajcarski krytyk, pisarz i malarz. Zauważał, że dziewczynka ma „dziwne, niepokojące oczy, jakby krople atramentu, które zdają się wylewać na chorobliwie bladą twarz”, wskazując, że to współczesny ideał postaci Maeterlincka. Możliwe, że to właściwy trop, Boznańska niezwykle ceniła twórczość belgijskiego poety, dramaturga i eseisty Maurice Maeterlincka. Artysta koncentrował się na nastroju i atmosferze, eksplorował tematy śmierci, przeznaczenia i tajemnicy. Jego poezja jest oniryczna, odwołuje się do wewnętrznego świata, zgłębia mroczne aspekty ludzkiej psychiki.

Również malarka szukała tego, co niewidoczne, starała się zajrzeć w głąb postaci, które portretowała, wyrazić coś więcej niż tylko specyfikę czasów, modę i pozycję bohatera. Miała niezwykły zmysł obserwacji i potrafiła te wszystkie najgłębsze uczucia – strach, zmęczenie, niepokój, powagę – oddać na swoich obrazach.

Dziewczynka jest śliczna, mogłaby być przedstawiona jako urocze, słodkie dziecko o dużych oczach. Jednak postać, która wyszła spod pędzla Boznańskiej, budzi niepokój. Jest zamyślona, zdecydowanie poważniejsza niż dzieci w jej wieku. Z twarzy bije smutek i przygnębienie. Patrzy wprost na nas, ale nie jest to spojrzenie, które ześlizguje się po oglądającym, tylko świdruje go, przenika w głąb, wręcz hipnotyzuje. Zastanawiamy się, o czym myśli, co sprawiło, że jest taka a nie inna, jakie tajemnice kryje jej dusza. Szukamy odpowiedzi, ale jej nie znajdziemy – niedopowiedzenie to nieodłączny element twórczości Boznańskiej.

Helena Blum, historyczka sztuki, badaczka m.in. twórczości Boznańskiej, analizując to dzieło zwraca uwagę na „elementy psychologiczne tchnące powiewem modernizmu”. I zaznacza, że modernizm to dla malarki nie tylko „linia niespokojna, forma poruszona, odpowiednie zespoły barw, ale i treści głębsze, przesiąknięte niepokojem i przewrażliwieniem”.

Ludzka dusza była głównym przedmiotem malarskich dociekań Boznańskiej. Większość jej dzieł to portrety. Malowała także martwe natury i pejzaże, ale to był tylko dodatek. „Żywy człowiek jest dla mnie zawsze ciekawszy, aniżeli te wszystkie kombinowane książki i karafki” – podkreślała. Malowała mężczyzn, kobiety, dzieci.

Olga Boznańska
Olga Boznańska na fotografii z 1898,
Public domain, via Wikimedia Commons

Portret „Dziewczynka z chryzantemami’ powstał w 1894 roku w Monachium. Uznawany jest za jedno z najwybitniejszych dzieł artystki. Oczy są najciemniejszym elementem obrazu, z kolei cera jest wręcz biała. Ten kontrast potęguje moc spojrzenia. Twarz dziecka okalają brązowo-rudawe kręcone włosy. Jest jeszcze biel kwiatów i czerwień ust, ale reszta – to rozmaite odcienie szarości, muśniętej czasem delikatnie niebieskością, zielenią i brązem… W tej kolorystyce utrzymana jest sukienka, tło i ostry kontur cienia postaci.

Środki zastosowane przez artystkę dają wrażenie trójwymiaru. Biel kwiatów stawia je jak gdyby na pierwszym planie. Ciemny cień za dzieckiem – to trzecia warstwa. Pomiędzy jednym a drugim jest ona, dziewczyna, uwięziona w tej ciasnej przestrzeni, która utrudnia nam dociekanie jej historii. I nie wiadomo, kto bardziej na kogo patrzy – my na sportretowaną, czy ona na nas…

Nie ma tu wyrazistych linii, ostrych konturów. Kształty wyznaczają barwne plamy, co wskazuje na inspiracje impresjonizmem. Ten obraz utrzymany jest w charakterystycznej dla Boznańskiej tonacji kolorystycznej. Ile tu jednak odcieni i różnorodności! Podziwiamy dziś styl malarki, choć w jej czasach nie wszędzie był on akceptowany. W Krakowie poddawano go krytyce. Sama artystka miała świadomość, że w grodzie Kraka lubią „kolorowość”. Ale – jak tłumaczyła – taka jest monachijska maniera, by „wszystko widzieć trochę szaro”. „Uważam, że to urok tutejszych obrazów” – mówiła.

Ona sama dodała do tej monachijskiej maniery inspirację sztuką Jamesa Abbotta McNeilla Whistlera, swój doskonały warsztat, przenikliwość, uważność w obserwacji modela i kobiecą intuicję, szósty zmysł… Wydaje się, że miała dar przenikania ludzkich dusz. To spoglądanie w głąb osobowości bohaterów wyróżnia ją spośród innych artystów. Psychologiczny aspekt jej dzieł sprawia, że obrazy artystki nie starzeją się, nie nudzą, nie pachną naftaliną. Jest wyjątkowa i niepowtarzalna, a jej sztuka cieszy się do dziś dużym uznaniem.

Monika Borkowska


Portret, który wywołał skandal. O tym, jak obraz Boznańskiej stał się dowodem rzeczowym w sądzie



Opublikowano

w

Tagi: