Z głową w chmurach. Jazzowo-klasyczne brzmienia Mateusza Smoczyńskiego

Mateusz Smoczyński to człowiek wielu talentów. Jest skrzypkiem, ale też niezwykle płodnym kompozytorem łamiącym granice między jazzem a klasyką. W piątek wystąpił w Radziejowicach z jazzowym trio, prezentując utwory Zbigniewa Seiferta i swoje kompozycje.

Z głową w chmurach. Jazzowo-klasyczne brzmienia - Mateusz Smoczyński
fot. DlaKultury.pl

Na scenie obok niego pojawili się: Dominik Wania (fortepian), Sławomir Kurkiewicz (kontrabas) i Michał Miśkiewicz (perkusja). Artyści wykonali dwa utwory Seiferta – „Love in the garden” i „Quo vadis” oraz suitę Smoczyńskiego „Over the cloudes”, a na bis zadedykowany Januszowi Olejniczakowi fragment drugiej części koncertu na skrzypce, fortepian i orkiestrę „Fallen Angel”.

Jazzowo-klasyczne brzmienia Mateusza Smoczyńskiego
fot. DlaKultury.pl

Seifert, skrzypek i kompozytor, jeden z ważniejszych polskich muzyków jazzowych, od lat inspiruje Mateusza Smoczyńskiego. Mimo że zmarł przedwcześnie w 1979 r. w wyniku choroby nowotworowej (miał 33 lata), jego wkład w rozwój muzyki w Polsce był bardzo duży. Ukończył z wyróżnieniem Państwową Wyższą Szkołę Muzyczną w Krakowie w klasie skrzypiec. Do jazzu przywiodła go muzyka Johna Coltrane’a, której był wielkim miłośnikiem. Udowodnił, że w jazzie jest miejsce dla skrzypiec, a ekspresja i siła tego instrumentu może być nie mniejsza niż saksofonu Coltrane’a. Połączenie wirtuozerii z głębokim emocjonalnym przekazem jest dla Mateusza Smoczyńskiego czymś naturalnym, wpisuje się tym samym doskonale w stylistykę Seiferta.

W drugiej części koncertu muzycy zaprezentowali czteroczęściową suitę „Over the cloudes” Smoczyńskiego. Napisana została kilka lat temu na zamówienie fundacji Zbigniewa Seiferta i Markusa Stockhausena, niemieckiego trębacza i kompozytora. Jest to utwór niezwykle bogaty w pomysły i rozwiązania. Smoczyński porusza się po szerokim muzycznym polu. Bliska jest mu klasyczna muzyka współczesna, ale też jazz. Nie stroni od melodii, wplata w swoje kompozycje ulotne frazy przypominające fragmenty szlagierów. Dziś mało kto hołduje jeszcze melodyce… Miejscami nawiązuje do impresjonizmu, kiedy indziej – do skandynawskiego jazzu z jego rozciągłością, nieśpiesznością i specyficznym kolorytem. Smoczyński stosuje bogactwo środków wyrazu. Słychać w sucie liryczny, rzewny zaśpiew, ale też lament, szloch i żal, które dały o sobie znać w trzeciej części („Elegia”). Jest ona jak wyobrażenie śmierci dobijającej się do drzwi połączone z pochodem żałobników. Bije z tego fragmentu porażająca, niszcząca siła…

Mateusz Smoczyński
fot. DlaKultury.pl

Smoczyński świadomie przełamuje schematy. Podkreśla, że swingować może nie tylko jazz, ale i muzyka Igora Strawińskiego. –Uwielbiam muzykę modalną. Moja pasja zaczęła się od Coltrane’a a potem Seiferta. Ja jednak coraz bardziej staram się iść w stronę neoklasycyzmu. Chcę, by jazz był obecny, ale w ramach stylistyki, którą wyobrażam sobie jako współczesną muzykę poważną– wyjaśniał Mateusz Smoczyński po koncercie. –Ważne jest, by stylistyki klasyczna i jazzowa przenikały się nawzajem, były integralną częścią całości. Nie lubię sztucznego przyspawania jazzowego combo do orkiestry w sytuacji, gdy każdy robi swoje, nie mając baczenia na całość. Muszą stać się integralnymi elementami całości kompozytorskiej wizji– mówi.

–Ja sam nie wiem, czy jestem klasykiem, czy jazzmanem– przyznaje z rozbrajającą szczerością. Ukończył klasyczną edukację muzyczną, ale duchem jest mu blisko do jazzu. –Prawdopodobnie przez jazzmanów jestem traktowany jako klasyk, a przez klasyków jako jazzman– dodaje.

Z głową w chmurach. Jazzowo-klasyczne brzmienia Mateusza Smoczyńskiego - DlaKultury.pl
fot. DlaKultury.pl

Z Dominikiem Wanią, Sławkiem Kurkiewiczem i Michałem Miśkiewiczem gra nie po raz pierwszy. Współpracował z nimi przy nagraniu płyty „Adam’s apple”. Muzycy doskonale sprawdzają się w klasycyzującym repertuarze i – jak podkreśla Mateusz Smoczyński – świetnie im się ze sobą współpracuje, co zresztą słychać. Zostawił im sporo przestrzeni na improwizowanie. –Dużo więcej, niż w moich symfonicznych utworach– podkreśla.

Skrzypek pozostaje bardzo aktywny. Dzień przed koncertem skończył pisać kolejny utwór, tym razem była to piosenka. Po raz pierwszy komponował muzykę do tekstu, w dodatku… niemieckiego! Jak sam przyznał, było to niełatwe zadanie. Do tego projektu zaprosił go André Ochodlo, pieśniarz, reżyser teatralny i scenograf. Pracuje też nad koleją dużą formą – pisze symfonię, którą zatytułował „Biesy”. –Jestem wielkim fanem Dostojewskiego, chcę w ten sposób nawiązać do problematyki błędu, którą podnosi on w swojej twórczości. Ale odwołuję się tu również do twórczości Dmitrija Szostakowicza. Z Rosji pochodzi wielu wspaniałych artystów, którzy z dzisiejszą wojną nie mają wiele wspólnego. Sztuka pozwala inaczej spojrzeć na ten kraj– mówi.

Monika Borkowska


Branford Marsalis w Radziejowicach. Porywający finał – Dla Kultury


Opublikowano

w

Tagi:

Przegląd prywatności
Dla Kultury

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.

Ściśle niezbędne ciasteczka

Niezbędne ciasteczka powinny być zawsze włączone, abyśmy mogli zapisać twoje preferencje dotyczące ustawień ciasteczek.

Ciasteczka stron trzecich

Ta strona korzysta z Google Analytics do gromadzenia anonimowych informacji, takich jak liczba odwiedzających i najpopularniejsze podstrony witryny.

Włączenie tego ciasteczka pomaga nam ulepszyć naszą stronę internetową.