Zamieniła suknię na futrzane spodnie. Opowieść o tym, jak surowa północ zawładnęła sercem artystki

Fascynowała ja przyroda, a szczególnie Lofoty, dla których porzuciła wygodne miejskie życie. Gdy wyprawiała się na północ, salonowe suknie zamieniała na focze futro i spodnie z wysokim stanem. Do szczęścia potrzebowała tylko pędzla, farb i płótna. Był przełom XIX i XX wieku. Anna Boberg, szwedzka malarka – bo o niej mowa – łamała stereotyp kruchej kobiety, podążając za marzeniami, wyznaczając jednocześnie nowe trendy w sztuce.

Opowieść o tym, jak surowa północ zawładnęła sercem artystki
Anna Boberg

Urodziła się 3 grudnia 1864 roku w Sztokholmie. Pochodziła z artystycznej rodziny, jej ojciec – Frederik Wilhelm Scholander – był architektem, profesorem w Królewskiej Szwedzkiej Akademii Sztuk Pięknych. Miała sześcioro rodzeństwa. Początkowo studiowała język francuski, po czym zapisała się do Académie Julian w Paryżu, aby uczyć się malarstwa. Ten epizod trwał jednak zaledwie kilka tygodni. Była samoukiem. Zajmowała się ceramiką, tkaniną, malowała, parała się scenografią a nawet pisaniem.

Anna Boberg
Wazony z pawiami projektu Anny Boberg

Podczas pobytu w stolicy Francji poznała swojego przyszłego męża, architekta, Ferdinanda Boberga. Zaręczyli się w 1884 roku. Mimo że sytuacja finansowa narzeczonego nie była jeszcze uporządkowana, matka dziewczyny wyraziła zgodę na małżeństwo (ojciec w tym czasie już nie żył). Para zamieszkała w domu rodzinnym Anny. Gdy byli już niezależni finansowo, przeprowadzili się do własnego mieszkania w Sztokholmie, wybudowali też letni dom.

Anna bez reszty oddała się sztuce, od 1887 roku malowała coraz więcej, posługiwała się chętnie m.in. akwarelą. Rok później odbyła się pierwsza wystawa jej prac. Nie ustawała w artystycznych poszukiwaniach. Malowała m.in. dekoracje ścienne w domach prywatnych i hotelach, a także „gobeliny” – obrazy olejne na surowym płótnie, które przypominały tkaniny dekoracyjne. Zajmowała się też sztuką użytkową. Zaprojektowała m.in. wazony z wizerunkiem pawi (Påfågelvasen), wykonywała projekty wyrobów szklanych dla huty szkła w Reijmyre, projektowała tkaniny. Była człowiekiem wielu talentów, napisała scenariusz do opery „Tirfing” Wilhelma Stenhammara, szwedzkiego kompozytora, pianisty i dyrygenta, była też odpowiedzialna za scenografię.

Anna Boberg, Zorza polarna, olej na płótnie

Zorze polarne, skały i morze

W 1901 roku udała się z mężem na północ Norwegii. Tamtejsza przyroda zrobiła na niej ogromne wrażenie, do tego stopnia, że przez trzy kolejne dekady swojego życia z pasją malowała pejzaże i mieszkańców tych ziem. Zafascynowały ją Lofoty. Gdy pojechała tam po raz pierwszy, zachłysnęła się widokami rozpościerającymi się w surowym klimacie. Zdecydowała, że zostanie tu dłużej. „Byłam tak zafascynowana przyrodą Lofotów, że po prostu odmówiłam podróży do domu. Chciałam zostać i malować, malować, malować!” – pisała w swojej autobiografii.

Anna Boberg, Cichy wieczór: Scena z Lofotów, olej na płótnie, 1910–14

Mąż wrócił do domu sam – wzywały go obowiązki. Jednak w drodze powrotnej zakupił niezbędne akcesoria malarskie i wysłał je Annie. Wyrozumiały Ferdinand wspierał pasję malarki, zaprojektował dla niej nawet niewielki domek, który w 1904 roku stanął na jednej z wysp. Od tamtej pory Anna wracała tam regularnie, również zimą. Zazwyczaj wyjeżdżała sama. Kupiła też małą łódkę, by łowić ryby i malować widoki z morza. Dotychczas na północ wyruszali poważni panowie, naukowcy, w ramach dofinansowywanych przez króla ekspedycji naukowych, by badać nieodkryte tereny. Byli wśród nich malarze, których zadaniem było dokumentowanie zjawisk atmosferycznych i miejscowej przyrody. Ale krucha kobieta docierająca na kraj świata dla fanaberii, by malować dzikie krajobrazy, zamiast szkicować w pracowni martwą naturę? I to podróżująca samotnie? Wielu ówczesnym to nie mieściło się w głowie. Pod tym względem Anna była pionierką.

Anna Boberg, Północne słońce

Północne kresy Norwegii zawładnęły artystką. Skalne masywy wyrastające z wody postrzegała jako „zgromadzenia granitowych gigantów, którzy od zarania dziejów stoją po kolana w morzu z pokrytymi śniegiem głowami, stawiając opór wściekłym atakom huraganów”. Kiedy indziej notowała : „Księżyc w pełni, jak słońce z lodu, rozprasza noc, kiedy zorza polarna rozbłyskuje wśród gwiazd, a burzowe chmury i fale gonią się nawzajem, gdy mur Lofotów tworzy cudowną warownię z bastionami i wieżami z alabastru”. Jej opisy były pełne emocji, przyrodę traktowała jak odrębny, świadomy byt. Obcowanie z nią traktowała jak doświadczenie mistyczne. Jej malarstwo nie było zwykłym przedstawieniem zjawiska. Wizje artystki były przefiltrowane przez duchowe podejście do natury.

Paryskie sukcesy, sława w Ameryce

W 1903 roku Anna po raz pierwszy zaprezentowała publicznie dwanaście swoich obrazów namalowanych w Lofotach. Wystawę zorganizowano w siedzibie sztokholmskiego Szwedzkiego Stowarzyszenia Sztuki. Recenzje były różne, jedni chwalili prace, inni krytykowali. Natomiast z całą pewnością traktowano sztukę Boberg poważnie, a ją samą uznawano za pełnoprawną artystkę. Zwolennicy jej talentu chwalili wrażliwość na kolory i kompozycję. Zwracano też uwagę na niecodzienną technikę – zdarzało się Annie nakładać farbę szpachlą malarską. Wystawa została następnie pokazana w Berlinie. Malarka wróciła na północ, by kontynuować swoje dzieło.

Anna Boberg, Łodzie rybackie w porcie

Dwa lata później, w 1905 roku, Boberg zaprezentowała w Paryżu 57 swoich pejzaży. Wystawa została dobrze przyjęta. Podkreślano różnorodność prac, odmienne podejście w prezentacji tematu na kolejnych obrazach. Francuscy krytycy doceniali jej wszechstronność, zaznaczając, że potrafiła namalować wszystko: jasne światło dzienne, noc, huragany, sztormy, bezruch. Pisali, że malowała z „gorliwością i inteligencją”. Annę ceniono także w Ameryce, gdzie również organizowano wystawy jej prac. Nazwano ją tam „najważniejszą malarką Skandynawii”. Sukcesy zagraniczne przyniosły w końcu uznanie w samej Szwecji, która przecież nie od razu pokochała artystkę.

Porównywano ją do Moneta, Cezanne’a, Giovanniego Segantiniego i Van Gogha. Odnoszono się też do warunków, w jakich przyszło jej pracować. Podziwiano hart ducha. Zaznaczano, że stawia czoła zimnu, odrzucając miejskie wygody i komfort. Czasem temperatury były tak niskie, że musiała przywiązywać pędzle do zgrabiałych od mrozu rąk. Na jednej z fotografii uwieczniono artystkę w foczej skórze, czapce zaciągniętej głęboko na uszy i futrzanych butach ze skóry, obwiązanych szczelnie taśmą w kostkach. Pozuje do zdjęcia dla prasy. Stoi, trzymając w jednej ręce paletę, a w drugiej składaną sztalugę – wyzwolona, pewna siebie, wierna swojej pasji.

Anna Boberg, 1910

Ostatnia wystawa Anny Boberg odbyła się w 1927 roku. Malarka zmarła w 1935 roku w wyniku komplikacji pooperacyjnych w wieku 70 lat. Zdarzało jej się malować również widoki Jerozolimy, Włoch, Francji, Szwajcarii, ale to Lofoty urzekły ją na dobre, kradnąc jej serce. W zamian przyniosły Annie sławę i artystyczne spełnienie. Dziś twórczość artystki jest ponownie odkrywana, a jej podejście do przyrody nabiera nowego znaczenia.

Monika Borkowska


Opublikowano

w

Tagi: